Do instytucji generujących chaos prawny dołączyła właśnie szeregiem niekonsekwentnych działań Państwowa Komisja Wyborcza. 30 grudnia wydała uchwałę o przyjęciu sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS za kampanię parlamentarną 2023 r., choć jeszcze dwa tygodnie wcześniej uznała, że nie zajmie w tej sprawie stanowiska, dopóki nie zostanie posprzątany bałagan z nieuznawaną za sąd Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKN) Sądu Najwyższego.
Uchwała PKW to efekt zmiany zdania dwóch członków komisji – Ryszarda Balickiego i Konrada Składowskiego, którzy 30 grudnia wstrzymali się od głosu i umożliwili przyjęcie korzystnej dla PiS uchwały, uwzględniającej postanowienie IKN wydane po odwołaniu się PiS od pierwotnej uchwały PKW z sierpnia. Balicki i Składowski to konstytucjonaliści, zgłoszeni do PKW przez klub KO. W rozmowie z TVN24 Balicki tłumaczył, że działał pod presją przewodniczącego komisji, a zarazem nie chciał paraliżować jej prac poprzez zrywanie kworum, bo zaraz zaczyna się kampania prezydencka i PKW musi sprawnie działać.
Teoretycznie PiS powinien zatem dostać ponad 20 mln zł, czyli utraconą wcześniej dotację i część subwencji. Tak uważa m.in. rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek, który podkreśla, że treścią uchwały PKW jest przyjęcie sprawozdania komitetu wyborczego PiS. Jest to także stanowisko przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka, który wysłał do ministra finansów Andrzeja Domańskiego pismo z informacją, ile dokładnie powinien przelać pieniędzy na konto PiS.
Uchwała PKW nie kończy się jednak na przyjęciu sprawozdania PiS; dalej czytamy w niej bowiem, że PKW nie przesądza o tym, czy IKN to sąd czy niesąd. Sens tej bezsensownej uchwały jest w gruncie rzeczy taki, że prawnicy z PKW postanowili przerzucić decyzję i odpowiedzialność za nią na polityków, a dokładniej na Domańskiego i Donalda Tuska.