Zbliża się rocznica wybuchu II Wojny Światowej. Dosłownie cztery dni temu szef kancelarii prezydenta Rosji, Siergiej Naryszkin, zarzucił Polsce fałszowanie i upolitycznianie historii. Według niego, Polska uczestniczy wręcz w "krucjacie historycznej" przeciwko Rosji, a fałszowanie historii na jej szkodę zostało w Polsce podniesione do rangi polityki państwowej.
Bardzo niesprawiedliwe słowa, i to od osoby uważanej za numer trzy w rosyjskim establishmencie, w dodatku na stronie internetowej Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). "Nikt nie może pozbawić nas dumy z bohaterskich czynów naszych ojców i dziadków; pozbawić nas historii" - pisze na tej samej stronie sam prezydent Dmitrij Miedwiediew. Wszystko to przed wizytą premiera Władimira Putina na Westerplatte. Miejmy nadzieję, że znajdzie on tam lepsze słowa.
Nikt w Polsce nie chce Rosjan tej dumy pozbawiać. Oczywiście Rosjanie to naród dumny, dlatego przełknięcie gorzkiej prawdy o swojej historii przychodzi im z trudnością. Wszystko przez ocenę początku wojny, zanegowanie istnienia tajnego protokołu do paktu Ribbentrop - Mołotow i zafałszowanie w Rosji agresji na Polskę 17 września. I tu rewelacja: dzisiejsza „Nowaja Gazieta" wywala kawę na ławę pisząc pierwszy chyba raz w historii, że Związek Radziecki przystąpił do wojny w 1939 r., i to po stronie Hitlera. No bo tak było. Ale gdzie tam „Nowej Gazietie" do autorytetu MGIMO.
Czemu dzisiejsza Rosja Miedwiediewa i Putina uważa, że musi brać w obronę Stalina? Przecież nie czuje się chyba jego spadkobiercą?