Człowiek nad wodospadem
Architekt Fijałkowski poprawia własny projekt Biblioteki Narodowej
Ojcowie założyciele Biblioteki Narodowej nie mogli przewidzieć, że 85 lat później zgromadzi m.in. największą kolekcję pornografii w Polsce. Albo że kiedyś jej zbiory podzielone zostaną na oficjalne i te zaaresztowane przez cenzurę. A już na pewno nie mogli przewidzieć, że zamiast nowych półek dostawiać trzeba będzie serwery. Postęp zaskoczył wszystkich.
Trudno oczekiwać, że architekt będzie miał tyle szczęścia, że wymagania wobec jego obiektu przez lata się nie zmienią. Stanisław Fijałkowski miał go jednak wystarczająco dużo, żeby dostać szansę poprawiania samego siebie.
Odczytanie projektu
Sam ładnie się zestarzał. Bielutkie zakola harmonijnie przechodzą w bielutką brodę. Punktualny. Zawodowo zdyscyplinowany. Uwielbia opowiadać. Najchętniej o podciągach, stropodachach albo zabudowanej kubaturze. Ma się czym chwalić. 4 mln m sześc. zaprojektowanych i zrealizowanych obiektów. Niewielu polskich architektów dobija do tej liczby. Postawił kampusy SGGW, KUL i UMCS. Trzy osiedla. Dwa sanatoria. Kilka bibliotek i ambasad. 11 kościołów, 60 domów. Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany, choć nie był w partii. Stawiał budynki nie tylko w Polsce, ale i za granicą. W sumie w 30 miastach na całym świecie.
Ale jednocześnie mało osób ma coś do powiedzenia na jego temat. W Internecie z trudem można znaleźć coś więcej o jego twórczości. Nie ma nawet hasła w Wikipedii. Tak jakby odszedł razem z epoką, którą zabudowywał.
Mówi, że budownictwo fascynowało go od zawsze. Ale do końca nie był pewien swoich możliwości. Zaczął ostrożnie, od liceum budowlanego w rodzinnym Mińsku Mazowieckim. Dopiero później poszedł na architekturę. Nietypowo, jak na tamte czasy, z fascynacji osiągnięciami imperialisty. Zafascynowało go zdjęcie domu nad wodospadem. Rezydencji Edgara J.