Serial podsumowuje się złośliwie i krótko – wszyscy tu umierają. I to w chwili, gdy odbiorcy do kogoś zdążyli się już przyzwyczaić, jakoś do bohaterów przekonać, a nawet przywiązać. Choć każdy kolejny sezon entuzjaści oglądają z coraz większą podejrzliwością, zwłaszcza jeśli fabuła nie jest im znana z książek (filmowcy i tak odchodzą od pierwowzoru). Spieszmy się kochać bohaterów „Gry o tron”, bo ich dni są na ogół policzone. Wkrótce tę myśl sobie przypomnimy – premiera 6. sezonu jest zaplanowana na 24 kwietnia.
Tymczasem fani próbują wytypować głównego bohatera – czy znajdzie się wśród postaci George’a R.R. Martina postać, która pozostaje przy życiu i której losy są uwikłane w największą liczbę zdarzeń? A może nie to jest sensem i sednem tej opowieści?
Próbę ustalenia tożsamości głównego bohatera sagi podjęli właśnie matematycy – prof. Andrew J. Beveridge z Macalester College oraz Jie Shan, na razie absolwent, poza wszystkim zwolennik przedstawiania informacji w postaci grafów, wykresów i map. Matematyka – powiadają – dostarcza konkretnych odpowiedzi, jest precyzyjna, nieomylna. Choć można się domyślać, że sam George R.R. Martin nie rachował, snując swoją historię, ale dał się ponieść fantazji (ostatnio zresztą miewa z tym kłopoty – wydawcy i fani konsekwentnie go poganiają, a ten konsekwentnie przesuwa terminy).
Matematycy nazwali swoje dzieło „Network of Thrones”, nawiązując do tytułu serialu. Wykonali pracę, którą pewnie chciałby wykonać każdy, kto zasiadł do 5. sezonu i poczuł się zdezorientowany. „To największe osiągnięcie w matematyce ostatniej dekady” – komentuje półserio „The Telegraph”.
Studiując „Nawałnicę mieczy”, uczeni stworzyli mapę interakcji między bohaterami. Połączenia rysowali wówczas, gdy imiona bohaterów dzieliło na papierze 15 słów. Ta postać, od której wychodziło najwięcej takich połączeń, zyskała następnie miano głównego bohatera. Nie same interakcje zresztą miały tu znaczenie, ale też inne czynniki, jak choćby ważność postaci z punktu widzenia fabuły (mierzona choćby czasem emisji na ekranie).
Domyślacie się, kto na miano głównego bohatera zasłużył? Zdaniem uczonych – Tyrion Lannister. Na drugim miejscu znalazł się Jon Snow, na trzecim zaś Sansa Stark, najstarsza córka Eddarda Starka. W przyszłości zaś – stwierdzają matematycy po analizie rozmaitych algorytmów – zyskać może też Daenerys Targaryen, jak dotąd geograficznie oddalona od centrum wydarzeń.
Ciekawe, że częstotliwość pojawiania się postaci pozwala przewidywać, czy odegra w przyszłości większą czy mniejszą rolę. Jeśli George R.R. Martin zajrzy do tych analiz, być może znowu zechce nas zmylić i jeszcze bardziej swą historię skomplikuje. Tym lepiej dla literatury!
Czytaj także: Kulturą masową rządzą algorytmy