Do jednego z wykładowców Harvardu po zajęciach podszedł „bystry i nieco agresywny student, wymachując przy tym smartfonem”. Młodzieniec chciał porozmawiać o wpływie nowoczesnych technologie na edukację, w tym szczególnie o reformach, jakie w systemie edukacji trzeba będzie wprowadzić, jeśli chce się nadążyć za pędzącą rzeczywistością. A tak naprawdę chłopak domagał się odpowiedzi na proste pytanie. Na co mu zakuwać belferskie gawędy, gdy w jego dłoni spoczywa cała wiedza świata, a wyszukiwarki internetowe już nie tylko odpowiadają na pytania, ale same je podpowiadają? Wykładowca zastanowił się chwilę. Po czym skwapliwie przyznał, że telefony faktycznie potrafią odpowiedzieć na wszystkie pytania – z wyjątkiem tych ważnych.
Prof. Howard Gardner wspomina to wydarzenie we wstępie do wydanej właśnie książki „The App Generation” (Pokolenie apki). Na kolejnych stronach wspólnie z prof. Katie Davis z University of Washington zastanawiają się, jak ową tytułową generację aplikacji ukształtują urządzenia wspomagające niemal wszystkie codzienne czynności? Jak na relacje młodych wpłynie to, że realizują je w dużej mierze przez krótkie wiadomości tekstowe? Jak na postrzeganie siebie i innych wpłynie przyjęcie polubień za wyznacznik popularności, akceptacji i głównej waluty internetu? Jak serwisy społecznościowe zmienią społeczne rytuały?
Bo osoby dorastające w XXI w. – zauważają autorzy – nie tyle zanurzone są w morzu aplikacji, co wręcz patrzą na świat poprzez ich pryzmat. I nawet własne życie traktują jak pakiet aplikacji, które służą do wyrażania siebie wobec otoczenia i gromadzenia komunikatów z niego docierających. Czego w aplikację opakować się nie da, traci znaczenie.
Liczba aplikacji dostępnych na iPhone’y czy urządzenia z systemem Android przekracza właśnie okrągły milion. I, na szczęście, szczególnym wzięciem cieszą się te służące do komunikacji z innymi. Gardner i Davis przyznają, że media społecznościowe niezwykle ułatwiły kontakt z innymi. Jednocześnie martwią się, że utrzymywanie dziesiątek lub setek luźnych relacji wysysa z nas energię potrzebną do tego, by dbać o kilka naprawdę bliskich. Pociesza ich jednak fakt, że większość młodych nawet w wirtualnych relacjach wydaje się szukać tego samego, czego ich rodzice i dziadkowie oczekiwali od związków analogowych: zaufania, empatii, wzajemności, otwartości.
Bardziej niepokoi ich obserwowana u współczesnych nastolatków obsesja narcyzmu oraz nałogowa wielozadaniowość, przez którą nie potrafią się skupić na pojedynczej czynności nawet przez kilka minut. Ze smutkiem pytają, kiedy z podwórek zupełnie zniknęły hałaśliwe bandy dzieciaków? Bo dlaczego zniknęły – to wiadomo. Siedzą samotnie przed coraz mniejszymi ekranami. Tak osobistymi, że rodzice 12- czy 13-latków nie mają pojęcia, a co dopiero kontroli nad tym, czym w sieci zajmują się ich pociechy.
Krytycy książki wytykają autorom uprzedzenia typowe dla starszego pokolenia i jednostronne spojrzenie na opisywane zjawiska. Bo czy inflacja wirtualnych znajomości nie sprawia, że jeszcze bardziej cenimy te prawdziwe, a częstość czatów tylko podnosi atrakcyjność spotkań twarzą w twarz? Albo czy bawiąc się smartfonem zamiast na trzepaku, młodzi nie ćwiczą umiejętności, których wymagać będą od nich przyszli pracodawcy? A gdy cyzelują swoje sieciowe profile, być może uczą się trudnej sztuki autoprezentacji?
W jednym punkcie mobilni optymiści zgadzają się z Gardnerem i Davis: skoro dorastanie przenosi się do świata aplikacji, na twórców programów spada ogromna odpowiedzialność za nieletnich. Zamiast oczywistych, a często ogłupiających aplikacji i gier potrzebujemy takich, które tryskają możliwościami, pozwalają swobodnie eksplorować wirtualny świat, pobudzają wyobraźnię i poszerzają horyzonty. A od czasu do czasu sprawią, że rzucimy smartfon w kąt i zapragniemy zrobić coś własnoręcznie.
***
10 przydatnych aplikacji
Instagram
(Android, iOS, Windows Phone)
Zrazu błyskotliwy upiększacz zdjęć, który cyfrowym fotografiom nadawał posmak analogowego aparatu Lomo lub słynnego Polaroida. Obecnie również potężny serwis społecznościowy, na którego łamach ponad 150 mln osób codziennie dzieli się swoimi ujęciami. Popularność portalu sprawiła, że firma wprowadziła właśnie funkcję bezpośredniego dzielenia się zdjęciami z wybranymi znajomymi bez udostępniania ich wszystkim dokoła. A instagramowe odbitki wyrosły na odrębną dziedzinę sztuki fotografii.
Snapchat
(Android, iOS)
Otrzymujesz od znajomego zdjęcie, które znika na zawsze w kilka sekund. Czy to ma sens? Najwyraźniej ma, skoro użytkownicy aplikacji Snapchat – a raczej użytkowniczki, bo 70 proc. z nich stanowią kobiety – już teraz wysyłają sobie 400 mln snapów dziennie. Efemeryczne fotki idealnie sprawdzają się w sprawach zbyt błahych (lub zbyt śmiałych), by nadawały się do archiwizacji. Zdaniem jednych tymczasowa moda, według innych kolejny już sygnał, że po epoce pisma ludzkość wraca do komunikacji obrazkowej.
Vine
(Android, iOS, Windows Phone)
Twitter zdobył serca internautów absurdalnym, zdawałoby się, ograniczeniem długości pojedynczego wpisu do 140 znaków. Gdy rok temu udostępnił aplikację do nagrywania i udostępniania klipów wideo, znowu postanowił ograniczyć ich rozmiar: do 6 sek. I po raz drugi osiągnął niebywały sukces. Pół roku po premierze miał już 40 mln użytkowników, którzy poprzez Vine dzielą się ze światem esencją swojej codzienności. Konkurencja zareagowała natychmiast: Instagram od niedawna zachęca do kręcenia i udostępniania filmów 15-sekundowych.
Evernote
(Android, iOS, Windows Phone)
Gubisz się w chaosie ciekawych artykułów, komentarzy, zdjęć, filmików i własnych myśli? Wszystko to pomaga uporządkować w wirtualnych segregatorach najsłynniejsza aplikacja do notowania i archiwizowania wszystkiego, co cyfrowe. I nie tylko cyfrowe. Bo np. kulinarna aplikacja-córka Evernote pozwala gromadzić i wyszukiwać ciekawe przepisy kulinarne i jednocześnie zapamiętuje, co, gdzie, kiedy oraz z kim jedliśmy. I jak nam smakowało.
WhatsApp
(Android, iOS, Windows Phone)
Jeśli Skype czy Viber pozwalają telefonować za darmo do innych osób korzystających z tych aplikacji, to wszelką inną komunikację bierze na siebie WhatsApp. SMS, e-mail, czat, wiadomość głosowa czy wideo – wszystko w jednym miejscu i przez pierwszy rok bez żadnych opłat (potem za roczny abonament zapłacimy niecałego dolara). W listopadzie firma chwaliła się, że z jej wynalazku aktywnie korzysta już prawie 200 mln osób, które codziennie wysyłają sobie ponad 10 mld wiadomości.
Yelp
(Android, iOS, Windows Phone)
Doświadczeni podróżnicy przez stulecia trzymali się zasady, że głód należy zaspokajać tylko w lokalach, w których stołują się tubylcy. Dziś aplikacja Yelp podpowie nam najlepszą restaurację w okolicy, w której akurat się znajdujemy, poleci również pobliskiego mechanika, pralnię, fryzjera i wskaże wszelkie inne punkty usługowe. Oceny wystawiają inni użytkownicy. A przy okazji dołączają informacje o atmosferze knajpy, infrastrukturze parkingowej czy nawet zalecanym w danym przybytku stroju.
SleepBot
(Android, iOS), Sleep Cycle (iOS)
Andrzej Piaseczny złorzeczył im w piosence. I trudno sobie wyobrazić, by nawet te najdelikatniejsze dało się polubić. A jednak miliony osób korzystających z inteligentnych budzików twierdzą, że wstawanie nigdy nie było tak... przyjemne. Mikrofon i sensor ruchu pozwalają tym aplikacjom śledzić przebieg snu i w zadanym przedziale czasowym przerwać go wtedy, gdy obudzimy się najbardziej wyspani. Fachowcy od snu powątpiewają w skuteczność aplikacji i radzą raczej trzymać się regularnych godzin snu. Ale i w tym mądry budzik dopomoże.
Google
Translate
(Android, iOS, Windows Phone)
Po co zakuwać latami obce słówka, gdy wystarczy położyć na stoliku telefon i każdy z rozmówców usłyszy własną mowę? Google Translate tłumaczy ponad 70 języków, w tym suahili, khmerski i urdu. Coraz lepiej radzi sobie z rozumieniem ze słuchu. Wystarczy sfotografować restauracyjne menu, drogowskaz czy nawet odręczną notatkę, a aplikacja automatycznie wyświetli je po naszemu. C’est magnifique!
JakDojade.pl
(Android, iOS, Windows Phone)
Rodzice spisywali rozkłady miejskich autobusów do notatnika. Starsi bracia drukowali je i wieszali na lodówce, a ci młodsi przystankowe tabliczki fotografowali. Dzisiaj studentom wystarczy strona JakDojade.pl. O transporcie publicznym kilkunastu głównych miast wie wszystko. Podpowiada, kiedy i do czego wsiąść, by do zadanego celu dojechać najszybciej i najwygodniej. A że w wersji mobilnej sama rozpoznaje, gdzie się znajdujemy, potrafi zaplanować podróż z dokładnością co do minuty.
The Night Sky
(Android, iOS, Windows Phone)
Astronomiczne hobby zwykło się rodzić przez obiektyw pokojowego teleskopu lub okulary lornetki. Obecnie ulubionym narzędziem dziesiątek milionów miłośników nocnego nieba stają się aplikacje, które dokładnie identyfikują gwiazdy, planety, galaktyki i konstelacje. Wystarczy podnieść smartfon lub tablet nad głowę, a ten opowie nam o ciałach niebieskich, które znajdują się właśnie nad nami. W przeciwieństwie do przyrządów tradycyjnych działają nawet przy całkowitym zachmurzeniu.