Kultura

Król upokorzeń

Nowy Głowacki o starym Kosińskim

Wydawnictwo Świat Książki / materiały prasowe
Nowa, bardzo ciekawa powieść Głowackiego o Jerzym Kosińskim „Good night, Dżerzi” opowiada i o genialnym manipulatorze, i o człowieku, którego dręczyły demony przeszłości oraz własna wyobraźnia. Przede wszystkim opowiada o jego ofiarach, czyli kobietach.

Janusz Głowacki chodził wokół postaci Jerzego Kosińskiego już od dawna. Zaczął pisać sztukę teatralną, poświęcił mu rozdział w książce „Z głowy”. Pisał w niej o Kosińskim tak: „Był emigrantem i czy to się komu podobało, czy nie, miał największy z polskich pisarzy sukces. Więc mu najpierw jak każdy uczciwy Polak zazdrościłem. To po pierwsze. Do tego sam się w życiu sporo naudawałem i ciekawiło mnie, jak on te coraz bardziej przylegające maski przymierza. I w którym momencie się zmienił w konika, na którym jedzie kreacja, pogania batem i galopuje, uciekając przed czasem przeszłym i teraźniejszym”. Fascynujący był oczywiście nie tylko gigantyczny sukces, ale i wielki upadek, zmasowany atak, jaki na Kosińskiego przypuściła amerykańska prasa. Potem jego samobójcza śmierć.

Kosiński Głowackiego fascynował, choć nie był wcale jego ulubionym pisarzem. Łączyła ich sytuacja emigranta, pisarza w Nowym Jorku, który chce podbić to miasto za wszelką cenę. Głowacki poznał go, chodził po jego śladach: rosyjskie restauracje, dolny Manhattan, porno kluby. „Może myślałem, że pisząc o nim dowiem się więcej o sobie. Bo jak się o kimś pisze, to i tak zawsze się pisze o sobie”.

W „Good night, Dżerzi” bohaterem jest nie tyle sam Kosiński, ile pisarz Janusz (Dżanus), który przygotowuje scenariusz o Kosińskim (Dżerzim). Nie miała to być wszak biografia Kosińskiego, tylko powieść. Przy czym rzecz składa się nie tyle z rozdziałów, co ze scen i w dużej mierze przypomina sztukę teatralną czy zarys scenariusza. Z drobnych fragmentów Głowacki tworzy mozaikę, której ułożenie należy do czytelnika. Nie znajdziemy tu łatwych wyjaśnień: dlaczego Kosiński się właściwie zabił? Głowacki nie tropi wszystkich mistyfikacji (to już zrobili z trybie sensacyjnym m.

Polityka 46.2010 (2782) z dnia 13.11.2010; Kultura; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Król upokorzeń"
Reklama