W wieku 89 lat zmarła Jeanne Moreau, wybitna aktorka filmowa i teatralna, ucieleśnienie kina jako takiego, by posłużyć się określeniem prezydenta Emmanuela Macrona, który za pomocą mediów społecznościowych złożył jej hołd.
Moreau urodziła się w Paryżu w 1928 r. jako córka restauratora i tancerki. Karierę na deskach Comédie-Française rozpoczęła, mając niespełna 20 lat, by niedługo potem trafić do przemysłu filmowego. Tam grywała pierwotnie niewielkie role w marnych jakościowo przedsięwzięciach z gatunku tak zwanego kina papy. Istotny zwrot – nie tylko dla niej, ale i całej kinematografii francuskiej – nastąpił wraz z premierą „Windy na szafot” z 1958 r. w reżyserii Louisa Malle’a, dzieła prekursorskiego dla niezwykłego zjawiska, jakim z całą pewnością była Nowa Fala. Film ten – dzięki słynnej sekwencji, w której aktorka, oświetlona jedynie blaskiem witryn i neonów, w rytm muzyki Milesa Davisa przemierza nocą Pola Elizejskie – wyniósł ją do rangi symbolu kobiecości, pielęgnowanego konsekwentnie przez kilka dekad i dzielonego z innym młodym talentem tej epoki, a mianowicie z Brigitte Bardot.
Najwybitniejsza aktorka w historii
U Malle’a zagrała jeszcze w trzech filmach: „Kochankach” (1958), „Błędnym ogniku” (1963) oraz „Viva Maria!” (1965). Swoją pozycję ugruntowała z kolei, współpracując z największymi twórcami tego okresu: z Jeanem-Lukiem Godardem zrobiła „Kobieta jest kobietą” (1961), z Michelangelo Antonionim – „Noc” (1961), z Orsonem Wellesem, który określił ją mianem „najwybitniejszej aktorki w historii”, zrealizowała „Proces” (1962), zaś z Luisem Buñuelem – „Dziennik panny służącej” (1964).
Tym niemniej obrazem, który uczynił z niej międzynarodową gwiazdę oraz urzeczywistnienie inteligenckiego seksapilu, był „Jules i Jim” (1962), autorstwa Françoisa Truffauta, opowiadający historię miłosnego trójkąta, opartego na nieśmiertelnej męskiej przyjaźni.
Jeanne Moreau reprezentowała odmienne aktorstwo od tego, które na przełomie lat 50. i 60. znano we Francji, stając się tym samym synonimem Nowej Fali. Była całkowitym przeciwieństwem tego, co reprezentowali jej starsi koledzy i koleżanki po fachu. Operując odpowiednimi środkami wyrazu, pozwalała, by to za jej pośrednictwem – jak określił Tadeusz Lubelski – reżyserowało się cały film.
Moreau, podobnie jak choćby Jean-Paul Belmondo, była przede wszystkim spontaniczna, naturalna, miała w sobie coś z naturszczyka, z osoby, którą można bez problemu spotkać na wielkomiejskiej ulicy. W jednym z wywiadów przyznała, że jej francuska wrażliwość została przefiltrowana przez specyficzną angielskość, upatrując w tym powodów, dla których niemal natychmiast stała się pożądana przez twórców zza oceanu. Nie powinno zatem dziwić, że była brana pod uwagę do roli pani Robinson ze słynnego „Absolwenta” (1967) Mike’a Nicholsa.
Za występ w filmie „Moderato Cantabile” (1960) Petera Brooka otrzymała Złotą Palmę w Cannes dla najlepszej aktorki.