Kultura

Pigułka nasenna ze smakowitą dawką trucizny

Rozmowa z reżyserem „Sklepu dla samobójców”

Patrice Leconte (ur. w 1947 r.) – jeden z najwybitniejszych reżyserów europejskich. Patrice Leconte (ur. w 1947 r.) – jeden z najwybitniejszych reżyserów europejskich. Loic Venance/AFP / East News
Rozmowa z francuskim reżyserem filmowym Patrice’em Leconte’em, autorem surrealistycznej komedii rysunkowej „Sklep dla samobójców”, o pozytywach pesymizmu, źródłach śmiechu i niechęci do horrorów.
Animowany „Sklep dla samobójców” wchodzi właśnie na nasze ekrany.materiały prasowe Animowany „Sklep dla samobójców” wchodzi właśnie na nasze ekrany.

Janusz Wróblewski: – Czy to prawda, że we wczesnej młodości chciał pan zostać malarzem impresjonistą?
Patrice Leconte: – Tak, chodziły mi takie myśli po głowie. Głównie dlatego, że lubiłem samotność. Praca wydawała się lekka: ze sztalugami, światłem i pejzażem. Niewymagająca ośmiogodzinnego reżimu, bez anioła stróża w postaci zarozumiałego szefa. Wielką zaletą bycia impresjonistą wydawało mi się i to, że w przypadku porażki nieudany obraz można po prostu wyrzucić. Albo komuś sprzedać.

Zaczynał pan od rysowania karykatur i komiksów do magazynu „Pilote”. Malarzem pan jednak nie został.
Zaraz po maturze dostałem się do szkoły filmowej w Paryżu. Moi rodzice bardzo się cieszyli, lecz finansowo nie byli w stanie mnie wspierać. Wyjechałem z rodzinnego Tours i rzuciłem się na głęboką wodę. Rysowaniem zarabiałem początkowo na życie.

„Sklep dla samobójców” to pana pierwsza animacja. Dlaczego tak późno zdecydował się pan wykorzystać swoje plastyczne umiejętności w kinie?
Mimo że często oglądam filmy animowane, nigdy nie marzyłem, aby pójść tą drogą. Z rysowaniem od dawna nic mnie już nie łączy. Przez 45 lat realizowałem wyłącznie filmy aktorskie i dokumenty. „Sklep dla samobójców” też miał być realistyczną czarną komedią z gwiazdorską obsadą. Któregoś dnia pewien młody producent dał mi do przeczytania nową powieść mojego przyjaciela Jeana Teule’a, która bardzo mi się spodobała. Kupił do niej prawa i zaproponował adaptację. Szybko się zorientowałem, że nie podołam wyzwaniu.

Dlaczego?
Wyobraża pan sobie uśmiechniętych aktorów z ulgą wyskakujących z dziesiątego piętra, żeby roztrzaskać się o bruk?

Polityka 32.2013 (2919) z dnia 07.08.2013; Kultura; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Pigułka nasenna ze smakowitą dawką trucizny"
Reklama