Kultura

Kobiety na ratunek kinu komiksowemu

Recenzja filmu: „Wonder Woman”, reż. Patty Jenkins

Kadr z filmu „Wonder Woman” w reż. Patty Jenkins Kadr z filmu „Wonder Woman” w reż. Patty Jenkins mat. pr.
„Wonder Woman” to dowód na to, że nakręcona przez kobietę i opowiadająca o kobiecej bohaterce historia może przyćmić nawet Batmana czy Supermana.

Stojąca za kamerą Patty Jenkins oraz grająca przed nią Gal Gadot wspólnie dały nam jeden z lepszych filmów superbohaterskich ostatnich lat. „Wonder Woman” to dowód na to, że nakręcona przez kobietę i opowiadająca o kobiecej bohaterce historia może przyćmić nawet Batmana czy Supermana.

„Wonder Woman” nie jest filmem nowatorskim. Fabularnie idziemy tu znanymi kinomaniakom ścieżkami, od przybysza przypadkiem odkrywającego ukryty raj, odcięty od zła tego świata, poprzez konfrontację pochodzącej z niej, niewinnej i naiwnej bohaterki ze złem świata ludzi, konstatację, że jako gatunek niezasługujemy na ratunek, aż do ostatecznego wniosku: może i człowiek jest zły, ale ma też w sobie dobro, miłość, dla której warto go ocalić.

Przecież, nie licząc wątku ukrytego raju, w zasadzie opis ten pasuje choćby do „Piątego elementu”, może też nawet odrobinę do „Człowieka ze stali”. Jest i miejsce dla scen ze szkolenia przyszłej superbohaterki, rzecz jasna wybranej po to, by walczyć z większym złem, jest też uroczy szpieg Steve Trevor (świetny Chris Pine!), jest jego wierna drużyna wyrzutków, ostatecznie okazujących się bohaterami, finał to natomiast klasyczna walka z Tym Złym, koniecznie z użyciem piorunów i obrzucaniem się nawzajem czołgami.

Film Jenkins w tym wszystkim jest jednak bardzo naturalny, w takim rozumieniu, że wychodząc od postaci wychowanej na wyspie Amazonek Diany/Wonder Woman, trudno mu było iść innymi ścieżkami – wątki naiwności głównej bohaterki, nieskalania jej przez ludzkie zło, ale i nieprzystosowania do życia w społeczeństwie narzucały się więc same, wynikały ze zrozumienia tego, kim jest Diana. Z tego brał się humor, który doskonale pasował jednak do filmu wojennego, którym „Wonder Woman” koniec końców jest – główna bohaterka trafia na front I wojny światowej, by spróbować powstrzymać jednego z niemieckich generałów, pracującego nad niezwykle śmiercionośnym gazem bojowym.

I chyba to w obrazie Patty Jenkins wypadło najlepiej – połączenie lekkości kina przygodowego z powagą opowieści o okrucieństwie ludzi i naszym dążeniu do przemocy.

Tu dowodzi Wonder Woman

Przy czym motorem napędowym całego filmu była relacja Diany ze Steve’em. Nie chodzi tu jednak o wątek miłosny, ale o dynamikę ich współpracy – ona, pełna ideałów, silna, pewna siebie, niegodząca się na kompromisy i zdeterminowana. On zaś naznaczony przez lata wojny, walczący trochę mniej z powodu wiary w siebie i swój wpływ na konflikt, a bardziej dlatego, że po prostu chce coś zrobić, widzący też, że by coś osiągnąć, najczęściej nie powinno się zbytnio myśleć o honorze i litości. Pine natomiast, choć błysnął w chyba swojej najlepszej dotychczas roli, nie odwraca przy tym uwagi od Wonder Woman – to ona dowodzi, to ona pierwsza rusza do walki, to ona jest sercem tej misji i drużyny, i inspiracją dla innych (symbolem tej postawy jest świetna scena wyjścia Wonder Woman z okopów).

Bo rzecz jasna „Wonder Woman” to film o bohaterstwie i poświęceniu, jego różnych odcieniach, symbolizowanych właśnie przez pełną ideałów Dianę i świadomego drzemiącego w ludziach zła Steve’a. Jest to kino komiksowe, bardzo efektowne, momentami oczywiście i efekciarskie, ale też to nie sekwencje walk najbardziej się z nim kojarzą – po seansie w pamięci zostają raczej piękne krajobrazy wyspy Amazonek i kameralne sceny między Dianą a Steve’em.

Patty Jenkins znalazła więc dla tej historii jakiś unikatowy język, mimo że poruszała się w obrębie gatunkowych klisz. W efekcie dostaliśmy film, który można postawić obok „Strażników Galaktyki”, „Kapitana Ameryki: Zimowego żołnierza” czy „Iron Mana” jako jeden z najlepszych obrazów superbohaterskich minionych kilku lat.

Wonder Woman, reż. Patty Jenkins, prod. USA, 141 minut

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną