Dunkierka, reż. Christopher Nolan, prod. USA, premiera: 21 lipca
Największym zaskoczeniem najbardziej oczekiwanego filmu sezonu ma być to, że nie został on zrealizowany w formule gatunkowego widowiska wojennego, jakie zwyczajowo kręci się w Hollywood. Już sam fakt, że akcja rozgrywa się w czasie jednej z największych operacji wojskowych drugiej wojny światowej, ale zakończonej klęską aliantów, mówi wiele. Odwracając perspektywę, pokazując militarną porażkę Francuzów, Nolan dokłada do tego swój osobliwy punkt widzenia. Przedstawia okoliczności w trzech różnych ujęciach. Żołnierze grani przez Fionna Whiteheada i Harry’ego Stylesa walczą o przetrwanie na lądzie. Kreowani przez Cilliana Murphy’ego i Marka Rylance’a – na morzu. A bohater Toma Hardy’ego przeżywa dramat w powietrzu. „Pytanie, które mnie najbardziej interesowało – ujawnił portalowi TheWrap reżyser – brzmiało: czy oni się stamtąd wydostaną? Czy zostaną zabici w czasie bombardowania, czy zanim trafią na pokład, staranuje ich statek”.
Kino akcji, ale z wielkimi ambicjami. Walory epickie spektaklu mają uświadamiać widzom fundamentalną różnicę postrzegania czasu przez ludzi biorących udział w tych samych wydarzeniach. Nolan, którego idea relatywizmu czasowego interesowała od zawsze – wystarczy wspomnieć „Memento” – kręcił „Dunkierkę” w historycznych miejscach nad Morzem Północnym niedaleko granicy z Belgią, a także w Urk w Holandii oraz w Swanage i Weymouth w Wielkiej Brytanii. Wiadomo też, że scenariusz napisany przez reżysera liczył 120 stron i nie zawierał wielu dialogów, stąd plotki o podobieństwie do kina niemego. Za stronę wizualną („Dunkierkę” przygotowano również w wersji dla IMAX) odpowiada Hoyte van Hoytema, nadworny operator Nolana.