Kultura

No to zaczynamy

Rusza festiwal w Cannes. Pod znakiem Polańskiego

Audrey Tautou na otwarciu festiwalu w Cannes. Audrey Tautou na otwarciu festiwalu w Cannes. Jean-Paul Pelissier/Reuters / Forum
Bohaterem rozpoczynających się w środę igrzysk filmowych w Cannes będzie Roman Polański. Ale poza nim kompletnie nic z Europy środkowo – Wschodniej. To nawet nie duże, a wielkie zaskoczenie.

Organizatorzy chcą pokazać aż dwa jego filmy, co na tak prestiżowej imprezie, gdzie o każdy prezentowany tytuł walczą zażarcie wszystkie kinematografie świata, spotyka tylko wyjątkowych twórców i zdarza się naprawdę bardzo rzadko.

Najnowsza komedia erotyczna Polańskiego „Wenus w futrze” znalazła się w konkursie głównym i być może powtórzy sukces „Pianisty” (Złota Palma w 2002 r.). To zrealizowana na podstawie popularnej na Broadwayu sztuki Davida Ivesa i pisana jakby na zamówienie Polańskiego historia aktorki i reżysera spotykających się na castingu do spektaklu według skandalizującej XIX-wiecznej powieści Leopolda von Sacher-Masocha.

Temat – walka płci, dewiacje seksualne, sadomasochistyczne relacje między artystami mieści się idealnie w kręgu stałych obsesji autora „Gorzkich godów” i „Wstrętu”. Gwiazdorską parę, którą wciąga upokarzająca zabawa w dumną, wyniosłą panią i podległego jej niewolnika grają Emmanuelle Seigner, żona Polańskiego oraz Mathieu Amalric pamiętny przykuty do wózka inwalida porozumiewający się ruchem powieki z „Motyla i skafandra”. Drugim filmem Polańskiego prezentowanym na pokazie specjalnym będzie jego zapomniany dokument z 1972 roku „Weekend of Champion” nakręcony do spółki z Frankiem Simonem poświęcony trzykrotnemu mistrzowi Formuły 1 Jackie Stewartowi - ówczesnemu przyjacielowi Polańskiego.

Polskie ślady
To nie koniec rodzimych akcentów. Do konkursu krótkometrażowych etiud zakwalifikował się dyplomowy film absolwentki Gdyńskiej Szkoły Filmowej Elżbiety Benkowskiej „Olena” o Ukraińcach podróżujących przez Polskę do Szwecji, którym w pociągu zostaje skradziony portfel, a ponadto giną im paszporty. W sekcji Cinefondation pokażemy zrealizowaną przez absolwentkę warszawskiej ASP Małgorzatę Rżanek animację „Danse macabre”. Współfinansowana przez PISF ekranizacja „Kongresu futurologicznego” Ariego Folmana według Stanisława Lema otworzy prestiżową sekcję Quinzaine des Realisateurs. W ramach Short Film Corner odbędzie się przegląd dokonań studentów łódzkiej filmówki. Będzie też można podziwiać talent i urodę polskiej gwiazdy robiącej karierę w Hollywood Dagmary Domińczyk, która u boku Marion Cotillard oraz Joaquina Phoenixa zagrała jedną głównych ról w zakwalifikowanej do głównego konkursu amerykańskiej produkcji „The Immigrant” Jamesa Grey’a.

Oficjalnie festiwal otworzy światowa premiera dwuipółgodzinnego hollywoodzkiego szlagieru w stylu retro „Wielki Gatsby” Buza Luhrmanna. Ekranizacja powieści F. Scotta Fitzgeralda kosztowała ogromne pieniądze - 104,5 mln dolarów. Zdaniem producentów ekstrawaganckie widowisko o obsesyjnej miłości w 3D ma moc przyciągającą równą musicalowi „Moulin Rouge”. Sukces gwarantują gwiazdy pierwszej wielkości. Za ścieżkę dźwiękową odpowiada słynny raper Jay-Z, muzykę skomponował Craig Armstrong. W beznadziejnie zakochanego Gatsby’ego wcielił się Leonardo DiCaprio, który po romantycznym występie w „Romeo i Julii” wrócił po 17 latach do współpracy z australijskim reżyserem. Ukochaną Gatsby’ego, ponownie nawiązującą z nim romans po latach rozłąki gra Carey Mulligan („Była sobie dziewczyna”, „Drive”).

Waga ciężka
Filmy z głównego konkursu (w sumie 20 propozycji) zgodził się oceniać cesarz Hollywood Steven Spielberg. Na pierwszy rzut oka sprawiają one wrażenie, jakby zostały ułożone specjalnie pod niego. Sporą reprezentację - co w tym przypadku nie wydaje się niespodzianką - mają Amerykanie. Jest m.in. melodramat o miłości homoseksualnej Stevena Soderbergha „Behind the Candelabra” - kolejny „ostatni” w karierze tego reżysera film, który w 1989 roku za debiutancki „Seks, kłamstwa i kasety wideo” otrzymał w Cannes Złotą Palmę. Byłoby to więc piękne, symboliczne pożegnanie. Jest dodany w ostatniej chwili sensacyjny, wizjonerski spektakl Jima Jarmuscha „Only Lovers Left Alive” reklamowany jako wysmakowana, artystyczna opowieść wampiryczna. Obok niecierpliwie wyczekiwana „Inside Llewyn Davis” czarno-biała groteska braci Coen poświęcona tym razem nowojorskiej scenie muzyki folkowej sprzed pół wieku (znów z Carey Mulligan w roli głównej). Jest sporo kina gatunkowego z różnych stron świata. Obok gorącego thrillera o zemście rozgrywającego się w Bangkoku Nicolasa Windinga Refna „Tyko Bóg wybacza” znalazło się też miejsce dla dramatu policyjnego „Wara no tate” japońskiego mistrza suspensu Takashi Miike i klasycznego kina drogi Alexandra Payne’a „Nebrasca” (tego od „Spadkobierców” i „Bezdroży”).

Wagę ciężką – sądząc po skąpych jeszcze zapowiedziach - reprezentują nieliczne tytuły w tym na pewno „Le passe” pierwszy francuskojęzyczny dramat o rozwodzącej się parze Irańczyka Asghara Farhadiego (jego poprzedni film „Rozstanie” wygrał festiwal w Berlinie i otrzymał Oscara). Wiele można sobie również obiecywać po dramacie psychologicznym Japończyka Hirokazu Kore-Edy „Soshite chichi ni naru” o ojcu, który wychowywał nie swojego biologicznie syna i teraz musi dokonać wyboru pomiędzy nim, a własnym, dzieckiem. Skomplikowane problemy wieku dorastania 15-letniej dziewczyny podejmuje z kolei w trzygodzinnej produkcji „La vie d’Adele” urodzony w Tunezji Abdellatif Kechiche, autor nagrodzonej w Wenecji obrazoburczej „Czarnej Wenus”. Cichym faworytem canneńskiego konkursu może okazać się najnowszy dramat Włocha Paolo Sorrentino „La grande bellezza”, o którym wiadomo tylko tyle, że dotyczy biografii rzymskiego pisarza, rozpamiętującego swoją przeszłość. Sorrentino nie raz ocierał się o canneńskie laury. Za brawurowo opowiedzianą historię życia włoskiego premiera Giulio Andreottiego „Boski” został wyróżniony Nagrodą Jury. Rewelacyjne „Wszystkie odloty Cheyenne’a” z Seanem Pennem dostały tylko nagrodę Jury Ekumenicznego. Być może tym razem szczęście uśmiechnie się właśnie do niego.

Pogrom Wschodu
Na czerwonym dywanie można się spodziewać inwazji hollywoodzkich gwiazd i śmietanki filmowców z całego świata. Lista zaproszonych jest tak bogata, że nie sposób kogoś pominąć. Oprócz wspomnianych wcześniej znakomitości na pierwszym miejscu należałoby wymienić gościa honorowego: Kim Novak, legendarną odtwórczynię kobiety o zmienionej tożsamości w „Zawrocie głowy” Alfreda Hitchcocka (będzie uroczysty pokaz odrestaurowanej cyfrowo kopii tego filmu). Ponadto Lazurowe Wybrzeże odwiedzą w tym roku m.in. Tilda Swinton, Mia Wasikowski, Justin Timberlake, Emma Watson, John Goodman, Ryan Gosling, Kristin Scott Thomas oraz silna grupa bollywoodzkich tancerzy, aktorów, piosenkarzy, którzy będą hucznie obchodzić stulecie indyjskiego kina i świętować uroczysty pokaz „Bombay Talkies”. Natomiast ceremonię otwarcia i zamknięcia canneńskiego festiwalu poprowadzi uwielbiana we Francji Audrey Tautou.

Od bardzo dawna nie zdarzyło się w Cannes, aby w obu najważniejszych sekcjach, czyli w głównym konkursie oraz w Un Certain Regard nie było ani jednego tytułu z Europy Środowo - Wschodniej (kosmopolita Polański to osobny przypadek). Kompletnie nic z Rosji, Grecji, Węgier, Czech ani nawet z faworyzowanej Rumunii to nie duże, a wielkie zaskoczenie. Jeśli dodamy do tego nieobecność modnej ostatnio Korei Południowej można zaryzykować tezę, że albo coś się zmienia na mapie ambitnego kina, albo selekcjonerzy przestali te regiony kochać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną