Kraj

Kandydat Zero?

Każdy tydzień w krajowej polityce to kolejny tydzień kampanii prezydenckiej. Tygodni tych zostało już tylko kilkanaście. To tyle, ile komitetów zarejestrowała dotąd PKW. Czasu ubywa, a kandydatów i kandydatek przybywa. Niedawno wolę mocy poczuli m.in. Joanna Senyszyn i Krzysztof Stanowski. Ta pierwsza decyzja to jednodniowa sensacja. Ruch dawnej politycznej celebrytki, która zatęskniła za atencją mediów. Nie musi się nią przejmować nawet Lewica mająca wystarczający ból głowy z Zandbergiem. Z drugą decyzją, sprawa wygląda poważniej.

Krzysztof Stanowski to były dziennikarz sportowy, a od jakiegoś czasu osobowość medialna i założyciel platformy publicystycznej, nomen omen, Kanał Zero. Trzeba to przypomnieć, bo wielu odbiorców tradycyjnych mediów dowiedziało się o nim właśnie w momencie, kiedy ogłoszono, że chce startować w wyborach. Stanowski to w stu procentach postać nowych mediów internetowych. Czy warto przejmować się kandydatem, który ma problemy z rozpoznawalnością w dużej grupie zaangażowanych obserwatorów polityki, a przez poważnych komentatorów jest traktowany niepoważnie? Tak. I na tym polega paradoks. Tym większy, że sam Stanowski swojego startu nie przedstawia poważnie. Kampanię chce potraktować jako swoistą prowokację medialną. Twierdzi, że do bycia prezydentem RP brak mu godności i klasy. Szczerość? Samoświadomość? Nie. To cynizm w czystej postaci.

Nowe media, będące habitatem Stanowskiego, od tradycyjnych odróżnia nie tylko format (wszystkie programy to materiały wideo udostępniane w sieci), ale też warsztat. To „media”, w których prawda nie ma znaczenia, każdy news jest jednocześnie opinią, a kontrowersja i oglądalność są ważniejsze niż rzetelność. Stanowski początkowo zasłynął z takich prowokacji, jak prowadzenie programu pod wpływem alkoholu i promowanie hazardu.

Polityka 5.2025 (3500) z dnia 28.01.2025; Komentarze; s. 7
Reklama