Kraj

Dekada lampartów

Gdy Ameryka kichnie, cały świat ma gorączkę, spodziewam się więc kolejnego roku pełnego złych wiadomości. Oby tamtejsze lamparty nie zaczęły gryźć także nas.

Tak w 2015 r. brytyjski pisarz Adrian Bott podsumował na Twitterze fenomen ludzi, którzy oddają w wyborach tzw. głos protestu, a potem są zaskoczeni rezultatem. W tym roku minie okrągła rocznica tego epokowego tweeta – i chyba możemy minione lata podsumować jako „dekadę lampartów”. Pierwszym wspaniałym przykładem było referendum w sprawie brexitu, którego od razu pożałowała znaczna część głosujących za wyjściem z Unii Europejskiej.

Symbolem brexitowej kampanii był autobus z napisem „Wysyłamy do Unii 350 milionów tygodniowo, wydajmy to lepiej na służbę zdrowia. Odzyskajmy kontrolę!”. Wszystko tu było kłamstwem: sumę wzięto z sufitu, służba zdrowia nie zyskała nic na brexicie, „odzyskanie kontroli” polega na tym, że Wielka Brytania uczestniczy w wielu europejskich programach z pozycji petenta. Dziś w badaniach opinii publicznej (np. serwisu YouGov) większość Brytyjczyków uważa, że brexit był złym pomysłem, i popiera ideę powrotu do UE. W twardych statystykach widać, że obniżył poziom życia i zniszczył tysiące miejsc pracy. Lamparty pokąsały niejedną twarz nad Tamizą.

Morał, jaki z tego wynika, jest cokolwiek amoralny – kłamstwo popłaca. Napis na brexitobusie wymyślił Dominic Cummings, główny doradca polityczny Borisa Johnsona. Ich obu to kłamstwo wyniosło na szczyty władzy, z których w końcu spadli – zresztą nie z tego powodu, tylko za to, że nieco zbyt ostentacyjnie cieszyli się przywilejami ze stanowiska. Podczas pandemii narzucili obywatelom surowe reżimy lockdownowe, które sami ostentacyjnie łamali. Pogrążył ich więc brak honoru, a nie brexitowe kłamstwo (choć zapewne tu jest jakiś związek – te same skazy na charakterze czyniły Cummingsa i Johnsona sprawnymi politykami i socjopatycznymi egocentrykami).

Polityka 1.2025 (3496) z dnia 29.12.2024; Felietony; s. 106
Reklama