Minister finansów Andrzej Domański pyta Państwową Komisję Wyborczą, jak ma rozumieć jej uchwałę w sprawie przyjęcia sprawozdania wyborczego PiS. Na stronie resortu opublikował komunikat: „W sprawie uchwały PKW z dnia 30 grudnia 2024 roku mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu w praktyce ustrojowej działalności PKW, ale także w praktyce ustrojowej państwa. PKW podjęła uchwałę o treści wewnętrznie sprzecznej, warunkowej (...) Jestem zobowiązany do wyjaśnienia wszystkich wątpliwości prawnych przed wykonaniem uchwały PKW. W Ministerstwie Finansów przeprowadzone zostały szczegółowe analizy prawne, zmierzające do określenia obowiązków Ministra Finansów, wynikających z rzeczonej uchwały PKW i pozwalających na ich niezwłoczne wykonanie”.
Czytaj także: Wcześniej czy później wróci PiS? To był rok rozgrzewki, nadchodzi kluczowy rok finału
Domański ma powód
Minister Domański najwyraźniej gra na zwłokę. To nie znaczy, że nie ma podstaw, by zwrócić się do PKW o wykładnię jej uchwały. Podstawę ma, już choćby w wypowiedziach licznych wybitnych prawników uznających, że uchwała jest „wewnętrznie sprzeczna”, skoro w pierwszym punkcie stwierdza, że PKW postanawia „w wykonaniu postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 11 grudnia 2024 r. przyjąć sprawozdanie finansowe Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość”, a w drugim, że „PKW nie przesądza przy tym, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych” – która wydała postanowienie – „jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP i nie przesądza o skuteczności orzeczenia”.
Tak więc minister Domański ma powód (czy jak kto woli – pretekst), by wystąpić do PKW o wykładnię. Prędzej czy później ją dostanie. Może raczej później, bo w PKW kotłuje się jak w wirówce, następują przegrupowania i spektakularne ucieczki z peletonu. Utarcie się jakiejś jednej wykładni, nawet tylko w gronie większościowej piątki członków wskazanych przez rządzącą koalicję, może być trudne. Tym bardziej że jeden z nich – prof. Ryszard Balicki – ostatnio wstrzymał się od głosowania nad uchwałą.
Za tym, że ustalenie wykładni może zająć dużo czasu, przemawia też pierwotna decyzja PKW. To w jej konsekwencji decyzję w sprawie wykonania (lub nie) postanowienia Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN uznającej odwołanie PiS od odrzucenia jego sprawozdania wyborczego przez PKW odroczono do czasu „systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby”.
Jak już wiemy, PKW zmieniła potem zdanie i podjęła uchwałę, nie czekając na owo „systemowe uregulowanie”. Nie była to pierwsza zmiana zdania, więc pewnie i nie ostatnia.
Czytaj także: Widmo unieważnionych wyborów krąży po Polsce. Jak rozsupłać ten węzeł?
Pieniądze dla PiS? Dużo scenariuszy
Co zrobi minister Domański po uzyskaniu – prędzej czy później – wykładni od PKW? Zależy od jej treści. Jest prawdopodobne, że PKW podtrzyma swoją decyzję przerzucenia odpowiedzialności na Domańskiego i stwierdzi, że przyjęła sprawozdanie, bo na swoje potrzeby uznała, że orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej wiąże PKW. A dopisek o tym, że „nie przesądza”, czy jest ona sądem, znaczy tyle, że PKW tego nie przesądza na użytek innych organów. W tym ministra finansów – bo nie ma takich kompetencji (faktycznie nie ma).
Gdyby tak się stało, to Domański musi zdecydować, czy narazić się na lincz opinii publicznej i wypłacić pieniądze PiS zgodnie z decyzją PKW, czy na możliwą w przyszłości odpowiedzialność karną za nadużycie władzy. Oczywiście gdy PiS powróci do władzy.
Na razie mamy mnóstwo możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji, łącznie z najsensowniejszym, podpowiedzianym przez Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Marcina Wiącka, a także byłą RPO prof. Ewę Łętowską: odmowy wypłaty subwencji wyborczej w formie decyzji administracyjnej. Czyli w formie, od której PiS mógłby się odwołać do sądu administracyjnego. To oznaczałoby skierowanie sprawy oceny, czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej jest, czy nie jest sądem, a jej postanowienie jest czy nie wiążące, na drogę sądową.