O co to całe halo? Na scenie pokrytej bułkami na hamburgery piątka aktorów odbywa piknik. Opalając się i jedząc, prowadzą filozoficzne dyskusje, nierzadko dowcipne i ironiczne, i inscenizują własne wersje klasycznych obrazów religijnych. „Jedyną pewną rzeczą, jaką posiadacie, jest wasza samotność, jesteście na granicy całkowitego upadku” – oto punkt wyjścia spektaklu, który ma ambicje sportretowania współczesnej, chylącej się ku upadkowi cywilizacji konsumpcji i hedonizmu.
Zamiast tropionego przez protestujących bluźnierstwa i obrazy uczuć religijnych mamy próbę diagnozy współczesności. Przedmiotem ataku nie jest Chrystus, tylko artyści. Owszem, ten pierwszy w spektaklu jest sportretowany jako „piroman, który podłożył ogień pod codzienność”, bo sam nigdy jej nie doświadczył, nie potrafił się cieszyć życiem, zwykłym wyjściem z kumplami na piwo. Zamiast pracować z ludźmi, rozmnożył im jedzenie (bułki do hamburgerów), stworzył wojsko – lud boży. Jednak to artyści, całe pokolenia utalentowanych twórców, sugestywnie malujących kolejne wersje dróg krzyżowych, ukrzyżowań, biczowań, kłucia włóczniami, dokonali skutecznego zamachu na piękno życia ludzkiego. Od tych obrazów terroru, oglądanych nie tylko w kościołach i muzeach, człowiek nie może się uwolnić, „wbijają się w mózg jak uderzenia pięścią, jakby cię bił Mike Tyson”. Efektem tej wielowiekowej aplikacji śmierci ma być cywilizacja śmierci i pustki, zamieszkana przez ludzkie widma. Jedna z bohaterek zwierza się, że nic nie czuje, a przecież żyje: ma Skype’a i zniżkę na autobus, lata po świecie, choć częściej rozmawia z maszynami niż ludźmi.
Ostatnia godzina spektaklu to poruszający koncert fortepianowy. Oratorium Josepha Haydna „Siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu”, uznawane za jedną z najbardziej uduchowionych muzycznych proklamacji wiary w Boga w historii, wykonywane jest przez pianistę, który wcześniej zdjął ubranie. Piękna, nieepatująca obrazami okrucieństwa, natchniona wiarą muzyka jako szansa na odnowę? Tak więc jest albo była nadzieja dla świata? Dość dziwna deklaracja, jak na rzekomo bluźnierczy, diabelski spektakl.