W ciągu zaledwie ośmiu lat transmisje i retransmisje oper, baletów i spektakli teatralnych stały się znaczącym zjawiskiem na rynku kinowym. Także w Polsce. Gorącą dyskusję wywołał ostatnio zamieszczony w „Gazecie Stołecznej” felieton Macieja Nowaka, w którym autor odmawia teatralnym transmisjom racji bytu, ponieważ rzekomo psują polski rynek. Pomijając absurd takiego stwierdzenia, faktem jest, że zjawisko się rozwija i będzie się rozwijać. Dziś spektakl z nowojorskiej Metropolitan Opera można obejrzeć na dużym ekranie nie tylko w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu, ale także w Elblągu, Zamościu, Chrzanowie. Transmisję spektaklu teatralnego „Tramwaj zwany pożądaniem” z londyńskiego National Theatre oglądali widzowie z Konina czy Opola Lubelskiego.
W ostatniej dekadzie pojawiło się coraz więcej możliwości oglądania oper – nawet w domu: już nie tylko w telewizji (nieoceniony kanał Mezzo) czy na DVD, ale i w bezpośredniej transmisji w internecie. Np. spektakle z Bayerische Staatsoper z Monachium można zobaczyć za darmo. Transmituje się w sieci również koncerty, a najbardziej znanym przedsięwzięciem w tej dziedzinie jest Digital Concert Hall Filharmoników Berlińskich. Nie zastąpi to jednak kinowego oglądu, zwłaszcza jeśli do dyspozycji jest naprawdę dobra aparatura. Obejrzenie spektaklu w jakości HD na dużym ekranie jest również okazją do bliższego przyjrzenia się grze aktorskiej, mimice i gestom. Możemy też w przerwie – to rytuał transmisji z Met – wejść za kulisy, zobaczyć, jak się robi przedstawienie, obejrzeć wywiady z gwiazdami spektaklu, a podczas fragmentów instrumentalnych zajrzeć do kanału orkiestrowego.