U nas klient się zawsze myli – odpowiada psychoterapeuta branżowym żartem na dopytywania pacjenta będącego ucieleśnieniem postawy, która zbudowała współczesną cywilizację: „Klient ma zawsze rację” i „Klient nasz pan”. To punkt wyjścia jednego z najciekawszych seriali, jakie do nas ostatnio trafiły.
Formalnie przypomina polskie teatry telewizji sprzed lat: dzieje się w jednym wnętrzu, scenografia jest oszczędna, żadnych efektów specjalnych i pędzącej akcji. Główną i jedyną atrakcją jest dialog dwójki, okazjonalnie trójki, bohaterów. W czasie gdy seriale pod względem produkcyjnym dorównały hollywoodzkim filmom, minimalizm izraelskiego pomysłu wydaje się prawdziwie rewolucyjny.
Oryginalny jest też temat serialu. Wątek psychoterapii – rozmowy o jawnych i ukrytych motywacjach bohaterów, szperanie w zakamarkach ich psychiki – pojawiał się w ostatnich latach w wielu produkcjach telewizyjnych i filmowych, od obrazów Woody’ego Allena przez „Depresję gangstera” z Robertem De Niro po Tony’ego Soprano na kanapie u doktor Melfi, zawsze jednak na zasadzie dodatkowego smaczku, nigdy jako danie główne i jedyne.
Od poniedziałku do piątku
Serial zaskakuje również rytmem nadawania. Półgodzinne odcinki pojawiają się na antenie codziennie, od poniedziałku do piątku, każdy z nich pokazuje inną sesję terapeutyczną, kontynuowaną w danym dniu przez kolejne dziewięć tygodni (pierwszy sezon liczy 45 odcinków). Bohaterką poniedziałkowych sesji jest piękna anestezjolog na skraju załamania nerwowego, wtorkowych – pilot wojskowego myśliwca, który na podstawie mylnych danych zbombardował szkołę, zabijając 16 dzieci, w środy przychodzi nastolatka z myślami samobójczymi, czwartek należy do małżeństwa na granicy rozwodu, zaś piątek to superwizja psychoterapeuty, czyli jego własna terapia, którą prowadzi emerytowana psychoterapeutka, mentorka głównego bohatera. Podczas własnej terapii lekarz opowiada o problemach swoich, pacjentów i swoich z pacjentami. I oczywiście myli się, jak w branżowym dowcipie.
Niezwykle prosty (i tani realizacyjnie, co w dobie kryzysu nie jest bez znaczenia) pomysł okazał się też niezwykle nośny. W Izraelu twórcy zgarnęli wszelkie możliwe nagrody. Format zakupiło ponad 20 telewizji na całym świecie, w tym amerykańska HBO, która zrobiła remake zatytułowany „In Treatment” („Terapia” – 14 października na polskim rynku ukazuje się DVD z pierwszym, z trzech, sezonem serialu). Amerykańska wersja także stała się przebojem, posypały się nominacje do nagród, a w 2008 r. Gabriel Byrne za rolę pięćdziesięcioparoletniego psychoterapeuty, któremu życie wymyka się spod kontroli, otrzymał Złoty Glob, zaś Dianne Wiest grająca jego superwizorkę – Nagrodę Emmy.
Własne wersje serialu przygotowują także europejskie oddziały HBO, równocześnie z polską powstawały wersje czeska i rumuńska. – Podeszliśmy do tego przedsięwzięcia z wielkim entuzjazmem – opowiada Przemysław Nowakowski, szef zespołu scenariuszowego polskiej wersji. – Większość telewizji w Polsce jest wciąż bardzo konserwatywna i przesiąknięta niewiarą w inteligencję widza, towarzyszy im wieczna obawa, że coś jest za ambitne. Miło robić serial, który mierzy wyżej i poważnie traktuje widzów.
Psychoterapia psychoterapeuty
Izraelczycy znaleźli świetny sposób na otworzenie puszki Pandory z problemami i drażliwymi tematami, które nurtują ludzi, siedzą w nich głęboko, a o których wciąż trudno rozmawiać. Pacjenci doktora (w polskiej wersji nazywa się Andrzej Wolski i grany jest przez Jerzego Radziwiłowicza, pacjentów przyjmuje w gabinecie w swojej willi na przedmieściach Warszawy) dźwigają bagaż trudnych stosunków rodzinnych, traumy z dzieciństwa, skomplikowane sytuacje uczuciowe, kompleksy, ambicje zawodowe, dylematy moralne… Do tego dochodzą osobiste problemy psychoterapeuty, który przekroczywszy pięćdziesiątkę wchodzi w kryzys wieku średniego. Nie potrafi oddzielić pracy od życia osobistego, zachować profesjonalnego dystansu wobec problemów pacjentów, przez co zaniedbuje rodzinę. Coraz silniej odczuwa ciężar zawodu, który wybrał. Ma napady buntu przeciw próbom wpychania go przez pacjentów w rolę lekarza, ojca i księdza w jednej osobie, przeciw obarczaniu go odpowiedzialnością za ich wybory i życie, podczas gdy on jest coraz mniej pewny słuszności własnych decyzji i wyborów. „New Yorker” tekst o „In Treatment” zilustrował rysunkiem, na którym Gabriel Byrne prowadzi sesję pacjenta, którym jest on sam.
W kolejnych odcinkach powracają też pytania o skuteczność i sens psychoterapii – czy wiedza o przyczynach własnego zachowania, świadomość źródła rozsadzających człowieka uczuć jest w stanie uczynić nasze życie lepszym, czy tylko służy jako usprawiedliwienie popełnianych błędów? „Guardian” na fali sukcesu serialu opublikował serię wypowiedzi brytyjskich psychoterapeutów, którzy oceniali realistyczność pokazanej w „In Treatment” terapii, odnosili się do problemów przeżywanych przez psychoterapeutę, brali pod lupę jego profesjonalizm i etykę zawodową. Większość odnajdywała w nim swoje dylematy zawodowe i problemy, z którymi stykają się na co dzień.
Polska wersja „In Treatment” nosi tytuł „Bez tajemnic”, który w żaden sposób nie kojarzy się z psychoterapią i nie jest to przypadek.
Dobrym odzwierciedleniem stosunku Polaków do psychoterapii są wywiady, których udzielili mediom aktorzy grający w serialu: Jerzy Radziwiłowicz, grająca superwizorkę Krystyna Janda oraz świetny w roli wojskowego pilota Marcin Dorociński. Wszyscy zgodnie twierdzili, że psychoterapia jest oczywiście dla ludzi, ale oni osobiście od zwierzeń mają rodzinę i przyjaciół. Podobnie uważa reprezentatywna grupa Polaków w wieku 16–60 lat, przebadana na zlecenie HBO przez pracownię SMG/KRC. Na pytanie: Co Pana/Pani zdaniem może być pomocne w trudniejszych momentach w życiu lub w sytuacjach, gdy z czymś jest nam źle, 90 proc. respondentów odpowiedziało, że rozmowa z bliską osobą – żoną/mężem, partnerem/partnerką albo z przyjacielem/przyjaciółką. 65 proc. respondentów wskazało na wizytę u psychologa/psychoterapeuty. Tę ostatnią częściej wybierały kobiety. One też częściej wskazywały na czytanie poradników psychologicznych.
– Podstawowa różnica między Polską a Izraelem czy Stanami Zjednoczonymi, jeśli chodzi o psychoterapię, leży w jej statusie w społeczeństwie – tłumaczy Przemysław Nowakowski. – W Izraelu i USA chodzenie do terapeuty jest powszechne i traktowane na równi z chodzeniem do dentysty czy kosmetyczki, jest częścią higieny osobistej, a dyskusje dotyczą nie sensowności dziedziny jako takiej, tylko skuteczności poszczególnych szkół i metod. W Polsce to wciąż świeża i traktowana z nieufnością sprawa, dotyczy dość wąskiego, choć stale poszerzającego się grona ludzi, najczęściej z klasy średniej bądź aspirującej do średniej: zasobnych, otwartych, raczej młodych.
Wszyscy kłamią
Pięćdziesięciokilkuletni Andrzej Wolski siłą rzeczy musi być jednym z prekursorów psychoterapii w Polsce. I czuje na sobie ciężar odpowiedzialności za przyszłość nie tylko swojej własnej praktyki, ale całej dziedziny. Podczas gdy Paul Weston w wykonaniu Gabriela Byrne’a miał w sobie coś z chłopca, był delikatny, swobodny, empatyczny, obdarzony dużą dawką seksapilu, Wolski Radziwiłowicza jest raczej postacią heroiczną, bliską Mateuszowi Birkutowi z „Człowieka z marmuru” Wajdy. Zamknięty w sobie, do bólu poważny, zapatrzony w pustkę, jakby chciał przejrzeć nie tylko ludzką naturę, ale i istotę świata przy okazji. – W tym swoim dziwnym zamknięciu nasz psychoterapeuta jest bardzo polski – kwituje Przemysław Nowakowski. – Prawda czasu, prawda ekranu.
Nie było wymogu, żeby – jak w Stanach – każdy ze scenarzystów serialu miał za sobą doświadczenie terapii, jednak okazało się, że każdy jakieś ma. – Praca koncepcyjna nad scenariuszem miała w sobie elementy grupowej autoterapii – przyznaje Nowakowski. – Nasze spotkania stawały się coraz dynamiczniejsze, dochodziło do poważnych konfliktów, scysji, z rzucaniem krzesłami włącznie. Każdy z nas znajdował w historii postaci, którą pisał, jakieś punkty wspólne ze swoim życiem, następowała silna identyfikacja autorów z bohaterami. Mam nadzieję, że widzowie poczują to samo.
Zaś dla tych, którzy wobec psychoterapii wolą zachować dystans, „Bez tajemnic” ma pięć trzymających w napięciu, prowadzonych jednocześnie śledztw, z detektywem w roli jednego z podejrzanych. W tle serialu HBO stoi bowiem ulubione stwierdzenie doktora House’a: „Wszyscy kłamią”.