„Nie lubię mówić o sobie / Ale trudno, co ja zrobię. / Różnych ludzi się pytałem / I sporo się dowiedziałem. / Nie wiedziałem, teraz wiem / Dużo o Wiesławie M.” – tak Wiesław Michnikowski zwracał się do Szanownego Czytelnika we wstępie do wywiadu rzeki, jaki trzy lata temu przeprowadził z nim syn Marcin. Tytuł równie autoironiczny – „Tani drań”. I to prawda, bo Wiesław Michnikowski był tyleż powszechnie znany (i uwielbiany), co przez całe dziesięciolecia bogatej kariery niezbyt skłonny do publicznych zwierzeń.
Kto nie ma w głowie i uszach jękliwego „Już kąpiesz się nie dla mnie”, nostalgicznego „Addio pomidory”, „Tanich drani”, „Odrobiny mężczyzny” czy wreszcie: „Wesołe jest życie staruszka”? Kto choć raz w życiu nie widział „Seksmisji” i Michnikowskiego w kobiecym przebraniu? Albo „Sęka” Kabaretu Dudek, szmoncesu wszech czasów, w którym mistrzowsko brnęli w nieporozumienia z Edwardem Dziewońskim?
Marzenia Wiesława Michnikowskiego
Ale już o jego wielkich pasjach pozaaktorskich – samochodach i majsterkowaniu – wiedzieli nieliczni. „W czasie wojny zostałem skierowany przez niemiecki urząd pracy do zakładów naprawczych Elektrycznej Kolejki Dojazdowej w Grodzisku Mazowieckim. Tam pewnego razu dostałem polecenie, żeby zreperować pantograf. I jak się tym zajmowałem, kopnął mnie prąd. Zleciałem z wagonika na ziemię. Musiałem upaść na głowę, bo po wojnie zostałem aktorem...” – żartuje w wywiadzie rzece.
Lubił żartować, a jednak aktorstwo traktował bardzo poważnie. Marzył o rolach różnorodnych, role komediowe albo komediowo-tragiczne cenił, ale też bał się, że staną się szufladką, w której będzie mu zbyt ciasno.