Kultura

Zalew wujozy

Wszyscy znamy ten typ: wujo, który jest duszą towarzystwa za biesiadnym stołem. Na ślubie, na chrzcinach, u cioci na imieninach.

Wszyscy znamy ten typ: wujo, który jest duszą towarzystwa za biesiadnym stołem. Na ślubie, na chrzcinach, u cioci na imieninach. Ma swoje odmiany w każdej dawnej i nowej klasie społecznej, pojawia się i na gminnym festynie, i na raucie po konferencji naukowej. Wujo wie lepiej, wujo nam opowie. Wszystko, na każdy temat, w sposób nieznoszący sprzeciwu, ale przecież fajny, jowialny i zabawny, bo jak wujo coś powie, to boki zrywać (z zażenowania).

Seks jest jednym z ulubionych tematów wuja. Po pierwsze, wujo ma doświadczenie, z niejednego pieca chleb jadł, jak wujo był młody, to ho, ho, płynie znaczący śmiech spod wąsa, ho, ho, jak spod wąsa Świętego Mikołaja z pornohorroru albo spod wąsa Fritzla najzupełniej prawdziwego. Te rzeczy to zna od podszewki, acz, oczywiście, na zdrowy chłopski rozum, który dżenderom się nie kłania. Zdrowy chłopski rozum, czyli pokolenia braku edukacji seksualnej, a właściwie jakiejkolwiek edukacji, samcze samozadowolenie przenoszone prosto z męskiej szatni (z czasów kiedy wujo w cokolwiek grywał, czyli ze schyłkowego Gierka) i z rozmów przy piwie, wódce czy whisky. Oczywiście, ktoś przy imieninowym stole może się skrzywić, ale wujowi pod wpływem spożycia wszystko płynie z ust żwawiej i wszystko się ze sobą łączy: zatem rojenia erotomana-gawędziarza spójnie przechodzą w tyrady o tym, jak inwazja feminazistek i europedałów chce splugawić polską, piastowską ziemię, którą włada Najświętsza Panienka, i rzucić ją pod buty Kacapów i Szwabów, od czego uratuje nas tylko napędzana wódką husaria.

Zasadniczy bowiem problem wuja – kompletnie zresztą przezeń niedostrzegany – to nieciągłość jego świata i różnorodnych wzorców: męża statecznego a pobożnego i kasanowy, zawsze gotowego do walki wojownika, i dziarskiego chłopa, który zawsze jest na lekkim rauszu, i tak dalej.

Polityka 41.2014 (2979) z dnia 07.10.2014; Kultura; s. 83
Reklama