Rozedrgany obraz
Kurs po Kurskim, czyli TVP rok po. Rozedrgany obraz, oczekiwanie na przyspieszenie
W okresie przedświątecznym rocznica „odzyskania” publicznych mediów przeszła trochę bokiem, nie wywołując okolicznościowej refleksji ani poważniejszych podsumowań. Sama TVP wyemitowała z tej okazji dokument „To mogłeś być ty” o ofiarach nagonek telewizji Kurskiego. Pewnie nigdy dość przypominania tamtych haniebnych praktyk, niemniej próba ponownego skierowania w tę stronę publicznej uwagi akurat w takim dniu mogła się wydawać nieco karkołomna. Tak jakby publiczny nadawca zawczasu chciał uciec przed bilansami, kierując raz jeszcze uwagę na grzechy poprzedników. To bez wątpienia istotne źródło legitymizacji dzisiejszej TVP, której przyszło funkcjonować na dosyć kruchych prawnych podstawach. Ale czy wystarczające?
Skądinąd to strategia nadużywana przez obecną większość również na paru innych obszarach. Publiczne media stanowią jednak szczególnie istotną część politycznego pejzażu. Chociaż formalnie niezależne, stały się jedną z wizytówek sprawności ekipy Donalda Tuska. O ile jednak groza kurszczyzny przed rokiem mogła jeszcze uzasadniać rewolucyjną metodę tego odbicia, o tyle dzisiejsze jej przywoływanie staje się już wątpliwym alibi dla własnych zaniechań i braku wyraźnej koncepcji rozwojowej. Z samej konstatacji, że jest lepiej niż za Kurskiego, niewiele tak naprawdę wynika, bo nie da się spaść poniżej dna. Ale czy „lepiej” oznacza w tym przypadku „dobrze”?
W ocenach trudno jednak nie brać pod uwagę kontekstu burzliwych wydarzeń z końcówki ubiegłego roku, kiedy przejmująca władzę koalicja bez chwili wahania postanowiła za pomocą jednego uderzenia rozbić pisowski monopol w mediach publicznych. Później okazało się, że po chybionym pierwszym ciosie potrzebna jeszcze będzie poprawka, która dopiero umożliwiła odsunięcie pisowskich namiestników.