Szykuje nam się kolejna gorąca debata ideologiczna. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ma wkrótce przedstawić projekt ustawy o równym traktowaniu, zwanej też ustawą antydyskryminacyjną. W ostatnim czasie w resorcie trwały nad nią gorączkowe prace. Przy najbardziej optymistycznych interpretacjach unijnych dyrektyw 15 sierpnia 2008 r. to absolutnie ostatni moment, do którego dokument powinien być gotowy. – A nie mamy złudzeń – dyskusja przed ostatecznym przyjęciem ustawy z pewnością będzie burzliwa – przyznaje Bożena Diaby, rzeczniczka MPiPS.
Jedną z kwestii nastręczających najpoważniejszych dylematów ministerialnym prawnikom i kierownictwu resortu jest umiejscowienie i ranga pełnomocnika ds. równouprawnienia, do którego mogłyby się skarżyć osoby dyskryminowane ze względu na płeć. – Najprawdopodobniej taki pełnomocnik w randze sekretarza lub podsekretarza stanu będzie w ministerstwie – tłumaczy Diaby. Powołanie osobnego urzędu pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, choćby na takich zasadach jak było to w czasach rządów Leszka Millera i Marka Belki, jak dowiadujemy się nieoficjalnie, nie było nawet poważnie rozważane – ze względów ideologicznych. Chodzi zapewne o niechęć do zaogniania sporów kulturowych i obyczajowych.