To najbardziej ekumeniczna afera polityczna. Umoczeni są w nią ludzie związani z każdą partią, w tym posłowie, ministrowie i samorządowcy. Tysiące osób chciało szybko, tanio i bez wysiłku zdobyć dyplom w Collegium Humanum. Śledztwo w sprawie przyspieszyło w ubiegłym roku, po tym jak w lutym został zatrzymany Paweł C., były rektor CH. Ma 100 zarzutów – m.in. kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. W sprawie występuje 55 podejrzanych. Paweł C. obszernie opowiadał prokuratorom, komu sprzedawał dyplomy – licząc, że dostanie status tzw. małego świadka koronnego. W listopadzie opuścił areszt.
Szymon Hołownia i europoseł Michał Kobosko zaprzeczają, że studiowali na CH, choć według Pawła C. byli na liście studentów; prezydent Wrocławia Jacek Sutryk potwierdził, że studiował, ale do wręczenia łapówki się nie przyznał – tymczasem dzięki dyplomowi mógł wejść do rad nadzorczych spółek w zaprzyjaźnionych gminach, gdzie zarobił 230 tys. zł. Zarzuty otrzymali też byli europosłowie PiS Karol K. i Ryszard C. Mieli wykorzystywać wpływy w MSZ, aby uzyskać pozytywne opinie dla filii CH w innych krajach.
Sutryk, Hołownia, a także Aleksandra Gajewska, wiceministra rodziny, twierdzą, że w 2020 r. nie musieli wiedzieć, że CH to szemrana instytucja. Tyle że „Polityka” już na początku 2020 r. przestrzegała przed tą kuźnią kadr ówczesnej władzy – PiS w 2017 r. otworzył bowiem działaczom furtkę do rad nadzorczych, dopisując do ustawy możliwość wejścia do nich dzięki dyplomowi MBA. Szybka ścieżka kariery została ostatecznie zamknięta: w marcu rząd Tuska ogłosił, że osoby z dyplomem MBA z CH nie mają wstępu do rad nadzorczych państwowych spółek.