Kultura

Mamy syn w FBI

„J. Edgar”, czyli Eastwood o Hooverze

Film nie odpowiada na pytanie, czy Edgar Hoover (Leonardo DiCaprio) był szeryfem walczącym o porządek, czy paranoikiem. Film nie odpowiada na pytanie, czy Edgar Hoover (Leonardo DiCaprio) był szeryfem walczącym o porządek, czy paranoikiem. Galapagos Films / materiały prasowe
Z niepojętych powodów „J. Edgar” Clinta Eastwooda o Hooverze, legendarnym twórcy FBI, do Polski dociera wyłącznie na DVD. To ważny film, który po obu stronach Atlantyku zebrał wnikliwe recenzje.
Matkę Hoovera zagrała Judi Dench.Galapagos Films/materiały prasowe Matkę Hoovera zagrała Judi Dench.

Ta bardzo amerykańska opowieść o pokrętnej psychice człowieka, który własne kompleksy i manię prześladowczą zmienił w potężną siłę polityczną, w każdym kraju może być dobrym przyczynkiem do debaty na temat sukcesów i zagrożeń ze strony tajnych służb. Jakkolwiek jest to nie tyle film o Hooverze jako szefie FBI, a jeszcze mniej o samej instytucji, ile właśnie – jak podkreśla „New York Times” – o Johnie Edgarze, o sferze prywatnej człowieka, który przez bez mała pół wieku był w Ameryce szarą eminencją.

Zmodernizował Federalne Biuro Śledcze. Organizował łapanki i deportację podejrzanych o terroryzm i bolszewizm. Zlikwidował głośnych gangsterów. Zakładał nielegalny podsłuch w biurach i mieszkaniach prywatnych. Gromadził teczki z hakami na amerykańskich polityków i znane osoby publiczne. I przetrwał siedmiu prezydentów: Coolidge’a, Hoovera, Roosevelta, Trumana, Eisenhowera, Kennedy’ego, Johnsona. Dopiero przy Nixonie trafiła kosa na kamień. Prezydent sam nakazał inwigilować opozycję i usunął szefa FBI.

Film rozpoczyna się na początku lat 60. widokiem z okna prawdziwej siedziby FBI. Z offu słychać chrapliwy głos: „Komunizm to nie partia polityczna – to choroba”. Po czym kamera przenosi się do gabinetu szefa, przesuwa po masce pośmiertnej gangstera Johna Dillingera i zatrzymuje na szarej twarzy szefa Biura. Leonardo DiCaprio, ucharakteryzowany na starego, zgorzkniałego Hoovera, zaczyna dyktować wspomnienia pierwszemu z korowodu agentów. Ma to być urzędowa wersja jego biografii. Dzięki serii retrospekcyjnych scen widz otrzyma ich prywatną korektę.

Zaczyna się od anarchistycznego zamachu w 1919 r. 24-letni pracownik Departamentu Sprawiedliwości, z zawodu bibliotekarz, pędzi na rowerze na miejsce, w którym bomba rozerwała prokuratora generalnego.

Polityka 15.2012 (2854) z dnia 11.04.2012; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Mamy syn w FBI"
Reklama