Adrian Zandberg włącza się w wyścig prezydencki. „Były obawy, ale partia Razem odżywa”
Pieniędzy nie ma i nie będzie. Cytatem z Jacka Rostowskiego można podsumować zarówno krytykę pod adresem rządzącej koalicji, jak i kampanię wyborczą partii Razem. Konwencja zorganizowana w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie przypominała faktycznie profesjonalną produkcję. – I zjadła większość pieniędzy – dodaje jeden z uczestników.
Razem ma plan na dekadę
Zandberg kilkakrotnie podkreślił, że jego decyzja jest motywowana zmęczeniem trwającą ponad 20 lat wojną Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim. Jego zdaniem nie inaczej jest tym razem, gdy głosując na kandydata PiS i KO, de facto oddaje się władzę w ręce ich liderów. – Trzeba się umówić, że przez dziesięć lat konsekwentnie budujemy, i robić to niezależnie od tego, kto rządzi – mówił kandydat.
Priorytetami jego programu ma być energia, ochrona zdrowia i bezpieczeństwo zdrowotne. Stabilność, czystość i taniość energii ma zapewnić atom. Dokładnie osiem bloków, każdy o mocy 1,5 GW. Dofinansowaniu zdrowia na poziomie 8 proc. PKB ma pomóc ukrócenie korupcji i szukanie środków wśród najbogatszych – banków, korporacji i podmiotów omijających podatki.
Dużą część wystąpienia kandydat poświęcił krytyce rządu. Piętnował przenoszenie środków KPO z inwestycji na konsumpcję, układy partyjne w spółkach i samorządach oraz ignorowanie prawa międzynarodowego (uchwała zapewniająca bezpieczeństwo premierowi Izraela poszukiwanemu przez Międzynarodowy Trybunał Karny).
Razem chce przewrócić układ
Do antysystemowych haseł o wywróceniu układu partyjnego dołączyły postulaty przywrócenia zasad gry, w której „inna polityka jest możliwa”. Dotychczasowa w oczach kandydata opiera się na subiektywnych zyskach, często finansowych. – Próbowali i chcieli nas kupić, proponując różne stanowiska. Mamy tego dość – tłumaczy kulisy odejścia z koalicji rządzącej jedna z uczestniczek konwencji.
Zandberg krytycznie ocenił podejście Konfederacji do aborcji i rozwodów, nawołując do ujawnienia poglądów przez Sławomira Mentzena. Zaczepki pod adresem kandydata skrajnej prawicy mogą pomóc partii Razem ustawić się w pozycji głównej partii lewicowej, która zwalcza światopoglądową ortodoksję i jest ostatnim wiarygodnym ugrupowaniem w sprawach praw kobiet.
Sama kampania będzie przebiegać oddolnie. Wynika to z braku środków, choć rozmówcy „Polityki” przekonują, że przywykli do takiej sytuacji. Przed ogłoszeniem kandydatury struktury miały wstępnie wybadać, że zainteresowanie spotkaniami z przedstawicielami partii jest duże. Dodatkowo planowane są spotkania w miejscowościach, w których posłowie przeprowadzają interwencje prospołeczne.
Wybory 2025: kandydaci lewicy
Adrian Zandberg dołącza do wyścigu prezydenckiego jako trzeci lewicowy kandydat. Wcześniej start zadeklarowali Magdalena Biejat i Piotr Szumlewicz. – Po ludzku konkurowanie z Magdą jest trudne, ale jesteśmy politykami. Będziemy się odnosić do rządu, a ten ma troje przedstawicieli: Biejat, Hołownię i Trzaskowskiego – tłumaczy członek partii. Jak zapewnia, rozstanie z Lewicą dodało ugrupowaniu wiatru w żagle. – Na początku były obawy, ale odżyliśmy i start ogłaszamy z pompą.
Wiarygodności hasłu wyborczemu („Po twojej stronie”) w opozycji do „państwa, które ma pieniądze, ale dla bogatych”, ma dodać poparcie Piotra Ikonowicza, który pojawił się na scenie. Zabrakło na niej Pauliny Matysiak, posłanki z Kutna, choć posłowie przekonują, że udzieliła Zandbergowi poparcia i jednym z pierwszych spotkań będzie wizyta w jej rodzinnej miejscowości.