Dożywocie – taki wyrok po ekspresowym, dwumiesięcznym procesie przed Sądem Okręgowym w Warszawie usłyszał Dorian S., zabójca 25-letniej Lizawiety, uchodźczyni z Białorusi. Sprawa ta niespełna rok temu wstrząsnęła Polską. W toku postępowania udowodniono: Dorian S. był poczytalny i zaplanował swoją napaść, mimo że nie przyznał się do tego, że chciał zabić.
Sędzia Paweł Dobosz swoją decyzję uzasadniał w poruszający sposób: „O oskarżonym należy jak najszybciej zapomnieć, należy go wymazać z pamięci, by zło, jakie uczynił, nie stało się atrakcją. (…) Liza doświadczyła bólu, przerażenia, śmierci. Dlatego w ten sposób będę mówił o pokrzywdzonej, by nie pozostała w naszej pamięci wyłącznie – używając prawniczego języka – jako przedmiot przestępstwa, jako obiekt czynności wykonawczych, a ofiara jej życia nie stała się bezosobowa”.
Przypomnijmy: Lizawietę nagą i nieprzytomną znalazł rano 25 lutego 2024 r. dozorca w bramie przy ul. Żurawiej w centrum Warszawy. Wezwał pogotowie i policję. Kobieta trafiła do szpitala, była w stanie krytycznym. Zmarła po kilku dniach, nie odzyskawszy przytomności.
Dorian S. odbędzie karę w systemie terapeutycznym, czyli w więzieniu, które posiada taki oddział, co wiąże się z próbą resocjalizacji. A to z kolei pozwala przypuszczać, że będzie mógł wnosić o przedterminowe zwolnienie z odbywania kary. W przypadku dożywocia – o ile sędzia orzekający nie określi inaczej – o przedterminowe warunkowe zwolnienie można występować po upływie 25 lat. Dorian S. w 2050 r. będzie miał 49 lat. Czy wyjdzie na wolność, to inna kwestia, bo w trakcie procesu podkreślano, że prawdopodobieństwo dopuszczenia się przez niego podobnego przestępstwa w przyszłości jest bardzo duże.
Obrońcy Doriana S.