Historyk kultury Andrzej Mencwel w „Wyobraźni antropologicznej” zauważył: „aby w cudzoziemcu uznać człowieka, trzeba w sobie zakwestionować tuziemca”. Te słowa mogłyby posłużyć za motto wydanej właśnie książki Waldemara Kuligowskiego „Defamiliaryzatorzy. Źródła i zróżnicowanie antropologii współczesności”, bo główny jej zrąb dotyczy właśnie dystansu do tego, co bliskie.
Tytułowa defamiliaryzacja to inaczej „uniezwyklenie” albo wywołanie „efektu obcości”. Za źródło tego pojęcia uważa się koncepcję rosyjskiego pisarza i teoretyka literatury Wiktora Szkłowskiego, który opisał stosowaną przez prozaików i poetów technikę ostranienia (udziwnienia, uczynienia obcym), tłumacząc, że celem tych zabiegów nie jest wyobcowanie ze świata, ale odświeżenie jego odbioru. Ustalenia Szkłowskiego wynikały wprost z analizy stylu m.in. Tołstoja, Gogola, Hamsuna, poetów symbolistów oraz autorów ludowej poezji rosyjskiej, ale dają się odnieść do bardzo wielu (nawet tych dziś realizowanych) przedsięwzięć artystycznych.
Dla europejskich artystów awangardowych w pierwszych dekadach ubiegłego stulecia sprawa była jasna: należy kwestionować nie tylko skostniałe konwencje estetyczne, ale i zastaną rzeczywistość społeczną, ugruntowane nawyki kulturowe i rutynowe postrzeganie świata. Kuligowski rozwija ten wątek, rozpoczynając od „efektu obcości” w idei teatru epickiego Bertolta Brechta, po czym idzie dalej, aż do całkiem niedawnych (sprzed zaledwie paru lat) dokonań i wydarzeń, jak choćby zorganizowana w 2011 r. wystawa „Estrangement” towarzysząca gdańskiej imprezie Alternativa.
Bariera kodu kulturowego
Spośród wielu dziedzin sztuki XX w., które wykorzystywały efekt obcości, na szczególną uwagę zasługuje teatr.