Kultura

Drugi poranek wieczorynki

TVP uruchomiła kanał dla dzieci

Dzisiaj w Polsce mamy do dyspozycji kilkanaście kanałów z ofertą dla dzieci i młodzieży, niektóre z nich nadają całą dobę. Dzisiaj w Polsce mamy do dyspozycji kilkanaście kanałów z ofertą dla dzieci i młodzieży, niektóre z nich nadają całą dobę. Frantisek Czanner / PantherMedia
Nowy kanał dziecięcy TVP może się spodobać wszystkim stęsknionym za „Wieczorynką”. Tym bardziej że TVP ABC ma na start program wspomnieniowy.
Starsze dzieci, które nie włączają już sobie kanałów dziecięcych w telewizorze, chętnie oglądają emitowane w nich programy na swoich tabletach czy smartfonach.Karel Noppe/PantherMedia Starsze dzieci, które nie włączają już sobie kanałów dziecięcych w telewizorze, chętnie oglądają emitowane w nich programy na swoich tabletach czy smartfonach.
Uruchomienie TVP ABC planowano na koniec kwietnia br., ale stacja ruszyła wcześniej, bo 15 lutego.East News, PAT Uruchomienie TVP ABC planowano na koniec kwietnia br., ale stacja ruszyła wcześniej, bo 15 lutego.

Latem ubiegłego roku jej pożeg­na­niu towarzyszyły protesty. Zda­wać się wręcz mogło, że więcej ludzi ­pomstowało na decyzję o zakończeniu emisji „Wieczorynki” w TVP1, niż ją oglądało – z badań Niel­sen Audience Measurement, przygotowanych dla portalu Wirtualnemedia.pl, wynika, że w sierpniu 2013 r. „Wieczorynka” gromadziła przed telewizorami średnio 660 tys. widzów, w tym niemal trzy razy więcej emerytów niż dzieci. Po kilkumiesięcznym wygnaniu do TVP Kultura (tuż po przeniesieniu, we wrześniu ubiegłego roku, oglądało ją tam średnio 21 tys. widzów) „Wieczorynka” wraca do walki o masową publiczność, tym razem na antenie TVP ABC – nowego kanału telewizji publicznej, przygotowanego z myślą o dzieciach i młodzieży.

Uruchomienie TVP ABC planowano na koniec kwietnia br., ale stacja ruszyła wcześniej, bo 15 lutego i tak miało dojść do różnych zmian w cyfrowej telewizji naziemnej: pojawienia się Telewizji Trwam, przejścia TVP Info na inny multipleks. – Uznaliśmy więc, że należy wykorzystać tę sytuację i załapać się z ABC na rozgłos informacyjny przy okazji zmian. Tym bardziej że media nas nie rozpieszczają: dużo więcej (i niesłychanie krytycznie) pisano o przejściu „Wieczorynki” z TVP1 do TVP Kultura niż teraz o starcie ABC – wyjaśnia powody pośpiechu ­Jacek Rakowiecki, rzecznik prasowy TVP.

Rewolucja to nie tu

Po tej decyzji nie było czasu na badania oferty programowej. Ciężar wyborów – i ryzyko – spoczywa na redaktorach prowadzących. – Wyjmują z archiwum taśmy i oglądają każdy odcinek. Czym się kierujemy? Przede wszystkim patrzymy, czy treści się nie zestarzały, bierzemy też pod uwagę stronę techniczną – tłumaczy Małgorzata Mierzejewska-Wawryków, kierownik redakcji TVP ABC i projektów edukacyjnych TVP. – Jeżeli decydujemy się na emisję materiałów gorszych technicznie, w paśmie wstępnie nazwanym „Telewizja taty i mamy”, to dlatego, że przedstawiają dużą wartość. To na przykład dotyczy „Tik-Taka”. Znakomity program, ale niestety widać, że nie został zrealizowany wczoraj.

Jej zdaniem największy atut nowej telewizji to właśnie bogate archiwa – kilkadziesiąt tytułów, takich jak „Domowe przedszkole”, „Mama i ja” czy „Tik-Tak”. Na antenie telewizji skierowanej do widzów w wieku od 3 do 12 lat zobaczymy m.in. sprawdzone już i bez dwóch zdań znakomite programy, takie jak kurs języka angielskiego dla maluchów „Lippy&Messy” czy popularnonaukowy cykl „Dlaczego? Po co? Jak?”, przygotowany we współpracy z Centrum Nauki Kopernik. Premier na razie niewiele – na początek nowe odcinki „Domisiów” przeniesionych z TVP1 oraz cykl „Sześciolatki – pierwsza klasa”, zrealizowany we współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Skromne fundusze ABC przeznaczy głównie na zakup licencji, zarówno w kraju („Reksio”, „Bolek i Lolek”, „Koziołek Matołek”), jak i za granicą („Bajki z mchu i paproci”, „Krecik”, „Bob Budowniczy”). Dopiero od kwietnia możemy spodziewać się nowości, w tym poradnikowego cyklu dla rodziców „Na kłopoty… ABC!” oraz magazynu informacyjnego „Masz wiadomość!”. Na kokosy z abonamentu w tej chwili liczyć w TVP ABC nie mogą, więc zamierzają zarabiać głównie na reklamach (nadawanych dopiero od 1 marca). Podobno takich, które krzywdy naszym pociechom nie zrobią.

Nie będzie żadnych reklam typu call to action, nie będzie wysokokalorycznych przekąsek, słodyczy itp. Nasze Biuro Reklamy narzuciło sobie wewnętrzny kodeks, który ma być przyjazny dla młodego widza – chwali się Mierzejewska-Wawryków. – Wprowadziliśmy też samoograniczenie dotyczące długości bloków reklamowych. Licytacja na samoograniczenia w trosce o dobro najmłodszych to trend światowy. Pod koniec stycznia BBC ogłosiła wprowadzenie nowych standardów dotyczących... zbyt seksownych prowadzących. Urodziwe panie występujące w programach dla dzieci nie mogą już podkreślać urody wyzywającym strojem czy zbyt wyrazistym makijażem. Wszystko po to, by zapobiegać nadmiernej seksualizacji dzieci i młodzieży. Trwają również dyskusje na temat języka. Melissa Hardinge z CBBC przyznała niedawno na łamach „Telegraph”, że poważne gremium fachowców przez niemal pół godziny debatowało nad słowem „pierdnięcie”. To nie takie śmieszne, jak mogłoby się wydawać – po prostu sformułowania dopuszczalne w jednych domach, w innych są niedozwolone. I choć znalezienie złotego środka wydaje się niemożliwe, nie można przestać go szukać.

 

Zarówno CBBC, jak i niemiecka KiKA szczycą się walką ze stereotypami dotyczącymi płci. Uczą tolerancji dla odmienności, odchodzą od pokazywania kobiet w kuchni albo w roli ozdoby salonu. Trudno oczekiwać tego rodzaju treści w TVP ABC – nie tylko z powodu, że gender to ostatnio gorący kartofel, którym przerzucają się politycy i publicyści, ale przede wszystkim dlatego, że te archiwalne materiały sprzed ćwierćwiecza raczej stereotypy utrwalają, niż z nimi walczą.

Niestety, jeszcze nie aspirujemy do miana jednej z najlepszych telewizji dziecięcych na świecie. Faktem jest też, że ramówka oparta siłą rzeczy na pozycjach starszych będzie nieco bardziej konserwatywna i zachowawcza. I nie jest to założenie, ale przymus wynikający z braku zasilenia publicznego – przyznaje Jacek Rakowiecki, który uważa, że dla wielu konserwatywnie myślących Polaków to może być zaleta. Zresztą rewolucja nie powinna być domeną telewizji publicznej.

A jak agresja

ABC ma być również wolna od przemocy. W przypadku oferty dla dzieci wydaje się to truizmem, lecz nowa telewizja chwali się wyjątkowo wyśrubowanymi standardami.

Dlaczego nie będzie u nas Disneya? Po pierwsze dlatego, że jest za drogi, a po drugie dlatego, że w wielu programach Disneya są zachowania, których nie chciałabym pokazywać polskim dzieciom, w tym mojemu wnukowi. Nie ma prawa pojawić się scena, która jest nacechowana przemocą. Nie może być agresji, czy to w mimice, co często zdarza się w seriach z mangą, czy w zachowaniu – stanowczo deklaruje szefowa TVP ABC. Jeśli klasyka, jak baśnie braci Grimm, pokazuje również ciemne strony rzeczywistości, tym gorzej dla klasyki. – To jest temat na szerszą dyskusję: czy bajki braci Grimm są wychowawcze? Powiem szczerze, że ja mam wątpliwości.

Różne są koncepcje. Zwolennicy wygładzania rzeczywistości uważają, że jak najdłużej powinniśmy chronić dziecko przed złym światem, bo ono i tak kiedyś się o tym świecie dowie, ale niech ma przynajmniej sielskie dzieciństwo. Druga koncepcja jest taka, że dziecko też jest człowiekiem, że bardzo wiele rzeczy intuicyj­nie rozumie i powinno się je szczepić informacjami o świecie, nie zakłamywać rzeczywistości – mówi dr Iwona Sikorska z Instytutu Psychologii Stosowanej UJ. Podkreśla, że nowe rzeczy najlepiej oglądać z dorosłymi, którzy w odpowiedniej chwili zareagują i wytłumaczą, co trzeba. – Należy czytać dziecku baśnie. Natomiast stopień ich okrucieństwa trzeba dostosować do indywidualnej wrażliwości dziecka. Niektóre zasłaniają oczy czy wychodzą z pokoju podczas scen, które są dla nich trudne do zniesienia, i trzeba to uszanować. W Ameryce zbadano dzieci, które przeżyły ataki z 11 września. Te, które miały obok siebie osobę dorosłą, która trzymała za rękę, pocieszyła, nie rozwinęły zespołu stresu pourazowego. Sikorska zaznacza jednak, że pomiędzy baśniami a współczesnymi kreskówkami nie można postawić znaku równości. – Tych bym dzieciom nie zalecała – przyznaje. – Nasycone są ogromną ilością agresji, wulgaryzmów, fatalnych wzorców społecznych. Jak bohaterowie takich kreskówek rozwiązują konflikty? Dają sobie fangę w nos albo mówią do siebie: „Ty łajzo! Ty głupolu!”. Niby zabawa, ale to nie są dobre wzorce, bo dzieci przenoszą je na kontakty z kolegami.

Nowa złota era?

Skoro telewizja prowokuje zachowania agresywne, skoro – jak wynika z badań – przyczynia się do plagi otyłości wśród młodzieży, może trzeba zabronić oglądania? Czy rację mają rodzice, którzy w ogóle trzymają dzieci z dala od ekranu?

Z badań prowadzonych w Niemczech wynika, że do trzeciego roku życia dziecko rzeczywiście w ogóle nie powinno oglądać telewizji. Czterolatkowi można pozwolić najwyżej na pół godziny dziennie. Do siedmiu lat: maksymalnie na dwie audycje, po 45 minut każda. – Odpowiednio dobrane programy w takich ilościach nie szkodzą, ale pomagają w rozwoju dziecka. Dziecku w wieku szkolnym nie zaszkodzą nawet dwie godziny dziennie, ale ważniejsze jest nie ile, lecz co się ogląda – mówi dr Sikorska. – Na przykład filmy skłaniają dzieci do emocjonalnego podążania za bohaterem. Ważne jest, żeby film taki dobrze się kończył, bo zwycięstwo dobra nad złem kreuje odpowiedni obraz porządku świata w głowie dziecka. To, że w międzyczasie dziecko się trochę boi, wzrusza, coś przeżywa, jest dobre dla rozwoju jego emocji.

 

Jako przykład takiego filmu, idealnego dla rozwoju naszych dzieci, psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego podaje ekranizację „Lassie, wróć!”. Czym innym jednak pobożne życzenia specjalistów, a czym innym brutalna rzeczywistość. Rodzice chętnie dzieliliby się ze swoim potomstwem emocjami, które przywołują filmy i programy z ich dzieciństwa, ale przyzwyczajonym do szybszego przetwarzania informacji dzieciom z pokolenia wychowanego w czasach nowych technologii i kultury obrazkowej Lassie czy Nemeczek mogą się wydać po prostu nudni.

Sama próbowałam oglądać z moimi dziećmi filmy, które mnie w młodości zajmowały. Siedziałam rozdygotana, ze łzami w oczach, a moje dziecko usnęło w trakcie – dr Iwona Sikorska przyznaje, że choć życzy TVP ABC jak najlepiej, nie wszystkie starocie da się odkurzyć.

Nie każda telewizja dla dzieci musi rozstrzygać podobne dylematy. W BBC na przykład wyciągają wnioski z przeszłości, ale śmiało patrzą w przyszłość. Mają i pomysły na nowe produkcje, i pieniądze na ich realizację.

Zauważyłem, że rodzice w Wielkiej Brytanii ciepło wspominają swoje ulubione programy z dzieciństwa, ale nie oczekują, że ich dzieci będą oglądały to samo. Mamy tylko kilka programów, które pozostają na antenie od bardzo dawna: nasz magazyn „Blue Peter” [na antenie od 1958 r., to najdłużej emitowany program dziecięcy na świecie – przyp. aut.] i codzienne wiadomości „News­round”. Czasem decydujemy się na nowe ekranizacje starych, ale wciąż lubianych książek, czego przykładem są niedawne adaptacje „Topsy and Tim” i książek Katy Morag w CBeebies, naszym kanale dla dzieci w wieku przedszkolnym. Rzadko jednak, jeśli w ogóle, pokazujemy naprawdę stare programy – mówi Joe God­win, dyrektor kanałów dla dzieci BBC. Z badań stacji wynika, że dzieci nie chcą oglądać rzeczy czarno-białych i takich, które wyglądają na stare. – Poza tym nasze kanały są nadawane w standardzie HD i przeznaczone dla dzieci, nie ich rodziców, bo w tym pokoleniu wspólne, rodzinne oglądanie telewizji to zjawisko rzadsze niż wcześniej.

Godwin wierzy, że program, który robią dzisiaj z myślą o kanałach CBeebies i CBBC, jest równie dobry, jeśli nie lepszy od rzeczy, które powstawały, gdy sam był dzieckiem. – Żyjemy w nowej złotej erze telewizji dziecięcej.

Hybryda na życzenie

Przez dekady zasiadaliśmy do „Wieczorynki” nie dlatego, że była taka cudowna, ale dlatego, że była jedyna. Dzisiaj w Polsce mamy do dyspozycji kilkanaście kanałów z ofertą dla dzieci i młodzieży, niektóre z nich nadają całą dobę. Najpopularniejszy, ­MiniMini+, miał pod koniec minionego roku 0,7 proc. rynku telewizyjnego, przy zasięgu technicznym niewiele ponad 41 proc., i nieznacznie wyprzedzał Nickelodeon oraz Cartoon Network. Małgorzata Mierzejewska-Wawryków uważa, że TVP ABC ma szansę nawiązać równą walkę z liderem. Wierzy zarówno w atrakcyjną ofertę swojej stacji, adresowaną raczej do przedszkolaków niż młodzieży, jak i w przewagę wynikającą z zasięgu: nowa telewizja dostępna będzie nie tylko w kablówkach, ale też, jako jedyna z tego segmentu, w naziemnym multipleksie cyfrowym, a więc powszechnie i za darmo. – Nasza estymowana oglądalność to 0,7 w pierwszym roku, 0,8 w drugim, a w trzecim 0,9. Oczywiście chcielibyśmy mieć więcej – mówi. Zresztą oglądalność jako taka coraz gorzej mierzy wpływ kanałów dziecięcych. – Dzieci wciąż kochają telewizję, nie mniej niż inne media. Coraz częściej jednak korzystają z internetu i usług video on demand, by oglądać telewizję gdzie i kiedy chcą. Nie próbujemy konkurować z internetem. Zamiast tego staramy się zrozumieć nowe podejście dzieci do konsumpcji mediów i korzystania z sieci, żeby odpowiednio uzupełnić naszą ofertę i dotrzeć do tych dzieci, które przestały oglądać tradycyjną telewizję – mówi Godwin. Zwraca uwagę na to, że starsze dzieci, które nie włączają już sobie kanałów dziecięcych w telewizorze, chętnie oglądają emitowane w nich programy na swoich tabletach czy smartfonach. A w Wielkiej Brytanii dostęp do tabletów ma już w tej chwili dwie trzecie dzieci. W TVP też myślą o nowoczesności. ABC ma być pierwszym kanałem tematycznym TVP ze specjalną hybrydową aplikacją Hbb, która w praktyce oznacza połączenie tradycyjnej, linearnej telewizji z interaktywnością właściwą internetowi. – Będą gry, quizy, krzyżówki, będzie możliwość ustawienia indywidualnego powitania… – zapewnia Małgorzata Mierzejewska-Wawryków. – Chcemy też zapewnić możliwość oglądania naszych programów w sieci. Jeżeli rodzic nie chce lub nie może czekać do emisji programu na antenie, zawsze może włączyć ulubioną bajeczkę dziecka w internecie.

A już na pewno będzie mógł przypomnieć sobie swoją ulubioną bajkę.

Polityka 8.2014 (2946) z dnia 18.02.2014; Kultura; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Drugi poranek wieczorynki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną