Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Polska magdalenka

Bądźmy szczerzy – nieodróżnianie rejestrów języka jest grzechem, i to ciężkim.

Dyrektorka mojej podstawówki nosiła kozaki z zielonego skaju i używała fraz typu: „naganny występek elementu chuligańskiego”, „godzenie w istniejący ład i porządek” i „uczeń poniesie konsekwencje za swoje postępowanie niezgodne z kodeksem ucznia”. Urządzała apele w sali gimnastycznej, na których informowała nas o przewodniej roli partii oraz dobrowolnym obowiązku uczestniczenia w pochodach pierwszomajowych. Co chwila wszczynała dochodzenia w sprawie „wywrotowej działalności”, np. napisu na murze szkoły „WRON won”*, bo zawsze ktoś był obrażony, „szkalowany”, „godzono w czyjąś godność”. Komunizm wychowywał ludzi serioznych do urzygu.

W telewizji te wątki rozwijano. Dorośli mieli postępować zgodnie „z linią partii” i klaskać, kiedy Pierwszy Sekretarz nadymał podgardle, podszywał się pod proletariat, obleśnie całował w usta Breżniewa, Pierwszego Sekretarza bratniego kraju. Wszyscy drżeli przed Pierwszym Sekretarzem. Kto go nie słuchał, wylatywał z ciepłej posadki w Warszawie, tracił przywileje (sklepy za żółtymi firankami**), które stanowiły o jego pozycji w miejscowości urodzenia (awans społeczny). Komunizm wychowywał przydupasów systemu.

Na lekcjach polskiego przerabialiśmy „Dziady”, „Konrada Wallenroda”, Sienkiewicza i Żeromskiego. „Zginąć za ojczyznę”, „polec” za nią, „walczyć do ostatniego tchu” – to wbijano do głowy nastolatkom. Na lekcjach historii uczyliśmy się, że rzeczywistość to wojny, zrywy, powstania, z naciskiem na te nieudane. O normalnym życiu ani słowa. Jak kobiety godziły wychowanie dzieci i pracę zawodową, np. zarządzanie majątkiem, po tym jak ich mężów zesłano na Sybir? Radziły sobie.

Polityka 22.2016 (3061) z dnia 23.05.2016; Kultura; s. 95
Reklama