Trójkąt do kwadratu
Nawrocki odkrywa karty, Trzaskowski chce być swojski. Kampania robi ostry zwrot w prawo
Jeśli ktoś się zastanawiał, jak mogłaby wyglądać hybryda polityka PiS i Konfederacji, to początek roku dał na to odpowiedź – byłby to Karol Nawrocki.
Prezes IPN w styczniu przystąpił do drugiego etapu swojej kampanii, w którym zaczął odkrywać poglądy i udzielać wywiadów. Gdyby ktoś liczył na uśmiech w stronę wyborców środka, toby się zawiódł. Sztabowcy stojący za strategią kampanii uznali, że nie ma tam czego szukać. Nie ma tu wielu analogii z 2015 r., gdy Andrzej Duda jako kandydat PiS starał się być raczej przezroczysty niż wyrazisty.
Nawrocki poszedł zaś mocno w prawą stronę, dodając do głównego pisowskiego dania przyprawy pachnące Konfederacją. Można też powiedzieć, że stał się pisowcem nowego wzoru, zwiastunem tego, jak może wyglądać następna kampania parlamentarna PiS.
Nawrocki odkrywa karty
Nie występuje jako dziedzic, rzecznik i obrońca poprzednich rządów, wiedząc, że to wciąż nie budzi sympatii większości wyborców. Przedstawia się jako „kandydat obywatelski”, twierdzi, że jego partia to Polska, a jego szefami są Polacy.
Z PiS czerpie opowieści o wielkich inwestycjach, jak CPK, Olefiny czy tama na Wiśle, sympatię do Donalda Trumpa, żądania reparacji od Niemiec czy wiarę w to, że państwo może bez końca walczyć z inflacją za pomocą spopularyzowanych przez Mateusza Morawieckiego tarcz. Nawrocki zaproponował pakiet ustaw obniżających VAT na żywność, prąd i gaz. Na jednym z wieców rzucił też pomysł bonu mieszkaniowego dla rodzin z dziećmi, nie wchodząc jednak w szczegóły. Podkreśla, że za rządów Donalda Tuska żyje się biedniej i gorzej niż za PiS.
Ale całościowo nie jest to przekaz czysto pisowski. Pytany w RMF FM, czy jako prezydent podtrzymałby wprowadzoną przez Lecha Kaczyńskiego i kontynuowaną przez Dudę tradycję zapalania świec z okazji Chanuki, zaprzeczył: „Ja swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich traktuję poważnie, więc obchodzę święta, które są bliskie mojej osobie”.