Reżyser Szekspir
Dużo Szekspira na dużym ekranie. Najciekawsze adaptacje zobaczymy we Wrocławiu
Dzieła Williama Szekspira przeniesiono na duży ekran (scen teatralnych nie pomnę) blisko 500 razy. Sporo jak na twórcę, którego tożsamość od czasu do czasu się kwestionuje, a w każdym razie bezskutecznie ustala. Ale wróćmy do kinematografii: żeby każdą z adaptacji obejrzeć, jedną po drugiej, trzeba by poświęcić miesiąc, nie odrywając przy tym wzroku od ekranu. I co najmniej drugie tyle, żeby wszystkie je przestudiować, zestawić, porównać, uporządkować. Żaden inny twórca na świecie – co brzmi trywialnie, ale nie mija się z prawdą – nie śmiałby marzyć o takim wyniku. Ani dawniej, ani tym bardziej dziś, w czasach gdy wpływ literatów na rzeczywistość jest bez porównania mniejszy. W najlepszym razie, rzecz jasna, omawia się ich książki i cytuje, co mają do powiedzenia.
A potem bywa, że się o nich zapomina (i o autorach, i o książkach, i o cytatach). Inaczej z Szekspirem, o czym najlepiej świadczy rozmach trwających właśnie obchodów 400-lecia jego śmierci. Brytyjczycy mawiają, że to przejaw Bardolatry – osobliwej, bo obsesyjnej wręcz fascynacji jednym z najwybitniejszych twórców wszech czasów. Fascynacji połączonej na ogół z potrzebą twórczego opracowania jego dorobku.
Zresztą nie trzeba okrągłej rocznicy, żeby przypomnieć sobie o Szekspirze. Mamy inne, regularne okoliczności – wypadający 23 kwietnia Światowy Dzień Książki (dzielą z Szekspirem tę datę Miguel de Cervantes i Garcilaso de la Vega, cóż z tego, że w przypadku Szekspira jest ona tylko i aż umowna), powstające wciąż teatry jego imienia, ślady w języku (także polskim), popkulturze, literaturze, dowolnie rozumianej sztuce. I filmy, last but not least.
W tym roku – roku szekspirowskim – będzie je sobie można kilkakrotnie odświeżyć. W ramach 16. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu (21–31 lipca) British Council oraz Stowarzyszenie Nowe Horyzonty pokażą siedem rozmaitych adaptacji, podczas Olimpiady Teatralnej (też Wrocław, 14 października–14 listopada) – aż siedemnaście.
Chwilę temu odbyła się zaś premiera filmowej adaptacji sztuki „Maxine Peake Hamlet”, przygotowanej przez Royal Exchange Theatre w Manchesterze i wyreżyserowanej przez Margaret Williams, w Polsce pokazanej przez British Council wspólnie z Multikinem. Nietrudno się domyślić, że chodzi o „Hamleta”, a główną rolę odgrywa tu Maxine Peake. Tak właśnie – kobieta.
Szekspir inaczej
Przeglądy, o których mowa wyżej, są tym ciekawsze, że nie obejmują głośnych, najnowszych produkcji, lecz raczej takie, które współczesny widz mógłby przeoczyć – i takie, do których trudno dziś dotrzeć. Będą to głównie produkcje brytyjskie, co nie bez znaczenia, bo o Szekspirze opowiadają tu jego rodacy. Nowatorsko, odważnie, czasem kontrowersyjnie, obchodzą się z Szekspirem w sposób nieliteralny i nieoklepany.
A przecież mowa o dziełach nie raz już wystawianych na scenie i nie raz wyświetlanych na ekranie, pewnie też nie raz przez wielu odczytanych i zinterpretowanych. Tyle że twórcy – zwłaszcza reżyserzy – wciąż szukają na Szekspira nowego (autorskiego) sposobu. Do takich należałoby zaliczyć wizjonera Dereka Jarmana (zmarł w wieku 52 lat w 1994 roku). Jego „Burza” (1979) jest bodaj najbliższa duchowi oryginału. Sztukę próbowano już zaliczać do komedii i romansu, u Jarmana (tak jak u Szekspira!) tej jednoznaczności nie ma. Dość wspomnieć, że zanim film powstał, reżyser napisał dla niego cztery różne scenariusze. Po komedii nie ma tu śladu, to mroczna, gotycka, pełna paradoksów opowieść, która na dodatek rozgrywa się głównie nocą. Niby mamy szczęśliwe zakończenie, ale – inaczej niż w sztuce – puentą jest tutaj słynne zdanie Prospera, który… No właśnie – najlepiej obejrzeć, sprawdzić i we własnym sumieniu rozsądzić, czy „Burza” to rzeczywiście po nowemu rozumiana komedia i nic ponadto.
O ile taką „Burzę” widzowie mogli przyjąć bezkrytycznie, a przynajmniej bez wielu zastrzeżeń, o tyle „Anielskie rozmowy” (1985) Jarmana – już niekoniecznie. Rzecz jak na owe czasy wydaje się i nowatorska, i ryzykowna. Nie uświadczymy w tym skromnym filmie nawet dialogów. 50-letnia wówczas Judi Dench recytuje czternaście szekspirowskich sonetów, w tle zaś migają nam senne, hipnotyczne, liryczne (a jakże) obrazy, których pozornie nic nie łączy. W istocie jest to opowieść o miłości, stale poszukiwanej i gubionej. Miłości między dwoma mężczyznami, dodajmy. Dla sekwencji bardzo emocjonalnych scen narracja Dench jest kontrapunktem, niezbędnym uzupełnieniem i – naturalnie – perfekcyjnie dobranym komentarzem. Sam Jarman podkreślał, że to jeden z najsurowszych, a zarazem najbliższych mu reżyserskich eksperymentów.
Z podobną żarliwością mierzył się z Szekspirem reżyser Kenneth Branagh. Zaczął od „Henryka V” (1989), i był to nie tylko początek jego przygody z twórczością Barda, którą był i pozostaje zafascynowany, ale z reżyserowaniem w ogóle (Branagh jest dość popularnym brytyjskim aktorem). Odważnie – bo przecież świat znał już pompatyczną, zrealizowaną z rozmachem, ale też w zupełnie innych okolicznościach (II wojna światowa), wersję Laurence’a Oliviera z 1944 roku. Propozycja Branagha jest skromniejsza (choć w obsadzie znów m.in. Judi Dench, no i sam Branagh), stonowana wizualnie, ale i odmienna w wymowie – bardziej niż na podstępnej naturze polityki reżyser koncentruje się na złożoności charakteru Henryka. Obaj – Olivier i Branagh – znaleźli u Szekspira wątki ważne dla każdego z osobna. I we Wrocławiu obie te wersje będzie można zobaczyć.
Branagh wracał i wciąż wraca do Szekspira. Zawsze z gwiazdorską obsadą. W „Hamlecie” (rzecz z 1996 roku – i tu znów nasuwają się skojarzenia z Olivierem, który swojego „Hamleta” zrealizował cztery dekady wcześniej) zobaczymy m.in. Kate Winslet w roli Ofelii, Judi Dench jako Hekabe i Gerarda Depardieu jako służącego Reynalda. Nieokrzesanym Hamletem jest rzecz jasna sam reżyser, który – trzeba przyznać – kradnie całe widowisko. W bezpretensjonalnie zabawnym „Wiele hałasu o nic” (1993) obejrzymy zaś bardzo młodych i obiecujących wówczas Keanu Reevesa, Michaela Keatona i Denzela Washingtona. Szekspir dla wielu twórców okazał się i cennym warsztatem, i sprawdzianem umiejętności.
Szekspir jak Mona Lisa
Sztukę tę (nomen omen) opanował do perfekcji Peter Brook, brytyjski reżyser, pisarz i producent. Blisko jego filmom do konwencji teatralnej, w której się zresztą specjalizuje. Nie ma tu zatem prostej fabuły, jest starannie pomyślany koncept. Jak w „Królu Learze” z 1970 roku (wystawionym wcześniej na scenie, naturalnie), filmie podporządkowanym prostej idei: świat zmierza ku zagładzie. I byłaby to może myśl nieznośna, gdyby nie groteskowość Szekspira (i Brooka zarazem).
Wiadomo, że Brook zaczytuje się w opracowaniach polskiego krytyka Jana Kotta, ten zaś miał kiedyś napisać: „Zanim spojrzymy na Monę Lisę, wszyscy jesteśmy przekonani, że się uśmiecha. Jakby jej uśmiech był już nie częścią obrazu, ale osobnym bytem”. Podobnie z Szekspirem, zwłaszcza Hamletem – nieco się go mitologizuje, odrywa od kontekstu. Brook z takim poglądem zrywa, przedstawiając postać prawdziwie tragiczną – człowieka, który mimo swej mądrości zachowuje się jak głupiec, uruchamiając spiralę nieszczęśliwych wydarzeń. Reżyser go uczłowiecza. Warto zaznaczyć, że Peter Brook będzie w tym roku gościem wrocławskiej Olimpiady Teatralnej.
A skoro o nieoczywistościach mowa, to warto poświęcić (dosłownie) pięć minut na animację „Next” Barry’ego Purvesa. Tyle wystarczyło, żeby zestawić najważniejsze dzieła Szekspira, co w szybkich czasach docenią pewnie zwłaszcza ci, którzy na powolne przyswajanie wiedzy i konsumowanie dóbr kultury na ogół nie znajdują czasu. Zresztą niezależnie od naszej czasowej dyspozycyjności eksperyment Purvesa jest i ryzykowny, i poznawczo ciekawy. Krótko mówiąc: wart tej krótkiej uwagi.
Szekspir był także, rzecz oczywista, wyzwaniem dla polskich twórców. Roman Polański długo ponoć marzył, żeby nakręcić którąkolwiek z jego sztuk. Nakręcił „Tragedię Makbeta” (1971), przedstawiając ten tragizm dosadniej niż jego poprzednicy. Do spółki z Kennethem Tynanem, krytykiem teatralnym i autorem scenariusza, Polański stworzył bodaj najkrwawszą opowieść o Makbecie, pełną przemocy, nagości, obraną z subtelności. Nie miało być przyjemnie – ale realistycznie.
Dzieł Szekspira nie dałoby się tak rozmaicie interpretować, gdyby nie różne (czasem mylące, niejednoznaczne) tropy, które w nich poumieszczał. Zwodzi tak samo, jak zwodzi (rzekomym?) uśmiechem Mona Lisa. Na tym polega jego geniusz i to zapewne tłumaczy, dlaczego wielu – z mniejszym albo większym powodzeniem – próbuje go ekranizować. Poza wszystkim okazał się Szekspir wnikliwym obserwatorem rzeczywistości, w konsekwencji zaś – prognostykiem, prorokiem. Dlatego niezależnie od czasów, w jakich przychodzi nam żyć, w jego tekstach nadal można się odszukać i przeglądać. Tym lepiej dla Szekspira, tym gorzej dla ludzkości, bo wnioski z tych dzieł nie muszą się podobać, odzwierciedlają wszak złożoną, czasem okrutną, rzeczywistość.
Twórcy, przerabiając Szekspira, adaptują wprost jego dzieła albo przenoszą na ekran grane wcześniej z powodzeniem spektakle (przykłady powyżej). Żeby mówić dziś Szekspirem, szukają własnego języka, własnych środków wyrazu. Ale też w jakimś sensie ze sobą korespondują, próbując co innego z tych tekstów wydobyć. Znajdziemy więc w tym zbiorze odniesienia autorów do autorów, dzieł do dzieł. Szekspir współczesny jest tu tylko i aż spoiwem. I nie miałby chyba nic przeciwko.
Materiał powstał przy współpracy z British Council
Program pokazów filmów szekspirowskich podczas 16. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu (21–31 lipca 2016):
1. The Angelic Conversation (pol. Anielskie rozmowy), reż. Derek Jarman, UK, 1985
2. The Tempest (pol. Burza), reż. Derek Jarman, UK, 1979
3. Theatre of Blood (pol. Krwawy teatr), reż. Douglas Hickox, UK, 1973
4. Macbeth (pol. Makbet), reż. Roman Polański, UK/USA, 1971
5. Much Ado About Nothing (pol. Wiele hałasu o nic), reż. Kenneth Branagh, UK/USA, 1993 – pokaz plenerowy na wrocławskim rynku
6. Next, reż. Barry Purves, UK, 1990 (animacja, 5 minut) – pokaz plenerowy na wrocławskim rynku
7. Play On!, wielu reżyserów, 1999 – pokaz plenerowy na wrocławskim rynku
Program pokazów filmów szekspirowskich w ramach Olimpiady Teatralnej we Wrocławiu (14 października–14 listopada 2016):
1. All Night Long (pol. Szalona noc), reż. Basil Dearden, UK, 1962
2. The Angelic Conversation (pol. Anielskie rozmowy), reż. Derek Jarman, UK, 1985
3. Hamlet, reż. Laurence Olivier, UK, 1948
4. Hamlet, reż. Kenneth Branagh, UK/USA, 1996 (242 mins)
5. Henry V (pol. Henryk V), reż. Laurence Oliver, UK, 1944
6. Henry V (pol. Henryk V), reż. Kenneth Branagh, UK, 1989
7. King Lear (pol. Król Lear), reż. Peter Brook, UK/Denmark, 1970
8. Macbeth (pol. Makbet), reż. Roman Polański, UK/USA, 1971
9. Much Ado About Nothing (pol. Wiele hałasu o nic), reż. Kenneth Branagh, UK/USA 1993
10. Next, reż. Barry Purves, UK, 1990 (animation, 5 mins)
11. Othello (pol. Otello), reż. Oliver Parker, USA/UK, 1995
12. Prospero’s Books (pol. Księgi Prospera), reż. Peter Greenaway, UK/Netherlands/France/Italy/Japan, 1991
13. Richard III (pol. Ryszard III), reż. Richard Loncraine, UK/USA, 1995
14. Romeo and Juliet (pol. Romeo i Julia), reż. Franco Zeffirelli, UK/Italy, 1968
15. Play On!, wielu reżyserów, 1999
16. The Tempest (pol. Burza), reż. Derek Jarman, UK, 1979
17. Theatre of Blood (pol. Krwawy teatr), reż. Douglas Hickox, UK, 1973
Oba przeglądy są wpisane w program Europejskiej Stolicy Kultury.