O tym, że Magdalena Sroka – szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – może niedługo pożegnać się ze stanowiskiem, wiadomo było przynajmniej od kilku miesięcy. Czystka kadrowa w najbardziej strategicznych instytucjach polskiej kultury musiała też objąć kinematografię. Szukano tylko odpowiedniej furtki, by dokonało się to zgodnie z obowiązującym prawem.
Magdalena Sroka (do niedawna wiceprezydent Krakowa ds. kultury i promocji miasta związana z lewicą) na stanowisku dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej zastąpiła Agnieszkę Odorowicz 3 października 2015 roku (wygrywając konkurs rozpisany przez minister kultury prof. Małgorzatę Omilanowską). Jej pięcioletnia kadencja kończy się dopiero w 2020 roku.
Władza pozbywa się Magdaleny Sroki
Okazją do wymiany szefowej PISF jest ukonstytuowanie się nowej Rady pełniącej względem tej instytucji funkcję nadzorczą. W skład Rady wchodzi 11 członków. „Tworzą ją – jak informuje oficjalna strona PISF – przedstawiciele twórców, producentów filmowych, związków zawodowych działających w kinematografii, kin, dystrybutorów, nadawców, operatorów telewizji kablowych i platform cyfrowych”.
Członków Rady Instytutu powołuje Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego na trzyletnią kadencję. Obecnie działającej Radzie kadencja kończy się właśnie w październiku. I trudno sobie wyobrazić, by nowo wybrani członkowie 11-osobowej Rady jawnie sprzeciwili się woli ministra Piotra Glińskiego, który chce odwołania Sroki. Zbyt wiele wszyscy mają do stracenia.
Kto zastąpi Srokę na stanowisku szefa PISF?
Z dużym prawdopodobieństwem można przypuścić, że kandydatem ministra na stanowisko szefa PISF będzie Rafał Wieczyński – reżyser, scenarzysta i producent, który w 2009 r. wsławił się m.in. realizacją dramatu „Popiełuszko. Wolność jest w nas” (niedawno Wieczyński wszedł do Rady na miejsce zmarłego Janusza Głowackiego).
Jeśli nie on, bez problemu znajdą się też inni chętni. W kuluarach zakończonego niedawno 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni na giełdzie nazwisk wymieniano wielu znanych twórców i działaczy. Niejasne pozostają dwie kwestie. Bo to, że w środowisku filmowców nie będzie, w związku z planowaną zmianą, protestów, wydaje się raczej pewne. Po pierwsze, czy i jak głębokie reformy w systemie finansowania polskiej kinematografii zaproponuje nowo wybrany szef PISF? Po drugie, czy te zmiany pójdą w kierunku podporządkowania kultury filmowej jednej opcji światopoglądowej?
Jak na razie nikt w to nie wierzy. Dopóki nienaruszony pozostanie sam system oparty na demokratycznych zasadach, gwarantujący najzdolniejszym artystom, a także pozostałym graczom, równy i w miarę sprawiedliwy dostęp do środków – poza urażeniem ambicji paru osób – nic złego się nie stanie.