W Formule 1 najwidoczniej nie obowiązuje zasada: jesteś tak dobry jak twoje ostatnie występy, bo Robert Kubica mimo bardzo słabego sezonu w BMW-Sauber (9 pkt w 15 eliminacjach i 14. miejsce w klasyfikacji kierowców) mógł przebierać wśród ofert kolejnych pracodawców. Podchody pod polskiego kierowcę robiły Toyota, Williams, a także Renault i koniec końców to argumenty szefów francuskiego zespołu, ukoronowane obietnicą zarobków w wysokości około 36 milionów złotych za sezon, okazały się najbardziej przekonujące.
Kubica wreszcie doczekał się w teamie pozycji kierowcy numer jeden. Renault nie ukrywa, że wiąże z pozyskaniem Polaka duże nadzieje, więc jedno jest pewne - na etapie przygotowań bolidu nie będzie kompromisów.
We francuskim teamie wiara w umiejętności Kubicy jest niezachwiana, a kiepski sezon w barwach BMW-Sauber tłumaczy się problemami technicznymi bolidu. Inżynierowie Renault w ostatnich trzech sezonach też nie potrafili wymyślić niczego, na co konkurencja spojrzałaby z zazdrością. Nawet Fernando Alonso, który z Renault zdobywał mistrzostwo świata w 2005 i 2006 r., nie mógł wiele zdziałać i najczęściej kończył wyścigi poza podium.
Do tego jeszcze inżynierowie francuskiego zespołu będą musieli sobie radzić bez swojego szefa Pata Symondsa, który w 2010 r. rozpocznie karę 5 lat banicji z F1 za zmanipulowanie (do spółki z byłym dyrektorem zespołu Flavio Briatore) wyników wyścigu o Grand Prix Singapuru 2008. Po skandalu od Renault odwróciła się firma ubezpieczeniowa Mutua Madrilena, wcześniej odejście zapowiedział bank ING. Luki po tych firmach raczej nie wypełni rosyjski operator telefoniczny MegaFon, który niedawno ogłosił rozszerzenie współpracy z Renault. Czy budżetu wystarczy na stworzenie bolidu solidnego na tyle, by włączyć się do walki o mistrzostwo?
Zmiana powinna jednak wyjść Kubicy na zdrowie, bo od jakiegoś czasu można było odnieść wrażenie, że z BMW już nie jest mu po drodze. Ogłoszona w lipcu decyzja o wycofaniu się monachijskiego koncernu z F1 spowodowała tylko, że zamiast rozważać zmianę barw, Kubica na poważnie rozpoczął z zainteresowanymi negocjacje. Trwający sezon stał się dla Polaka przejściowym i nijakim, ale w następnym powinien przypomnieć o swojej reputacji mistrza kierownicy. W końcu w F1 są lepsze zespoły niż Renault i jeśli Kubica da powód, to na pewno któryś z jego szefów do niego zadzwoni. Może już za rok.