Zapiski kampanijne. Ile zostało z przewagi? Cztery „p”, bez których Trzaskowski może się potknąć
Największym problemem Rafała Trzaskowskiego nie jest Karol Nawrocki, lecz Donald Tusk i jego rząd. Wyjaśnienie za chwilę, najpierw czas na kampanijną bieżączkę.
Ile z tej przewagi zostało?
Trwa zwyczajowa krzątanina kilkanaściorga kandydatów, którzy jeżdżą po Polsce, zbierają podpisy, organizują konferencje prasowe i robią wszystko to, czego byśmy się po nich spodziewali; jeden tylko Krzysztof Stanowski wyłamał się z tej konwencji swoim hasłem „Zero kompetencji” i deklaracją, że się nie nadaje do tej roli. Co może mu zresztą przysporzyć sporo głosów oraz zmienić polityczny krajobraz, ale to jeszcze rzecz przyszła i mocno niepewna, więc tego (nie)kandydata na razie zostawmy w spokoju.
Dwaj główni kandydaci już dziś na całego prowadzą kampanię jak przed drugą turą; Trzaskowski chce być jak najbardziej swojski i jak najmniej metropolitalny, a Nawrocki szeroko uśmiecha się do coraz liczniejszych fanów Konfederacji.
Wiele hałasu narobił późnostyczniowy sondaż prezydencki pracowni OGB, w którym Nawrocki minimalnie pokonał Trzaskowskiego w hipotetycznej drugiej turze wyborów. Nie należy się wszakże do tego wyniku szczególnie przywiązywać, bo to tzw. outlier, sondażowy odmieniec mocno odbiegający od tego, co widzimy w innych badaniach. W nich wciąż na pierwszym miejscu jest kandydat KO, i to z wyraźną przewagą nad najświeższą kreacją Jarosława Kaczyńskiego.