Były prezes KRUS, a zarazem kontrowersyjny działacz PSL Roman Kwaśnicki jest dobrym przykładem na potwierdzenie tezy, że w polityce najważniejsze są koneksje. Odwołany we wrześniu przez ministra rolnictwa Marka Sawickiego (PSL) m.in. za nepotyzm i zbyt częste podróże służbowym samochodem w rodzinne strony, znalazł sobie nową pracę – w nadzorowanym przez tego samego ministra Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin (IHiAR).
Konkretnie w jednym z jego zakładów doświadczalnych, w podkoszalińskim Boninie, którego został wicedyrektorem. Specjalnością zakładu jest – jak można przeczytać na jego stronie internetowej – nasiennictwo ziemniaka. Tymczasem 53-letni Kwaśnicki z wykształcenia jest zootechnikiem, obronił nawet doktorat na temat buhajów rasy czerwono-białej. Dlaczego więc dostał etat? Jego bezpośredni przełożony, dyrektor zakładu w Boninie, Jan Jankowski nie chciał odpowiedzieć na to pytanie. – Jest pracownikiem, jest moim zastępcą, a zatrudnienie kształtowane jest według potrzeb. Więcej nie powiem – stwierdził. Nie chciał też powiedzieć, czy stanowisko to zostało utworzone specjalnie dla Kwaśnickiego. Trochę bardziej rozmowny był szef IHiAR prof. Edward Arseniuk. – Chcemy tam rozwijać produkcję zwierzęcą – przyznał. Jednak pytania o to, jak doszło do zatrudnienia byłego prezesa KRUS, ucina. – Zgłosił się i to wszystko.
Tymczasem, jak sprawdziliśmy, w chwili zatrudnienia Kwaśnickiego w Boninie od kilkunastu miesięcy nie było stanowiska wicedyrektora. Spośród siedmiu tego typu zakładów funkcjonujących w strukturze IHiAR miał go tylko jeden – w Radzikowie pod Warszawą (ten ostatni jest jednak największy pod względem zatrudnienia, osiąga też najwyższe dochody). Skąd zatem posada dla Kwaśnickiego?