Odbierając nagrodę, wzruszony Nuri Bilge Ceylan dedykował ją młodym Turkom, którzy zginęli w ubiegłym roku w antyrządowych zamieszkach. Jego film to opowieść o aroganckim pisarzu i byłym aktorze, o wyniosłości i braku empatii doprowadzających jego małżeństwo do rozpadu. Z drobnych, pozornie błahych incydentów – takich jak rozbicie szyby samochodu przez dziecko z ubogiej rodziny i odmowy przeprosin za ten czyn – reżyser wysnuwa wielopoziomową, skomplikowaną psychologicznie medytację o podziałach klasowych, dumie i upokorzeniu, które niszczą więzi. Piękno majestatycznej natury („Zimowy sen” rozgrywa się w bajkowej Kapadocji) przeciwstawiono grze, udawaniu, niskim i wzniosłym pobudkom postaci.
Stawiany na równi z największymi mistrzami 55-letni Ceylan tworzy inteligenckie, wyrafinowane wizualnie kino, w którym odbijają się problemy współczesnej, podzielonej Turcji, ale nie tylko jej. Bardzo nastrojowe, poetyckie, zarazem głęboko zanurzone w dość ponurą, monotonną codzienność filmy podejmują tematy winy i kary, wygasania uczuć, życia w kłamstwie.
W zasadzie każdy jego film odwołuje się na swój sposób do prozy Dostojewskiego. „Zimowy sen”, poprzez powtórzenie pamiętnej sceny z paleniem pieniędzy, za które chce się kupić uczucia, najbardziej chyba do „Idioty”. Sceptyczne, wyrażające zwątpienie w sens dobra i miłości dramaty psychologiczne Ceylana wyróżniano już w Cannes za reżyserię („Trzy małpy”), dwukrotnie zdobywały Grand Prix („Pewnego razu w Anatolii”, „Uzak”). „Zimowy sen” oprócz Złotej Palmy uhonorowany został również nagrodą FIPRESCI.
Wygwizdane 3D Godarda
Nie wzbudziła już takiej euforii druga co do ważności nagroda festiwalu – Grand Prix Jury przyznane 33-letniej Włoszce Alice Rohrwacher za „Cuda” („Le Meraviglie”).