Dowodem na to, jak bardzo otwarte na młode pokolenie są instytucje kultury, była zakończona niedawno wystawa w warszawskim Muzeum Narodowym „W muzeum wszystko wolno”. Przez osiem miesięcy współtworzyło ją 69 dzieci w wieku 6–14 lat. Wybierane w magazynach muzealnych dzieła z różnych epok i kultur pogrupowały w kilka działów. Jak przyznała dyrektor Agnieszka Morawińska – wystawa była ryzykowna, ale nauczyła muzealników pokory, bo okazało się, że każda interpretacja dzieła sztuki może być interesująca i nawet jeśli wybory dzieci były czasami zaskakujące, to często trafiały w sedno.
Sztuka, czy to dawna czy współczesna, może być dla dzieci ciekawa i może je cieszyć. Dobrze dobrana do wieku dziecka, jego zainteresowań i temperamentu lektura może być kluczowa, a jest o co walczyć, bo ludzie zainteresowani sztuką i aktywnie uczestniczący w życiu kulturalnym to nie tylko osoby lepiej wykształcone, ale też bardziej krytycznie patrzące na rzeczywistość, potrafiące wyrażać własne zdanie i ciekawe świata. Nie chodzi o snobizm rodziców i o to, by dziecko jednym tchem wymieniało nazwiska mistrzów holenderskich, nie do końca chodzi też o pokazywanie, co jest piękne, a co nie. Obcowanie ze sztuką i uważne patrzenie na dzieło to pierwszy krok do nauczenia się krytycznego patrzenia na świat współczesny.
Od czego zaczynać?
Tego uczą dziś książki o sztuce dla dzieci. Są wielozadaniowe – mają nią zainteresować, uwrażliwić, wyjaśnić, czym jest, i sprawić, że wizyta w muzeum czy operze nie będzie udręką, tylko przygodą i przyjemnością. Od jakiegoś czasu wychodzą w postaci coraz lepszej pod względem edytorskim i merytorycznym.