Kultura

Sens seksu

François Ozon: od klasyki do perwersji

Kadr z filmu „Podwójny kochanek”, reż. François Ozon Kadr z filmu „Podwójny kochanek”, reż. François Ozon Gutek Film
Wchodzące do kin dwa najnowsze filmy François Ozona – „Frantz” i „Podwójny kochanek” – pokazują, jak świetnie potrafi ożywić klasykę za pomocą współczesnych obsesji seksualnych.
Kadr z filmu „Frantz”, reż. François OzonAurora Films Kadr z filmu „Frantz”, reż. François Ozon

Oprócz tego, że uwielbia stylizacje, o autorze „Basenu”, „8 kobiet” i „Żony doskonałej” mówi się jako o niezrównanym piewcy niedających się spełnić pragnień. Głównie seksualnie zablokowanych kobiet. Zawsze zadbany, elegancki, uprzejmy nie pozostawia cienia wątpliwości, że za jego obyciem i doskonałymi manierami kryje się erudycja i inteligenckie wychowanie. Zanim porzucił katolicyzm i został sławnym reżyserem zapraszanym do Cannes, Berlina i Wenecji, ukończył studia filmoznawcze na prestiżowym Université de Paris I. Jego mentorem na wydziale reżyserii Fémis był sam Éric Rohmer, prawdopodobnie najwybitniejszy twórca francuskiej nowej fali, oraz Jean Douchet, znany krytyk, aktor i reżyser, pisujący do legendarnego miesięcznika „Cahiers du Cinema”. Wpoili mu szacunek do klasyki opartej na dobrze opowiedzianej fabule, przezroczystości narracji i systemie gwiazd.

Najwięcej frajdy sprawiają mi sceny kręcone w sypialni – zwykł mawiać, pytany o to, co go najbardziej kręci w kinie. „Dwoje ludzi twarzą w twarz ze swoimi pragnieniami to kwintesencja dobrej sztuki, bo wtedy można obserwować nagość nie tylko w sensie fizycznym, ale i moralnym”. Wbrew pozorom Ozon rzadko zdradzał ochotę do ostrych scen (w przeciwieństwie do niewiele starszego Gaspara Noe czy skandalistki Catherine Breillat). Najczęściej szukał dla siebie miejsca w głównym nurcie, zawsze jednak na swoich warunkach.

W filmach Ozona żadna seksualność nie jest prosta. Szybko nauczył się tricków podważających wiarygodność narracji filmowej, posługiwania się ironią, kształtowania historii na wzór przewrotnych przypowieści filozoficznych, gdzie ważne treści są dawkowane stopniowo, tak by świetnie bawiącemu się widzowi, nietracącemu przekonania, że obcuje z ambitnym kinem rozrywkowym, nagle śmiech zamierał na ustach – gdy wizja dobrze znanego mu świata zostawała wywrócona do góry nogami.

Polityka 33.2017 (3123) z dnia 15.08.2017; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Sens seksu"
Reklama