Różnie w przeszłości nazywaliśmy te upomnienia dla posłów, czasem czerwonymi, czasem żółtymi kartkami. Obecnie przyjęliśmy, że będzie to sygnał ostrzegawczy. Swoich kandydatów zgłaszali dziennikarze - sprawozdawcy parlamentarni, uznaliśmy bowiem, że to oni najlepiej potrafią ocenić pracę posłów, bywając nie tylko w kuluarach czy w dziennikarskiej loży, ale przede wszystkim na posiedzeniach komisji i podkomisji, gdzie odbywa się zasadnicza część parlamentarnej pracy.
To grono początkowo było niewielkie i liczyło ok. 10 osób, gdyż w ogóle liczba sprawozdawców parlamentarnych w 1993 roku, kiedy to po raz pierwszy ogłosiliśmy listy nagrodzonych, była zdecydowanie mniejsza od obecnej. W typowaniu do 12 rankingu wzięło już udział prawie 40 dziennikarzy ze wszystkich najważniejszych mediów. To największa w historii liczba dziennikarzy, którzy przyjęli nasze zaproszenia do wskazania najlepszych, obiecujących debiutantów oraz tych, którym należy wysłać sygnał ostrzegawczy. Do współpracy zaprosiliśmy także kluby parlamentarne, aby i one wytypowały swoich kandydatów, i to niekoniecznie z własnej partii. Miło, że byli tacy, którzy typowali pluralistycznie.
Sam pomysł rankingu był prosty. Chcieliśmy pokazać nieco sejmową kuchnię i ludzi, którzy czasem są mniej widoczni w mediach elektronicznych czy na pierwszych stronach gazet, ale bez których Sejm nie mógłby działać czyli uchwalać prawa. Partyjni liderzy brylują bowiem na trybunie, ale rzadko kiedy pracują w komisjach, z reguły nie prowadzą prac nad skomplikowanymi ustawami. Doceniając liderów, ich zdolność do polemik, ciętych ripost, czy po prostu umiejętność przyciągnięcia uwagi ważnymi, znakomicie wygłaszanymi mowami, chcieliśmy docenić także tych z dalszych szeregów, którzy nie zawsze są dopuszczani do wystąpień stricte politycznych, ale materię, w której się poruszają mają opanowaną bezbłędnie. Chcieliśmy także wpływać, na miarę naszych możliwości oczywiście, na wizerunek Sejmu, pokazując, że nie jest on miejscem wyłącznie politycznych rozgrywek, nieustannych konferencji prasowych, ale także miejscem poważnej i odpowiedzialnej pracy.
W naszych rankingach zwyciężali więc znakomici mówcy, jak Jan Rokita czy Jarosław Kaczyński (głównie w czasie, gdy był posłem opozycyjnym), ale także posłowie, którzy - często zasiadając w Sejmie po raz pierwszy - potrafili zwrócić na siebie uwagę opinii publicznej polityczną osobowością i merytorycznym przygotowaniem. Taką karierę zrobiła na przykład Zyta Gilowska, która wygrała ranking w 2002 roku, zostając po raz pierwszy posłanką i zajmując się kwestiami tak trudnymi jak finanse państwa. Podobnie było z Romanem Giertychem, też w 2002 roku, którego doceniono za umiejętne przedstawianie własnych, często kontrowersyjnych poglądów, za merytoryczne przygotowanie i dociekliwość w pracach nad dostosowaniem polskiego prawa do prawa Unii Europejskiej.
Był czas, gdy sprawozdawców fascynowały komisje śledcze (od czasu, gdy się pojawiły) lub inne specjalne komisje badające inne bulwersujące wydarzenia. W 1996 roku w rankingu zwyciężyła posłanka PSL Lucyna Pietrzyk, która przewodniczyła komisji badającej tak zwaną sprawę Oleksego. Po pojawieniu się pierwszej komisji śledczej zwyciężył Jan Rokita, do dziś stawiany za wzór posła śledczego. Z czasem fascynacja takimi gremiami, w sejmowym pejzażu wyjątkowymi, minęła, gdyż żadna z kolejnych komisji nie miała już takiej rangi jak pierwsza badająca aferę Rywina. Do dziś w gronie najlepszych posłów można oczywiście znaleźć i takich, którzy zasiadają w komisjach specjalnych, ale nie oni dominują. Teraz sprawozdawcy o wiele częściej typują nie tych, którzy najwięcej czasu spędzają w kuluarach przed kamerami, ale tych, którzy rzeczywiście pracują w komisjach, nad ustawami. Takich posłów dostrzegano również wcześniej. W pierwszych rankingach wysoką pozycję zajmowała na przykład posłanka Unii Wolności Irena Lipowicz, ceniona za nieprzeciętną pracowitość, kulturę wypowiedzi i znakomite merytoryczne przygotowanie. Doceniano Wiesławę Ziółkowską z Unii Pracy, która w imponującym stylu, bez kartki, niezwykle precyzyjnie i na dodatek w sposób interesujący potrafiła zreferować sprawozdanie komisji finansów o budżecie państwa. Wysokie pozycje zajmował Marek Borowski, doceniony za styl sejmowych polemik, pracowitość i świetne przygotowanie merytoryczne. Także za to, że gdy nie zgadzał się z premierem Waldemarem Pawlakiem, potrafił zrezygnować ze stanowiska ministra finansów i powrócić w sejmowe ławy.
Początkowo w rankingu przyznawaliśmy miejsca w zależności od liczby uzyskanych głosów. Od kilku lat typujemy już najlepszych, bez przyznawania pierwszego, drugiego lub trzeciego miejsca. Porządek alfabetyczny, po raz pierwszy wprowadzony w 2004 roku, wydaje się nam bardziej sprawiedliwy, bowiem znacznie zwiększyła się liczba posłów, spośród których Koleżanki i Koledzy wskazywali swoich kandydatów i zacierały się różnice. Nie było już bezdyskusyjnych liderów, zdarzało się, że kilku posłów otrzymywało prawie taką samą liczbę głosów i wyłonienie zwycięzcy było niemożliwe. Zapewne związane to było także z faktem, że w Sejmie nie zawsze pojawiały się ciekawe osobowości, że poziom się wyrównywał. Niestety często także w dół. Ponadto nie da się ustalić jednakowych kryteriów dla politycznego lidera, ożywiającego Sejm znakomitymi wystąpieniami, bez których Sejm staje się mniej ciekawy i posłanki czy posła, który w ogóle nie ma szans, aby wyraziście politycznie zaistnieć, gdyż jest kierowany przez swój klub do innych prac, na przykład prowadzenia jakiejś ustawy.
Kandydatów typowanych przez dziennikarzy „weryfikowaliśmy" w redakcji sprawdzając liczbę obecności i nieobecności, liczbę interpelacji i zapytań, częstotliwość pojawiania się na trybunie w sprawach merytorycznych, aktywność w terenie wśród wyborców.Nigdy ta weryfikacja nie zmienia jednak w sposób zasadniczy rankingu. Nasi koledzy dziennikarze wykazywali się rzeczywiście dużą znajomością poselskiej aktywności swoich kandydatów, za co im dziękujemy. Z roku na rok nasz ranking był coraz bardziej oczekiwanym wydarzeniem sejmowym, a w materiałach promocyjnych kandydatów na posłów kolejnych kadencji coraz częściej jako swego legitymacja pojawiało się stwierdzenie, że kandydujący znajdował się w gronie najlepszych posłów wskazanych przez tygodnik „Polityka". Taka rekomendacja w wyborach stała się już właściwie normą.
WYNIKI RANKINGU
Zobacz, którzy dziennikarze typowali posłów.
WIĘCEJ: