Zasada uporu. Demobilizacja elektoratu obozu demokratycznego to główna nadzieja na sukces PiS
Miniony rok nie odpuszczał do samego końca. 17 grudnia pochowaliśmy Staszka Tyma, a w ostatnim dniu roku zmarł Piotr Pytlakowski, nasz redakcyjny kolega i Przyjaciel, wybitny reporter, autor książek i scenariuszy. Był też autorytetem dla kilku pokoleń dziennikarzy, człowiekiem, którego zdania w sprawach etyki naszego zawodu zawsze uważnie słuchano. Największą pasją Piotra było dziennikarstwo śledcze, przez wiele lat zajmował się przestępczością zorganizowaną, żartowaliśmy czasami, że jest chodzącą encyklopedią mafijnych powiązań, ksywek, całej tej specyficznej subkultury.
Ale równie wnikliwie zajmował się aferami politycznymi. W ostatnich latach zaangażował się w uliczne protesty ruchu Obywateli RP przeciwko autorytarnej władzy, ponieważ uważał, że skoro rządzący nie zważają na media, nie odpowiadają na pytania, przyszedł czas na bardziej bezpośrednie działania w obronie demokracji i praworządności, był w tym nieustępliwy. Wychodził z bliskiego i nam przekonania, że dziennikarstwo to nie jest tylko „opisywactwo”, ale publiczna misja, a dziennikarz nie przestaje być obywatelem. A poza wszystkim Pytlak – bo tak o nim na co dzień mówiliśmy, o czym oczywiście wiedział – był świetnym kompanem także poza redakcją. Jeździło się z nim na narty w Alpy, grało w darta na barce wiślanej, rozmawiało się godzinami przy piwie o wszystkim. Będzie nam brakowało jego niskiego, spokojnego głosu, rozsądku, trafiania od razu w sedno, i jego profesjonalnej biegłości. Do samego końca był aktywny zawodowo. I obywatelsko. Żegnamy Cię, Piotrze, z wielkim smutkiem.
•••
A kwestie praworządności wciąż są bardzo aktualne. Wiele wydarzeń z ostatnich dni i tygodni, w tym kwestia dotacji dla PiS, afera z Marcinem Romanowskim, generalny problem z neosędziami, sprawa ścigania przestępstw i odbierania kolejnych immunitetów posłom PiS – ma istotny wspólny wątek.