Kraj

Cześć, Rafał

Fot. Tadeusz Późniak Fot. Tadeusz Późniak Tadeusz Późniak / Polityka
Prawie anonimowy, outsider, uzyskał 47 wynik wyborczy w Polsce. Rafałowi Trzaskowskiemu w kampanii do europarlamentu pomagali znani artyści, aktorzy i wolontariusze.

"Koniec tej wioski, nadchodzi Trzaskowski” – napisała alma-ata w Internecie. Rafał Trzaskowski, świeżo wybrany eurodeputowany, numer trzy na liście PO, tłumaczy: – Nadchodzi czas naszego pokolenia, pora przejmować pałeczkę, jesteśmy do tego dobrze przygotowani.

Ma 37 lat, więc podobnie jak jego rówieśnicy doświadczył braków rynkowych i smuty stanu wojennego. W 1989 r. przeskoczył własny płot między starymi a nowymi czasami. Jako siedemnastolatek został jednym z tłumaczy języka angielskiego, których wówczas było niewielu. W kawiarni Niespodzianka, ówczesnym centrum spotkań opozycji, translatorsko wspomagał wizytującego Polskę przedstawiciela stanu Michigan. Dzięki niemu Rafał otrzymał wówczas kilkumiesięczne stypendium w jednym z bardzo prestiżowych liceów amerykańskich, gdzie doszlifował swój już i tak bardzo dobry angielski. Potem studiował anglistykę na UW (oprócz tego kierunku skończył także stosunki międzynarodowe).

Stał się fanem kultury amerykańskiej. Nie wyklucza, że kiedyś napisze powieść w stylu postmodernistycznej literatury amerykańskiej. Może napisze ją nawet po angielsku? – Zakładam i tak to czuję – deklaruje – że moja książka będzie dobra, ale kto wie, czy nie wyprodukuję megagniota; najpierw jednak muszę spróbować. Myśli też po amerykańsku, jest pewny siebie. Wielu ma go za zarozumialca. – Jeśli sądzę, że tak trzeba, nie waham się sam przedstawić własnych zalet, co w Polsce jednak ciągle nie jest przyjęte. Niedawno na antenie TOK FM Trzaskowski mówił o swojej przyszłej pozycji w Unii Europejskiej. – Gdziekolwiek się znajdę, tam będę dobry. Niektórzy odebrali tę deklarację jako pychę, a dla niego oznaczała tylko, że po prostu nauczy się, czego będzie trzeba.

Zna cztery języki – jeszcze francuski, hiszpański i rosyjski – od skali, jak powiada, perfekt do bardzo dobrze. Uważa, że w talent do języków został wyposażony genetycznie. Odziedziczył go po pradziadku Bronisławie, znanym językoznawcy, a ucho do nich po ojcu, sławnym jazzmanie Andrzeju Trzaskowskim. Rafał nie kontynuuje jednak tradycji muzycznych ojca. – Wiele osób pyta mnie – opowiada – dlaczego nie gram na żadnym instrumencie. Tymczasem ja nie mógłbym tak jak to się odbywa w wielu mieszczańskich domach po prostu sobie muzykować, musiałbym być wirtuozem, mieć do tego odpowiednią skalę talentu.

Lider pokolenia?

Ojciec, z duszy perfekcjonista, uznał, że skoro brakuje mu owych zdolności, nie warto posyłać syna do szkoły muzycznej ani też przymuszać do ćwiczeń. Oczywiście, Rafał kocha jazz, jak nie kupi tygodniowo dwóch, trzech płyt, czuje się chory, ale przyznaje, że ojciec przekazał mu znacznie więcej niż tylko zainteresowania muzyczne. Senior Trzaskowski był erudytą i bibliofilem. – Zawsze, kiedy wspominam ojca, widzę go, jak wertuje książki, dotyka je, ogląda. Senior Trzaskowski pragnął nawet studiować polonistykę, ale przeszkodziły temu ulotki rozdawane w czasach stalinowskich, które skierowały jego życie na inny tor.

Rafał ma już w bibliotece ok. 12 tys. książek. Kiedyś namiętnie zakochał się w renesansie, kilkadziesiąt razy jeździł do Florencji i kupił z tej dziedziny kilkaset książek w różnych językach. Nie uznaje ograniczeń dla swoich pasji, kiedy coś robi, idzie na całość. Gdy spodobały mu się piosenki portugalskie, zaczął się uczyć portugalskiego. Nawiasem mówiąc, portugalski w wersji brazylijskiej uważa za jeden z najpiękniej brzmiących języków świata. Po namyśle dołącza jeszcze rosyjski.

– W domu rodzinnym Rafała – wspomina aktor Michał Żebrowski – panował klimat szlachecko-inteligencki, a przy stole wdzięk i poczucie humoru, a nie zapyziała nuda polskich wizyt. Gadało się tam o wszystkim, a najwięcej o kulturze. Była też otwartość poglądów, na którą załapywałem się bez trudu, chociaż pochodziłem z rodziny ultrakatolickiej.

Michał Żebrowski w spotach wyborczych Trzaskowskiego

Rafał przyznaje, że nigdy nie buntował się przeciwko rodzicom. Nie było takiej potrzeby. Zawsze dostawał od nich mnóstwo swobody i zaufania. – Uważali, że tyle dali mi z siebie, że sam muszę już dalej zdecydować, co z tym zrobić. Być może, zastanawia się, ich postawa wobec wychowania wynikała także z dojrzałości. Ojciec był drugim mężem mamy, kiedy Rafał się urodził, oboje mieli już po czterdziestce. Mama miała już wówczas dziewiętnastoletniego syna z pierwszego małżeństwa, Piotra Ferstera, obecnie szefa Piwnicy pod Baranami. – Ja natomiast – uśmiecha się – znalazłem w osobie brata właściwie drugiego ojca.

– Co on takiego ma w sobie? – zastanawia się Michał Żebrowski. – Należałoby raczej zapytać, czego on nie ma? Moim zdaniem, ma zadatki na naturalngo lidera naszego pokolenia. Żebrowski i Trzaskowski przesiedzieli osiem lat w jednej ławce w szkole podstawowej. Znany aktor deklaruje, że od tego czasu są swoimi duchowymi braćmi, a Trzaskowski był świadkiem na jego niedawnym ślubie. Wspomina, że kiedy pracował nad rolą Makbeta, właśnie Rafał był tą osobą, z którą mógł pogadać o mechanizmach i meandrach władzy, w ogóle sporo gadają o polityce. Rafał słucha przemówień zagranicznych polityków, analizuje udane zagrywki np. Sarkozy’ego. Z uwagą obserwuje ludzi, którzy coś osiągnęli.

Jednocześnie jako kumpel był zawsze niespokojnym duchem, bez przerwy coś organizował; a to wyjazd na koncert do Rotterdamu, a to wypad do Chorwacji albo mecz piłki nożnej. Nosi go. – Nienawidzę nudy – deklaruje Rafał. Jeśli jeden weekend spędzi w kapciach w domu, następny musi już mieć zagospodarowany. – Potrzebuję adrenaliny i wyzwania. Jeśli chodzi o rodzinę, jestem osobą megaodpowiedzialną, potrzebuję jednak jeszcze do życia czegoś więcej. Jego żona Małgorzata kiedyś zajmowała się reklamą, a obecnie pracuje w dziale promocji urzędu miasta. Mają 4,5-letnią córkę Olę i kilkunastodniowego Stasia, który urodził się dokładnie w wieczór zamknięcia lokali wyborczych w eurowyborczą niedzielę.

„Cześć, Rafał” – co chwilę słyszał na korytarzu w TVN, gdy po eurowyborach został zaproszony do udziału w audycji.

Co ty zrobisz dla Rafała?

Zna mnóstwo ludzi, a jeszcze więcej zna jego. Michał Żebrowski opowiada, że zaobserwował socjotechnikę nawiązywania przez Rafała kontaktu z ludźmi. Jeśli ma on do załatwienia interes z Hiszpanem, najpierw pyta go, w jakim mieszka mieście, potem jakiej drużynie piłkarskiej kibicuje, a wreszcie przeprasza, że nie mówi po katalońsku. Kiedy Michał Sorówka, współwłaściciel agencji Grandes Kochonos, usłyszał, że Trzaskowski ma za sobą nie tylko wolontariuszy, ale też skłonnych poprzeć go celebrytów, oprócz Żebrowskiego, Urszulę Dudziak, Tomasza Karolaka, Piotra Adamczyka, Grzegorza Turnaua i innych – wtedy zdecydował, że nie warto działać standardowo i obiecywać wyborcom, co Rafał dla nich zrobi. I choć była to ryzykowna zagrywka, należało odwrócić sytuację – tak powstało hasło: Co ty zrobisz dla Rafała?

Grzegorz Turnau w internetowych spotach wyborczych Trzaskowskiego

Kampania Trzaskowskiego, głównie prowadzona w Internecie, narobiła mnóstwo szumu i uczyniła go człowiekiem znanym w Polsce. – Wiadomo jednak, że bez celebrytów – podsumowuje Sorówka – taka akcja nie mogłaby się udać. Zaryzykowali i oni, i moja agencja, bo potrzebni są normalni i kompetentni ludzie w polityce.

– Walczyłem ostro – mówi Trzaskowski – bo nie jest łatwo wystartować nie będąc częścią establishmentu, dla mnie ważne było to, żebym się nie ośmieszył, a tak byłoby, gdybym dostał pięćset głosów.

Od pięciu lat Trzaskowski dzielił swój czas między Centrum Europejskie Natolin i Collegium Civitas, gdzie jest wykładowcą z tytułem doktorskim, a Brukselę, dokąd jeździł jako doradca Jacka Saryusza-Wolskiego, przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Z Saryuszem-Wolskim łączy go stosunek mistrz-uczeń już od czasów studenckich. To właśnie on wraz z Jerzym Buzkiem udzielili mu poparcia politycznego.

– Dostrzegam w nim zalety bardziej naukowca niż polityka, ma talent eksperta, jest jedną z kilku osób najlepiej znających się na problemach traktatowych – ocenia Jacek Saryusz-Wolski – ale on dopiero przekracza granicę, wypływa na szerokie wody. No cóż, w nauce obowiązuje prawda, w polityce przydaje się blef.

Wiele lat temu, wspomina Michał Żebrowski, jeszcze w szkole przepowiedział Trzaskowskiemu, że on sam będzie aktorem, a Rafał zostanie prezydentem.

Z całym szacunkiem dla Michała, ale jeśli się wchodzi do polityki, to powinno się zostać premierem. Prezydent to prestiż, premier to władza. Sam Rafał nie ma jeszcze wcale pewności, czy całkowicie odda duszę w pacht polityce, ale z pewnością jako doradca uderzył już głową w sufit. Pociąga go samodzielność, sztuka negocjacji. Wiadomo, nowe wyzwanie.

Nie ma zamiaru na czas trwania mandatu przenosić się do Brukseli. Pozycję eurodeputowanego buduje się przecież także w kraju. Poza tym Warszawa jest obiecującym miastem. Tyle się w niej dzieje, w porównaniu z nią w Brukseli jest zero magii.

Polityka 26.2009 (2711) z dnia 27.06.2009; Ludzie i obyczaje; s. 86
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama