Przypadek „Nimfomanki” nie jest pierwszym w historii kina, gdy twórca się autocenzuruje. Warunkiem pokazania amerykańskiej widowni „Oczu szeroko zamkniętych” Stanleya Kubricka było usunięcie sceny orgii, w której przez moment widać, że aktorzy niczego nie udają. Kanadyjczyk David Cronenberg miał poważne trudności z dystrybucją dramatu „Crash”, bo pokazał seks bez ogródek, uprawiany przez maniaków samochodowych katastrof. Mimo zaproponowanych cięć film nie wszedł na ekrany amerykańskich kin i wielu europejskich krajów.
W Japonii cenzuruje się filmy pornograficzne (genitalia są rozpikslowane). Do lat 90. ubiegłego wieku nie można było pokazywać włosów łonowych oraz organów płciowych w czasie stosunku. Wielką popularnością za to cieszą się tam do dziś horrory stylizowane na dokumenty przedstawiające znęcanie się fizyczne nad ofiarami (modę wywołała seria „Za ginipiggu”). Chociaż w Europie są one zakazane, wywarły silny wpływ na estetykę kina przemocy głównego nurtu w kulturze Zachodu. Pod ich wpływem zaczęły powstawać w USA kolejne części „Piły” i „Hostelu”.
Jak to się robi w Ameryce
Choć w Ameryce pierwsza poprawka do konstytucji gwarantuje wolność artystyczną, jest zarazem społeczna zgoda na blokowanie dostępu do budzących zastrzeżenia, kontrowersyjnych treści – w trosce o wychowanie dzieci i młodzieży. Kino – najbardziej zbiurokratyzowana i dochodowa gałąź rozrywki – od samego początku swego istnienia było więc poddawane kontroli.
Już w 1895 r. w krótkim filmiku zatytułowanym „Annabelle Serpentine Dance” wstawiono białą planszę po to, aby zamaskować zmysłowe kołysanie tancerki, zapobiegając w ten sposób skandalowi psucia obyczajów. W 1930 r.