Kulminacyjnym momentem był dla Konfederacji film opublikowany w środę przez Mentzena – podsumował w nim swoje rozmowy z Rafałem Trzaskowskim i Karolem Nawrockim. Bezpośrednio nie poparł nikogo, drwił, że wolałby być na ich miejscu. Niestety nie jest, więc trzeba wybrać między kandydatami KO i PiS. Swoim wyborcom Mentzen powiedział, że mają zdecydować sami.
Zanim jednak przedstawił konkluzje, skierował sporo krytycznych słów pod adresem finałowej dwójki. Nawrockiego najpierw chwalił za podpisanie ośmiu deklaracji, ale potem stwierdził, że nie jest wiarygodny w sprawach z przeszłości, co dla publiczności zaznajomionej z retoryką Mentzena jest jasnym komunikatem. Mentzen Nawrockiego nie ceni, co nie znaczy, że woli Trzaskowskiego. W czwartek poszedł z kandydatem PiS na obiad, jak mówił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim – Nawrocki zapraszał. A on nie odmawia, tak jak nie odmówił piwa Trzaskowskiemu w sobotę.
Czytaj też: Trzaskowski u Mentzena: wyszedł z tarczą, wyszedł z roli. Więcej się zrobić nie dało
Starcie Mentzena z Bielanem
Prezydentowi Warszawy też się w środę oberwało, i to mocniej. Lider Konfederacji stwierdził, że nie widzi powodu, żeby na Trzaskowskiego głosować („jest śliski”). Dużo było oskarżeń o rytualne lewactwo. Od polityków Platformy słyszymy, że w sumie mogło być gorzej.