Janusz Wróblewski: – W „Polowaniu” porusza pan ten sam problem co w „Festen”: pedofilii, molestowania seksualnego. Zmienia się tylko kontekst społeczny i perspektywa?
Thomas Vinterberg: – „Polowanie” to przeciwieństwo „Festen”. Kilkuletnia dziewczynka oskarża o wykorzystanie seksualne wychowawcę z przedszkola. Od samego początku wiadomo jednak, że to tylko pomówienie. Mimo to grany przez Madsa Mikkelsena opiekun zostaje przez rodziców uznany za winnego. W „Festen” wina ojca gwałciciela była bezsporna.
Jak to możliwe, że nieopatrznie wypowiedziane słowo niszczy niewinnemu człowiekowi życie?
Fałszywe oskarżenia w tak delikatnej materii nie są niczym wyjątkowym. Po obejrzeniu „Festen” mój sąsiad, znany psychiatra, dał mi do przeczytania akta sądowe na ten temat, licząc, że może coś mnie zainteresuje. Dopiero po ośmiu latach zajrzałem do dokumentów. To była mocna lektura.
Na tyle wstrząsająca, że postanowił pan zrobić o tym film?
Są w nich opisane zdumiewające przypadki, na przykład grupy 18 nastolatków z Norwegii. Każdy podawał rysopis przestępcy, szczegóły ubioru, a nawet kolory ścian w piwnicy, gdzie ich molestowano i zmuszano do jedzenia kału. Sprawcę odnaleziono i aresztowano. Wszystko w zeznaniach się zgadzało, oprócz tego, że piwnica nie istniała, a cała historia została od początku do końca zmyślona. W „Polowaniu” nie tylko rodzice rzekomo skrzywdzonej dziewczynki są przerażeni i głęboko przekonani o winie nauczyciela. Pozostali mieszkańcy też wierzą, że w miasteczku przydarzyło się coś strasznego, ulegają zbiorowej psychozie. Chcą działać, bronić się przed nieistniejącym złem.