Film nosi tytuł „W pokoju obok” i podejmuje ważny temat eutanazji. A raczej braku prawa do niej w przytłaczającej większości państw na świecie. Temat nie tylko ważny, ale i trudny, chciałoby się powiedzieć, jednak w filmie słynnego Hiszpana nie ma nic trudnego. Wszystko w nim jest gustowne, kolorowe i czyste, nawet ból. Rak i śmierć to zaledwie słowa, nieunurzane w znoju ciała abstrakcje. Grana przez Tildę Swinton Martha podobno (tak mówi) ma nowotwór szyjki macicy w trzecim stadium, co w tzw. pierwszym świecie brzmi zaskakująco i rodzi wiele pytań o nią samą i jej życie, ale reżyser na nie nie odpowie. Można odnieść wrażenie, że dla niego Martha mogłaby mieć równie dobrze raka trzustki albo płuca i nie wpłynęłoby to znacząco na sposób jej portretowania. Bardzo konkretne spustoszenie, jakie choroba i leczenie czynią w ciele żywej osoby, pozostaje w całości poza kadrem – uogólnione, odsunięte na bezpieczną odległość. Podobnie jak samo umieranie, cielesny horror agonii, będący wszak kluczowym argumentem w walce o prawo do eutanazji, a który tutaj jest niewidzialny i nieodczuwalny.
Odpowiedzialność za te braki ponosi hiperestetyzm Almodóvara, jego znak firmowy, który tym razem znalazł się na kolizyjnym kursie z tematem filmu, a także status społeczny bohaterek. Martha pracowała przez większość życia dla „New York Timesa” jako korespondentka wojenna, jej przyjaciółka Ingrid (Julianne Moore) to pisarka, do której ustawiają się kolejki czytelników. Nowojorskie mieszkanie Marthy jest wprawdzie małe, ale designerskie (nie na darmo urządzał je Almodóvar) i w prestiżowej okolicy, z wielkim oknem, przez które widać panoramę miasta. Ingrid nie ma własnego lokum, wynajmuje coś po taniości od znajomych, ale trudno uwierzyć, że mogłaby mieć problemy materialne.