Kultura

Nie lubię żadnej swej roli

Nie lubię żadnej swej roli. Rozmowa z Bogusławem Lindą

Bogusław Linda. Wielką sławę przyniosły mu role w filmach Pasikowskiego. Po premierze „Psów” w Gdańsku ledwo uszedł z życiem z autobusu, który jego fanki chciały przewrócić. Wtedy narodziła się jego legenda. Bogusław Linda. Wielką sławę przyniosły mu role w filmach Pasikowskiego. Po premierze „Psów” w Gdańsku ledwo uszedł z życiem z autobusu, który jego fanki chciały przewrócić. Wtedy narodziła się jego legenda. Leszek Zych / Polityka
Aktor i reżyser opowiada o powrocie do teatru i o tym, jakie filmy można robić w Polsce, a jakich się nie da.
Film „Sztos 2” z jego udziałem krytycy umieścili w gronie najgorszych produkcji 2011 roku.Maciej Andrzejewski/BEW Film „Sztos 2” z jego udziałem krytycy umieścili w gronie najgorszych produkcji 2011 roku.

Janusz Wróblewski: – Po przeszło 20-letniej przerwie wrócił pan do teatru, reżyserując w warszawskim Ateneum sztukę rosyjskiego dramaturga Nikołaja Kolady „Marilyn Mongoł”. Jakie oczekiwania wiąże pan z tym powrotem?
Bogusław Linda: – W szkole filmowej, którą założyliśmy z Maćkiem Ślesickim, siłą rzeczy zbliżyłem się do podstaw kształcenia zawodowego aktorów – do tekstu teatralnego właśnie. Obudziła się nostalgia. Nie za graniem, bo jako aktor nie zamierzam wracać na scenę, ale za murami, za starymi, zakurzonymi kotarami i magią teatralną, tworzeniem kosmosu z niczego.

Skromna, realistyczna sztuka „Marilyn Mongoł” to dobry materiał do tworzenia takiego kosmosu?
W ramach ćwiczenia aktorskiego moi studenci zagrali jej fragment „na śmiesznie”, tak jak nie powinno się wystawiać tej sztuki. Zafascynowała mnie skala trudności inscenizacyjnych. To bardzo eklektyczny dramat z dziesiątkami rekwizytów, z licznymi odniesieniami do „Mewy” i „Wiśniowego sadu”.

O Polakach i współczesnej Polsce też coś istotnego mówi?
Gdyby nie mówił, pewnie nie warto by się za niego zabierać. Zostawmy jednak lokalne sprawy. Nie tylko w polskich miastach znajdziemy ludzi marzących o poprawie losu, wyrwaniu się z koszmarnej stagnacji, pragnących zapomnieć o ubóstwie materialnym, psychicznym czy umysłowym. „Marilyn Mongoł” mówi o tęsknocie, poszukiwaniach godniejszego życia, o miłości.

Jako reżyser teatralny zadebiutował pan ćwierć wieku temu w teatrze Studio „Przedstawieniem pożegnalnym” według Petera Mullera. Od tamtego czasu zmienił się bardzo styl polskiego teatru. Pojawił się Jarzyna, Warlikowski, a potem Zadara i Klata.

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Kultura; s. 130
Oryginalny tytuł tekstu: "Nie lubię żadnej swej roli"
Reklama