Czy to mebel z Ikei, czy blackmetalowy zespół?” – pyta popularny obecnie quiz na Facebooku. Inny wzywa do rozszyfrowywania nazw grup metalowych na podstawie ich rozmazanych logotypów rodem z horrorów klasy B. Oczywiście, Internet miał już dziwniejszych bohaterów. Sęk w tym, że muzycy metalowi równie dobrze radzą sobie w tradycyjnych mediach. Marka Piekarczyka – jurora „The Voice of Poland” – oglądają co tydzień prawie dwa miliony telewidzów. Lider heavymetalowej grupy TSA zastąpił zresztą w tym programie Adama Nergala Darskiego, który nie zniknął bynajmniej z ekranu. Wokalista zespołu Behemoth z planu talent show przeniósł się po prostu na plan filmowy. Do kin weszła właśnie nowa komedia Juliusza Machulskiego „AmbaSSada”, w której lider deathmetalowej kapeli wciela się w rolę Ribbentropa. W repertuarze kinowym mamy jeszcze „Through the Never”, czyli fabularyzowany film o Metallice. Lokalne media donoszą, że we Wrocławiu wśród upiększających miasto figurek krasnali pojawiła się nowa, która zadziwiająco przypomina Jamesa Hetfielda, lidera słynnej metalowej grupy.
Najbardziej znanym przedstawicielem muzycznej ekstremy, który zrobił karierę w głównym nurcie, jest dziś Nergal. Ale jego olbrzymia popularność nie stymuluje popytu na twórczość macierzystej grupy. – Mój flirt z mainstreamem nie przełożył się specjalnie ani na sprzedaż płyt, ani na frekwencję koncertową, co nie zmienia faktu, że wyniki jednego i drugiego są bardziej niż zadowalające – mówi wokalista.
Behemoth radzi sobie też dobrze w Internecie. W ostatnim zestawieniu najpopularniejszych polskich muzyków na Facebooku zespół z Trójmiasta nie dał szans konkurencji. Okazało się, że poczynania formacji śledzi w sieci niemal 900 tys. osób. Można powiedzieć, że zespół rekrutuje fanów na całym świecie. Wśród nich jest Deena Weinstein, amerykańska socjolog, autorka książki „Heavy Metal: The Music and Its Culture”. – Nergal jako frontman brutalnego i, w moim odbiorze, doskonałego deathmetalowego zespołu nie postępuje inaczej niż inni liderzy tej sceny – tłumaczy badaczka. – Przede wszystkim potępia religię, a zwłaszcza chrześcijaństwo. W krajach, w których pozycja Kościoła jest szczególnie silna, darcie Biblii i rozrzucanie jej skrawków zgromadzonej publiczności nie jest postrzegane jako element rozrywki, ale konkretne, polityczne działanie. A skandal to najlepsza droga na zyskanie uwagi. Im mocniej reagują władze, tym silniejszy efekt. Gdyby głównym powodem popularności zespołu Behemoth był jego antyreligijny charakter, Nergal miałby olbrzymią konkurencję. A przecież nawet za granicą niełatwo znaleźć reprezentanta death metalu, który z takim wdziękiem brylowałby na salonach. Czy casus Nergala może być precedensem na skalę światową? – Nie słyszałem, aby muzyk grający death czy black metal przekroczył tyle granic naraz i jeszcze wylądował w zestawieniu „Forbesa”! – komentuje sam Darski, który niedawno pojawił się na łamach tego miesięcznika przy okazji rankingu najcenniejszych gwiazd polskiego show-biznesu (między Tomaszem Majewskim a Weroniką Rosati).
Nie jest to odosobniony przypadek zainteresowania ekonomicznych mediów ciężką muzyką. Kilka tygodni wcześniej Dylan Carlson, założyciel grupy Earth, podczas wywiadu opowiadał, jak jego zespół trafił na łamy „Financial Timesa”. W rozmowie dla portalu T-Mobile Music żartował, że być może to jest muzyka, przy której relaksują się dzisiejsi bankierzy. Jeśli tak, to chyba znamy już przyczynę kryzysu finansowego – przy Earth niełatwo się skupić.
Ulubieńcy senatora
Duże zainteresowanie ekstremalnymi odmianami metalu nie powinno zaskakiwać. Albumy najbardziej popularnych zespołów docierają wszak do czołówki amerykańskiej listy Billboard 200. Behemoth, znajdując się tam dwukrotnie, był pierwszą polską grupą, która odniosła taki sukces w Stanach Zjednoczonych. Trudno się więc dziwić, że masowe media wyciągają ręce w kierunku Nergala. Zresztą nie tylko one. Zdaniem wokalisty, death metal to również trampolina dla prawicowych publicystów i konserwatywnych aktywistów. – Terlikowski, podobnie jak Ryszard Nowak, to kurioza – twierdzi Darski. – Oni i ich poglądy zaludniają mentalny skansen, który omijam szerokim łukiem, i, jeśli miałbym być całkowicie szczery, to wydaje mi się, że właśnie moja działalność jest usprawiedliwieniem ich egzystencji w mediach. Przynajmniej Nowaka, bo Terlikowski działa jednak nieco szerzej.
Kilka dni temu wspomniany przez Darskiego przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami znów pozwał lidera Behemotha. Ponownie poszło o art. 196 Kodeksu karnego, który dotyczy obrazy uczuć religijnych. Według Nowaka, zespół złamał prawo, podpalając krzyże podczas występów w Warszawie i szwajcarskim Pratteln. Powód na koncertach oczywiście nie był, fotografie znalazł jednak w wydanej w ubiegłym roku biografii Nergala. Do prób bojkotowania występów Behemotha dochodziło między innymi w południowych, a więc bardziej konserwatywnych, stanach USA. – Pamiętam, jak w Atlancie przed koncertem ustawiła się pod klubem chrześcijańska bojówka – wspomina Nergal. – Wyglądali dość zabawnie: pozapinani po szyje w te swoje koszule, szelki i spodnie w kant. Poza tym megafon, wykrzykiwane cytaty z Biblii i bezskuteczne próby werbowania albo też prowokowania fanów stojących przed klubem.
Na koncercie metalowej grupy można za to spotkać senatora Marka Martynowskiego. O polityku Prawa i Sprawiedliwości zrobiło się głośno, gdy nazwał występ Marii Peszek bluźnierczym i antychrześcijańskim. W wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” przyznawał później, że osobiście wolałby posłuchać takich zespołów, jak Rammstein czy Metallica. Gdy przetłumaczono mu co bardziej diaboliczne linijki piosenek zespołów metalowych, szybko wyjaśnił, że ważniejszy jest dla niego muzyczny aspekt twórczości Amerykanów. Oczywiście, to wyraźny przykład stosowania podwójnych standardów, jednak trudno nie rozumieć Martynowskiego – przecież to tylko Metallica, ta od wrocławskiego krasnala.
Wyrozumiali pariasi
Urocza wpadka senatora PiS pokazuje, że metalowa publiczność jest dziś tak zróżnicowana, że mniej już ją chyba łączy, niż dzieli. Zapewne skutkiem ubocznym tego podziału jest brak nowych zespołów, które mogłyby zapełniać stadiony z taką łatwością, z jaką od lat robi to Metallica. W swojej książce Deena Weinstein nazywa fanów ciężkiej muzyki „dumnymi pariasami”. Jej zdaniem wśród metalowców nawiązuje się specyficzna więź, której budulcem jest poczucie wykluczenia. Młodzi ludzie, którzy nie czują się w pełni akceptowani przez system, wybierają muzyków, którzy nie mają wstępu do głównych mediów. Tak było jeszcze w latach 80. Gdy pojawiało się MTV, front, na którym mógł operować metal, znacznie się poszerzył. Dziś – w dobie Internetu – taka perspektywa wydaje się anachroniczna i w zasadzie fałszywa. Skoro Nergal trafia do rankingu „Forbesa”, a profil Behemotha jest numerem jeden na Facebooku, to gdzie tu wykluczenie? Mimo to zarówno fani ciężkiej muzyki, jak i ich idole lubią grać tym antagonizmem. Coś się jednak zmieniło. Nergal mógł się pojawiać w tabloidach, romansować z Dodą i gościć w telewizyjnym talent show, a jednak nie spotkał się z zemstą pariasów. – Dzisiejszy fan metalu to już nie jest przedstawiciel hermetycznej, konserwatywnej subkultury, tylko ciekawy świata kontestator – twierdzi Darski. Fan ekstremalnej muzyki może dziś wybaczyć więcej, bo czuje się bezpieczniej w swoich poglądach. Wyznaje je już wystarczająco długo, by nie musieć nic udowadniać. Minęło już tyle lat, że nikomu nie chce się już nawet opowiadać żartów o zjadaniu kotów. Przecież mowa o całych pokoleniach – i to nie tylko w przypadku lekkostrawnych dla mediów klasyków pokroju Black Sabbath, Led Zeppelin czy Iron Maiden. Warto zwrócić uwagę, że w tym roku obchodzimy 30-lecie założenia kultowej grupy Death, więc i ta bardziej ekstremalna scena może się już pochwalić imponującym stażem. Dlatego nie powinno dziwić, że Nergalowi nagminnie zdarza się być zaczepianym przez 40- i 50-latków w garniturach, którzy wciąż interesują się ciężkim graniem. Zapewnia, że pozytywne zaskoczenia przytrafiają mu się również na stołecznych salonach. Wśród znawców gatunku wymienia Marcina Prokopa, z którym zdarzało mu się prowadzić dyskusje na temat dyskografii Morbid Angel.
Do lamusa odchodzi więc wizerunek długowłosego metala w skórzanej kurtce. – Hermetyzacja tego środowiska na szczęście słabnie – przyznaje Darski. – W latach 80. heavy metal był zamkniętą konserwą... W latach 90. zespoły metalowe wciąż tkwiły w kliszach, których poniekąd wymagali od nich fani. W obliczu kryzysu twórczego zmiany musiały jednak nastąpić. Kiedy Bruce Dickinson, wokalista Iron Maiden, obciął włosy, a ikona heavy metalu Rob Halford przyznał, że jest homoseksualistą, optyka metalowców musiała się zmienić. Dzisiejszy metal jest bardzo eklektyczny, a jednocześnie dynamicznie się rozwija. Oczywiście są ludzie, którzy nadal zamykają się w szufladki i uważają, że założenie białej koszulki na koncert to świętokradztwo, ale to żywe skamieliny.
Metalowi przybywa więc nie tylko lat, lecz także podgatunków, prądów i interpretacji. Gdy w tym roku zespół Vader występował po raz pierwszy na Asymmetry, jego lider przyznawał, że zna tylko dwa zespoły z festiwalowej rozpiski. Łącznie z tym swoim. A przecież o wrocławskiej imprezie już od kilku lat mówi się w kategoriach jednego z najważniejszych wydarzeń na metalowej mapie Polski. Oczywiście, kij ma dwa końce: byli i tacy, którzy dziwili się zaproszeniu absolutnej legendy polskiego metalu na metalowy festiwal. Nie ta waga, nie ten rocznik, nie ta ekspresja – różnorodność jak na tablicy Mendelejewa.
Szare eminencje
Gdy „AmbaSSada” wchodziła do polskich kin, Nergal wraz z Behemothem podbijał już Azję Południowo-Wschodnią. Niezależnie od recepcji filmu, dla artysty jest to już kolejny sukces. Znów udało mu się uciec poza stereotyp, który towarzyszy ryczącemu wokaliście deathmetalowej grupy. A – jak twierdzi – początkowo na planie uspokajał go sam Machulski, zapewniając, że ma intuicję do ludzi i czuje, że Darski da sobie radę. Trudno powiedzieć, czy dobierając naturszczykowi postać Ribbentropa, reżyser zdawał sobie sprawę z tego, że wykonawcom ekstremalnego metalu często (zazwyczaj niesłusznie) przypisuje się sympatie pronazistowskie.
– Jestem z wykształcenia historykiem i wiem wiele o II wojnie światowej – mówi Darski. – Uznałem jednak, że moją rolą nie jest rozliczanie Niemców z ich historii, tylko zabawna forma, wkładanie munduru i kreowanie ciekawej postaci. Przyjąłem rolę w komedii o nazistach dlatego, że scenariusz był świetny i reżyser legendarny. Nie boję się nowych wyzwań. Moja postać, choć groteskowa i przebrana za nazistę, przypomina mi moich ulubionych bohaterów literackich. Jest niczym Woland Bułhakowa, Mefistofeles Goethego czy kardynał Richelieu. Taka szara eminencja!
Może więc i cała metalowa subkultura jest taką szarą eminencją? Jej otwieranie to nie tylko wychodzenie na zewnątrz, lecz również zapraszanie innych. Dość wspomnieć o obecności Leszka Możdżera na płycie „The Apostasy” Behemotha czy Jerzego Mazzolla na „Absence” Blindead. Vader zakończył właśnie niemal miesięczną trasę po Stanach Zjednoczonych, Blindead i Decapitated ruszają na podbój Europy, a Behemoth obrał kurs na egzotyczne kraje Azji Południowo-Wschodniej. Niezależnie od kondycji hutnictwa i poziomu wydobycia rud, metal pozostaje dla nas strategicznym towarem eksportowym. Może więc warto wziąć przykład z Norwegów, którzy dwa lata temu urządzili swoim dyplomatom obowiązkowe szkolenia z historii rodzimego black metalu. Nie tylko przyczyni się to do promocji polskiej kultury, lecz również zaoszczędzi krępujących pytań niektórym senatorom.