Kraj

Małżeństwo zaprzyjaźnione z Sasinem znalazło posady u prezydenta. Nie tylko oni

Jacek Sasin Jacek Sasin Wojciech Jargiło / PAP
Przyjaciele Jacka Sasina dostali posady w miejskich spółkach w Gorzowie Wielkopolskim, a prezydent tego miasta wszedł do rady nadzorczej państwowego Tauron Wytwarzanie, gdy Sasin był ministrem aktywów. Takich transferów do samorządowych spółek jest więcej.

Nominaci PiS w minionym roku w związku ze zmianą władzy potracili intratne stanowiska w państwowych spółkach. Teraz odnajdują się w spółkach samorządowych, gdzie partia Jarosława Kaczyńskiego ma władzę.

Wiele osób z towarzysko-politycznego kręgu Jacka Sasina, byłego wicepremiera oraz ministra aktywów państwowych, za PiS zaliczyło spektakularne zawodowe i finansowe awanse. Chodzi m.in. o Ryszarda Madziara i jego żonę Jolantę. Opisaliśmy niedawno w „Polityce”, że małżeństwo z Wołomina razem (on m.in. doradca zarządu Pekao SA, ona w zarządzie PKO Finat; w licznych radach nadzorczych) razem zarabiało przez ostatnie dwa lata rządów PiS ponad 110 tys. zł miesięcznie. To pozwoliło im poczynić inwestycje, które są dla nich zabezpieczeniem na czas, gdy partia jest w rządowej opozycji, i szybko spłacać liczne kredyty.

Ale po zmianie władzy dobra passa w państwowych spółkach się skończyła. Madziar w ostatnich wyborach wystartował z drugiego miejsca na liście na posła, ale wyborcy PiS go nie chcieli, potem radni powiatowi PiS zbuntowali się i nie wybrali go na starostę chełmskiego. Zostało już tylko powołanie na jakieś stanowisko i w czerwcu zarząd województwa lubelskiego, w którym rządzi PiS, powołał go na dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego.

Małżeństwo Madziarów ląduje w spółkach Gorzowa Wielkopolskiego

13,5 tys. zł miesięcznie z posady dyrektora WORD to jednak mało, gdy jest się przyzwyczajonym do o wiele większych zarobków. Ustaliliśmy, że małżeństwo zasiada w radach nadzorczych spółek miejskich w Gorzowie Wielkopolskim. Ryszard Madziar dostaje z tego tytułu 4,2 tys. zł, a Jolanta Madziar – 5,9 (kwoty brutto), czyli z pieniędzy gorzowskich podatników małżeństwo miesiąc w miesiąc otrzymuje ponad 10 tys. zł. Oboje znaleźli się tam na mocy jednoosobowej decyzji prezydenta Gorzowa Jacka Wójcickiego.

Jako pierwsza, w sierpniu 2022 r., miejsce w radzie nadzorczej Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji dostała Jolanta Madziar. – Wiedzieliśmy tylko, że to osoba nie stąd, która zasiadała w radach nadzorczych wielkich państwowych spółek, a to w czasach PiS mogło oznaczać tylko jedno: miała umocowanie polityczne. Nikt jednak nie drążył, jakie konkretnie, nikt też nie dopytywał o to prezydenta Wójcickiego, a ten ani nie pytał nikogo o zdanie, ani niczego nie tłumaczył – mówi osoba zorientowana w sprawach „wodociągów”, jak w mieście nazywa się tę spółkę.

Podobny scenariusz powtórzył się, gdy we wrześniu 2024 r. do rady nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacji (MZK) wszedł Ryszard Madziar. Prezydent nie musiał pytać mnie o zdanie, a moją rolą jest pracowanie z każdym, kogo wskaże jako członka rady nadzorczej – mówi prezes MZK Roman Maksymiak. W MZK miasto ma 100 proc. udziałów, co daje prezydentowi prawo mianowania wszystkich członków rady nadzorczej. W PWiK tych udziałów miasto ma niemal 80 proc. (pozostałe należą do okolicznych gmin i osób fizycznych) i prezydent może mianować trzech z pięciu członków rady nadzorczej. Jolanta Madziar była wśród nich.

Czy prezydent Gorzowa odwdzięcza się Sasinowi?

Reporterzy „Polityki” poszli tym tropem i ustalili, że Jacek Wójcicki zasiadał w radzie nadzorczej Tauron Wytwarzanie SA. To trzeci pod względem wielkości wytwórca energii elektrycznej w Polsce. Jego jedynym akcjonariuszem jest gigant energetyczny Tauron Polska Energia SA, spółka Skarbu Państwa o istotnym znaczeniu dla gospodarki i wartości rynkowej niemal 7 mld zł. Podmiotem wykonującym prawa z akcji jest minister aktywów państwowych. Gdy do rady nadzorczej trafił Wójcicki, ministrem aktywów był Jacek Sasin, protektor małżeństwa Madziarów. Z kolei gdy Wójcicki zasiadał już w radzie nadzorczej Tauron Wytwarzanie SA, do rady nadzorczej gorzowskiej spółki wprowadził Jolantę Madziar.

Madziarowie nadal są członkami rad nadzorczych gorzowskich spółek. Wójcicki zasiadał w radzie w Tauron Wytwarzanie SA od listopada 2021 r. do marca 2024 r. Z jego oświadczeń majątkowych wynika, że zarobił tam 103 tys. 356 zł (brutto). – To typowy przykład politycznego „świadczenia usług wzajemnych”: my wsadzimy ciebie do spółki skarbu państwa, ty naszych ludzi do spółki miejskiej, a zapłacą podatnicy – komentuje w rozmowie z „Polityką” Marek Surmacz, gorzowski polityk PiS.

Jako wiceminister spraw wewnętrznych Surmacz zasłynął wysłaniem policyjnego patrolu z wieśmakami dla podróżującej pociągiem zgłodniałej partyjnej koleżanki, ówczesnej wiceminister pracy Elżbiety Rafalskiej (też z Gorzowa). W ubiegłorocznych wyborach samorządowych wycofał się jednak z kandydowania do sejmiku lubuskiego na znak protestu przeciwko umieszczeniu na jednym z czołowych miejsc listy PiS Zofii Dajczak, żony Władysława Dajczaka, ówczesnego wojewody i regionalnego pełnomocnika wyborczego PiS. – Nepotyzm, kolesiostwo czy handel posadami w publicznych spółkach niszczą polską politykę i przybierają coraz bardziej karykaturalne formy – dodaje Surmacz.

Prezydent Gorzowa nie zna Sasina, a małżeństwo samo się zgłosiło

Chcieliśmy o tym porozmawiać z prezydentem Gorzowa, ale odmówił bezpośredniego spotkania, a w odpowiedziach mailowych przekonywał, że z Madziarami łączą go jedynie relacje samorządowe. „Nie znam tego typu powiązań, nie byłem ich uczestnikiem” – odpisał na pytanie o zbieżność między własnym członkostwem w radzie nadzorczej państwowej spółki a delegowaniem przyjaciół Sasina do spółek miejskich.

Wójcicki został prezydentem Gorzowa w 2014 r. Był wtedy wójtem małej podmiejskiej gminy. Do władzy w wojewódzkim mieście wyniósł go ruch społeczny Ludzie dla Miasta, ale ich drogi szybko się rozeszły, bo Wójcicki jako prezydent był na bakier z transparentnością. W sprawie Madziarów też nie jest przezroczysty i jak na 44-latka ma zdumiewająco dziurawą pamięć. Nie pamięta np. okoliczności nominacji do rad nadzorczych – ani własnej, ani Madziarów (wszyscy rzekomo „sami się zgłosili”, ale nie wiadomo komu i w jakim trybie). „Nic mi nie wiadomo o jakiejkolwiek roli Jacka Sasina. Nie znam go, nie przypominam sobie, bym miał z nim jakikolwiek kontakt” – napisał o urzędującym wówczas wicepremierze.

Z odpowiedzi na nasze pytania wynika, że Wójcicki instrumentalnie traktuje rady nadzorcze. To ciała, które sprawują nadzór nad zarządami, mogą powoływać i odwoływać ich członków, zatwierdzać plany i weryfikować sprawozdania. Tymczasem Wójcicki do Tauronu poszedł rzekomo po naukę („Zależało mi na zebraniu wiedzy i doświadczenia”), nie potrafi też wskazać żadnego konkretnego efektu pracy Madziarów w Gorzowie, choć mają pilnować interesów miasta w imieniu prezydenta. Co więcej, wśród członków rad nadzorczych gorzowskich spółek znaleźliśmy wszystkich wiceprezydentów, marszałka województwa, rzecznika prasowego Wójcickiego i jego nieformalnego doradcę od piaru, którego prezydent od lat zatrudnia też w urzędzie miejskim. „W działalności publicznej staram się działać zgodnie z przepisami prawa i interesem społecznym” – oświadczył Wójcicki.

Formalnie pozostaje prezydentem niezależnym, ale za rządów PiS ochoczo fotografował się z rządowymi czekami i wylewnie dziękował za „wsparcie” politykom PiS, co w oczach wielu gorzowian skleiło go z tą partą. W trakcie zeszłorocznej kampanii wyborczej zrobił wiele, żeby się tego wizerunku pozbyć: podkreślał równy dystans do obu głównych sił politycznych, wyliczył, że ściągnął do Gorzowa na różne projekty niemal równo po pół miliarda złotych od pisowskiego rządu (490 mln zł) i zarządzanego przez PO urzędu marszałkowskiego (502 mln zł). Nie był jednak na tyle przekonujący, żeby wybory w 2024 r. wygrać, jak poprzednie, w pierwszej turze, a ostateczne zwycięstwo zawdzięcza też temu, że PO wystawiła nieopierzonego kandydata.

Czytaj także: Korupcja na sterydach, tysiące poupychanych działaczy i krewnych. Zaglądamy do audytów w spółkach

Nie tylko Madziarowie dostali spadochrony

Także Chełm, rządzony drugą kadencję przez 33-letniego prezydenta Jakuba Banaszka, stał się miejscem zatrudnienia dla działaczy PiS. Niedawno miasto wydało ponad 500 tys. zł na telewizyjny sylwester ze stacją TV Republika. Uważany za złote dziecko partii Banaszek zatrudnił w miejskiej spółce m.in. Marzenę Małek, także dobrą znajomą Jacka Sasina. Weszła do rady nadzorczej Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej.

Kiedy PiS wygrał wybory w 2015 r., kariera Małek zaczęła się rozkręcać. Z dyrektorki gminnej biblioteki w Radzyminie przeszła do kancelarii Andrzeja Dudy na stanowisko specjalistki, a potem do państwowych spółek (m.in. do zarządu PL.2012+, spółki zarządzającej Stadionem Narodowym; była wiceprezeską Enea Trading, prezeską ENEA Power&Gas Trading; zasiadała w radach nadzorczych Lotos Lab, Enea Centrum, Pekao Leasing, Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych PZU i w Grupy Azoty). Przez dwa tygodnie po wyborach parlamentarnych 2023 r. Małek była ministrą aktywów państwowych. Po Jacku Sasinie.

Na początku 2024 r. Wirtualna Polska podała, że Małek została – bez konkursu – prezeską zarządu Powiatowego Centrum Zdrowia w Otwocku. Otwocka spółka zarządza tamtejszym szpitalem powiatowym, a zatem podlega pod władze starostwa, w którym większość ma PiS.

Wracając do Chełma: była wiceprezes PGE, a prywatnie żona byłego ministra cyfryzacji i posła PiS Janusza Cieszyńskiego Wanda Buk weszła do rady nadzorczej Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Chełmski magistrat przekonuje, że to kwalifikacje, a nie znajomość z byłym ministrem zdecydowały, że Wanda Buk otrzymała posadę w miejskiej spółce.

Czytaj także: Wcześniej czy później wróci PiS? To był rok rozgrzewki, nadchodzi kluczowy rok finału

Ludzie PiS w samorządowych spółkach to inwestycja

Na pytania o swoją polityczną przyszłość prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki odpowiada tak: „Sytuacja jest dynamiczna, słyszymy poważną dyskusję na temat zmiany przepisów o kadencyjności. Jeśli tak by się stało, w grę mogłoby wchodzić ubieganie się o kolejną kadencję prezydenta”.

Limit dwóch kadencji na poziomie wójtów, burmistrzów i prezydentów wprowadził PiS w 2018 r. Mówiono wtedy o konieczności „odrdzewienia władzy” i zapobieganiu „tworzenia się lokalnych klik”. Wiadomo jednak, że partii Kaczyńskiego generalnie chodziło o zwiększenie szans na posiadanie swoich ludzi w samorządach. Wcześniej nie było żadnych ograniczeń liczby kadencji. Zmiana obowiązuje od kadencji 2018–23 i oznacza, że osoby zajmujące obecnie najważniejsze stanowiska w organach wykonawczych gmin mogą starać się o reelekcję jeszcze tylko raz.

Polityk PiS, mniej życzliwy Sasinowi, uważa, że dopisywanie ludzi związanych z partią do miejskich spółek to dla prezydentów swego rodzaju inwestycja. – Jeśli KO uchyli przepisy o dwukadencyjności, to prezydenci związani z nami liczą na to, że dostaną poparcie na kolejną kadencję. Jeśli jednak przepisy się nie zmienią i nie będą mogli znów startować, a PiS wróci do władzy w rządzie, to mają nadzieję, że im się załatwi jakieś stanowiska w spółkach – twierdzi nasz rozmówca.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej: złoty interes patriotów. Ta historia ma dwie odsłony

Co łączy znikające sztabki złota i emeryta, który w kolejce po piwo zostaje prezesem spółki? Okazuje się, że jedno – Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej.

Juliusz Ćwieluch
06.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną