Ostatnia metafora Baumana
Retrotopia: pośmiertna lekcja słynnego polskiego socjologa
9 stycznia odszedł do „płynnej wieczności” Zygmunt Bauman. Nie doczekał ukazania się ostatniej, jak się okazało, swojej książki, która brytyjską premierę miała jeszcze w tym samym miesiącu. „Retrotopia”, bo o niej mowa, to z pewnością pożegnanie wielkiego socjologa nie tylko ze światem, ale także ostateczny rozrachunek z własnym intelektualnym dziedzictwem. Książka „gęsta”, bezwzględna w diagnozach, przypominająca tren żałobny i lament, tyle tylko, że dedykowany nie zmarłej osobie, ale pewnej formie utraconej kultury – ufającej, że przyszłość daje nadzieję.
Nawet struktura tej niewielkiej pracy przypomina klasyczny porządek epicedium: zaczyna się od wyjawienia przyczyny bólu, by przejść do wyliczenia cech i zasług zmarłego, następnie opłakiwać stratę i wreszcie szukać pocieszenia i dać moralne pouczenie. To ostatnie, co pewnie będzie dla wielu zaskakujące, płynie na końcowych kartach książki z ust… papieża Franciszka i słów jego gorącego apelu z 6 maja 2016 r. o budowanie kultury dialogu. Bauman, w pełni solidaryzując się ze słowami papieża, kreśli ostatnie zdanie książki, które brzmi: „W o wiele większym stopniu niż kiedykolwiek my – zamieszkujący Ziemię – albo podamy sobie ręce, albo wykopiemy wspólny grób”. Kosmopolitycznie zintegrowana ludzkość to nie idea polityczna, ale apel do nas wszystkich, abyśmy wyrwali się z podszeptów retrotopii opisywanej w żałobnym Baumanowym pożegnaniu.
Co znaczy jednak termin retrotopia? Zygmunt Bauman był przekonany, że sam go stworzył, łącząc „utopię” z „retro” i odwołując się do akwareli Paula Klee i jej interpretacji przez Waltera Benjamina, która posłużyła mu z kolei do stworzenia figury intelektualnej słynnego Anioła Historii.