Kultura

Co po „Grze o tron”? Spin-offy już powstają

Stacja rozpoczęła wstępne prace nad aż pięcioma nowymi serialami z akcją osadzoną w świecie „Pieśni Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina. Stacja rozpoczęła wstępne prace nad aż pięcioma nowymi serialami z akcją osadzoną w świecie „Pieśni Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina. HBO / mat. pr.
Myli się ten, kto sądzi, że to koniec. HBO już myśli, jak wrócić do Westeros.

Siódmy sezon „Gry o tron” jest przedostatnim, do końca całego serialu zostało nam zaś ledwie trzynaście odcinków. Myli się jednak ten, kto sądzi, że będzie to koniec definitywny. HBO już myśli, jak wrócić do Westeros.

Wprawdzie twórcy najpopularniejszego serialu świata, David Benioff i D.B. Weiss, już od dawna deklarują, że dla nich przygoda z prozą Martina zakończy się wraz z ostatnim odcinkiem ósmego sezonu, jednocześnie jednak oczywistym jest, że HBO nie porzuci tak łatwo swojej flagowej produkcji. To, co od dłuższego czasu pozostawało w sferze plotek i domysłów, od kilku miesięcy wiemy już oficjalnie: stacja rozpoczęła wstępne prace nad aż pięcioma nowymi serialami z akcją osadzoną w świecie „Pieśni Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina.

Skok na kasę pazernego HBO? Otóż nie

Jasne, prezesi raczej nie dają tym serialom zielonego światła dlatego, że tak bardzo kochają widzów, większą miłością darząc zapewne nasze portfele, nie mamy tu jednak do czynienia z przypadkiem dopisywania na siłę kolejnych wątków, a raczej z ekranizowaniem tego wszystkiego, co sam Martin już opowiedział, tyle że do serialowej „Gry o tron” nie trafiło. Bo historia wykreowanego na potrzeby „Pieśni Lodu i Ognia” fantastycznego świata liczy sobie tysiące lat i w skali można ją porównywać do Śródziemia Tolkiena.

Jakiś czas temu ukazał się tom „Świat Lodu i Ognia”, będący czymś w rodzaju Martinowskiego „Silmarillionu”, ponieważ tak jak wydana po śmierci Tolkiena książka stanowi „Świat…”, zbiór wszystkich opowieści z tego uniwersum, jest jego historyczną kroniką, przede wszystkim zaś pokazuje nam skalę – to, że wydarzenia pokazywane w serialu „Gra o tron” to ledwie ułamek opowieści o Westeros i sąsiednich krainach. HBO rzecz jasna świadomość tej skali ma, bo przecież do DVD i Blu-rayów z kolejnymi sezonami serialu tradycyjnie dodaje kilka lub kilkanaście animacji przybliżających właśnie różne historie z dziejów Martinowskiego świata, od jego stworzenia, przez opowieści o kolejnych dynastiach królów, genezie smoków, aż do rozwinięcia wątków, które na ekranie ledwie się sygnalizuje, jak choćby opowieść o powstaniu królestwa Dorne.

Co jeszcze można wycisnąć z „Gry o tron”?

Wystarczy więc, by HBO sięgnęło do „Świata Lodu i Ognia” oraz „Rycerza Siedmiu Królestw”, a ich poszukiwania materiałów na spin-offy „Gry o tron” będą zakończone.

Ta druga książka to zbiór trzech mikropowieści, których bohaterami są Dunk i Jajo, a więc wędrowny rycerz Duncan Wysoki i jego giermek, a tak naprawdę dziedzic dynastii Targaryenów, książę Aegon. Historie te rozgrywają się kilkadziesiąt lat przed początkiem serialowej „Gry o tron”, pokazują Westeros od nieco innej strony, bo są bardziej kameralne, z mniejszą dozą polityki, sam Martin też ma plany na kolejne opowieści z tymi bohaterami. Wystarczyłoby więc na przynajmniej sezon–dwa ciekawego serialu.

Rzecz jasna, jeżeli stacja chciałaby trzymać się tego, do czego widzowie zdążyli się przyzwyczaić, najlepszym wyborem byłoby albo pokazanie historii Buntu Roberta, albo Tańca ze smokami.

Tyrania Targaryenów

O rzeczonym Buncie widzowie już słyszeli, w końcu to ta rebelia przeciwko tyranii Targaryenów wyniosła na tron Roberta Baratheona – powróciliby więc znani nam bohaterowie, w młodszych wersjach, ponieważ zaś w „Grze…” widzieliśmy już nie raz krótkie sceny z tamtych czasów, byłaby ta historia w jakiś sposób naturalną kontynuacją obecnie nadawanego serialu, mimo że cofałaby nas w przeszłość, wreszcie jednak pokazano by genezę tego wszystkiego, w co weszliśmy w pierwszym odcinku pierwszego sezonu produkcji HBO.

Historia Tańca ze smokami też zresztą fanom serialu nie jest obca, bo kilkakrotnie wspominano wojnę domową, która stała się początkiem końca dynastii Targaryenów. Przewagą takiego serialu byłoby oczywiście to, że ogromną rolę odgrywałyby wielbione przez widzów smoki, co wprawdzie podniosłoby koszty produkcji, ale też uczyniłoby ją bardzo efektowną. Poza tym o tych wydarzeniach widz wie nieco mniej niż o Buncie Roberta, co można przekuć w zaletę – będzie można bardziej zaskakiwać, twórcy mieliby też większą swobodę, bo akurat przebłysków z tego rozdziału historii Westeros w „Grze o tron” nie pokazywano, gotowe i widziane przez nas sceny nie wiązałyby HBO czy to wyborami scenograficznymi, czy obsadowymi (np. wiemy już, jak wyglądał Ned Stark w latach Buntu Roberta).

Wydaje się, że właśnie te trzy wątki dziejów Martinowskiego świata mają największe szanse trafić na mały ekran. Choć HBO może nas zaskoczyć, bo akurat na brak materiałów twórcy nie narzekają – mogliby pokazać nam początek Siedmiu Królestw, a więc przybycie do Westeros pierwszych Targaryenów i ich smoków, mogliby zekranizować opowieść o walecznej królowej Nymerii, mogliby wreszcie przenieść nas do antycznej Valyrii, do czasów sprzed jej upadku.

Czego spodziewać się na małym ekranie?

A może w kolejnych latach na małym ekranie zobaczymy wszystkie te opowieści? Niewykluczone, aczkolwiek jeżeli już, to szybko to nie nastąpi. Wprawdzie Casey Boys, prezes ds. programmingu HBO, potwierdził, iż na tablicy obecnie jest aż pięć projektów ze świata „Pieśni Lodu i Ognia”, dodał też jednak, że – po pierwsze – na premierę trochę poczekamy, bo obecnie większość sił twórczych skupiają na „Grze o tron”. A po drugie – poprzeczka jakości jest zawieszona tak wysoko, że on sam liczy, iż ostatecznie może jeden ze spin-offów zyska akceptację i zostanie nakręcony.

Tych, których martwi rychły koniec „Gry o tron” i fakt, że sezon siódmy liczyć będzie ledwie siedem odcinków, a ósmy tylko sześć, niech pocieszy to, że niektóre z tych epizodów będą rekordowo długie, potrwają nawet po około 90 minut. Na chwilę więc jeszcze w Westeros zostaniemy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną