Kosztowny pojedynek
Kosztowny pojedynek o Pałac. Ta prezydencka kampania będzie nie tylko zażarta, ale i bardzo droga
„Kampania jest jak wojna, a na wojnie najbardziej potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Tak, cytując Napoleona, apelował o wsparcie jeszcze przed rozpoczęciem kampanii Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji na prezydenta.
15 stycznia ukazało się postanowienie marszałka Sejmu w sprawie zarządzenia wyborów prezydenta na 18 maja. Po wielu tygodniach prekampanii ruszyła oficjalna kampania wyborcza. W sztabach głównych rywali jest to samo zmartwienie, które ma Mentzen, że na taką długą kampanię trzeba zebrać miliony złotych. Nie tylko PiS, który jest w kłopotach finansowych po odrzuceniu jego sprawozdań finansowych, liczy na hojne wpłaty od sympatyków. – Pieniądze odgrywają w kampanii ogromną rolę i mogą zdecydować o wyniku wyborów – mówi skarbnik PiS Henryk Kowalczyk. Co do tego panuje ponadpartyjna zgoda. – Mamy najlepszego kandydata i zaangażowanie ludzi, ale pieniądze na kampanię to także jeden z kluczowych elementów, by sięgnąć po zwycięstwo – podkreśla Wioletta Paprocka-Ślusarska, szefowa sztabu Rafała Trzaskowskiego.
Trzaskowski jest oficjalnym kandydatem KO, Karol Nawrocki, wystawiony przez PiS, przedstawia się jako „kandydat obywatelski”, a będący szefem partii Polska 2050 Szymon Hołownia twierdzi, że jest „kandydatem niezależnym”. Nieważne, jak mówią o sobie kandydaci – partyjny, niezależny czy obywatelski – wszystkich obowiązują te same zasady finansowania kampanii prezydenckiej. I to partie, które za nimi stoją, mają zorganizować im pieniądze.
– Można powiedzieć, że w sensie prawnym każdy kandydat na prezydenta jest obywatelski. Kodeks wyborczy stanowi jasno, że w tych wyborach komitety mogą być tworzone wyłącznie przez wyborców.